Artur Adamek
Gdzie granice wyznacza przyroda
Modernizacja i rozbudowa obecnego zaplecza Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego. Dosłownie kilka dni temu autor wrócił z Antarktyki. Zajmował się tam obsługą geodezyjną infrastruktury towarzyszącej wznoszonego właśnie budynku głównego stacji Arctowskiego, z czym wiązało się wiele innych „atrakcji”.
Fot. Artur Adamek
|
Brak granic, ewidencji gruntów i budynków, GESUT-u, BDOT-u i klasycznych problemów znanej nam z kraju geodezji. W zamian regulacje traktatu Antarktycznego, a w sąsiedztwie ASPA (Antarctic Specially Protected Area) oraz kolonie pingwinów i gniazda wydrzyków antarktycznych. To wszystko w wietrznej scenerii polarnego krajobrazu lodowców i gór Wyspy Króla Jerzego. Czyli sezonowe miejsce pracy geodety na stacji Arctowskiego.
Rewitalizacja infrastruktury Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego (Szetlandy Południowe) nie ogranicza się tylko do budowy nowego budynku głównego. To kompleksowa modernizacja i rozbudowa obecnego zaplecza Stacji Arctowskiego. Dwie nowe hale garażowe na maszyny i sprzęt pływający, nowa stacja paliw, oczyszczalnia ścieków, magazyn gazów, nowe ujęcie wody pitnej i niezbędne dla nich instalacje. To tylko część inwestycji w polską naukę polarną, jakiej nie było na południowej półkuli od lat 70.
Niestety, start budowy zbiegł się w 2020 roku z początkiem pandemii wirusa COVID-19. Czyli do „zwykłych” trudności logistycznych związanych z położeniem stacji doszły problemy związane z obostrzeniami w czasie pandemii. O ile szczepionki i testy PCR stały się już pewną normą w wyjazdach zagranicznych, o tyle konieczność kwarantanny przed wjazdem na teren Antarktyki wydłużała i tak już bardzo długą podróż statkiem z Gdyni. Również znacznie szybsze przejście przez Cieśninę Drake’a – po wypłynięciu z chilijskiego Punta Arenas – obarczone było co najmniej 10-dniową izolacją, która stała się w tym czasie obowiązkiem. Te okoliczności rozciągały podróż na stację z 14 do nawet 60 dni. (...)
• Mierzymy i skanujemy
Sytuacja ta [restrykcje antarktyczne – red.] ma bezpośrednie przełożenie na sposób i zakres prac geodezyjnych podczas obsługi budowy poszczególnych obiektów inżynieryjnych. W tym przypadku wewnętrzna spójność i precyzja tyczenia jest ważniejsza niż „globalne” umiejscowienie obiektu w terenie. Dlatego osnowa realizacyjna nie podlega trwałej ziemnej stabilizacji, jak to ma miejsce w Polsce, a punkty zakładane są w miejscach gwarantujących przynajmniej ich teoretyczną stabilność, jak: skały, fundamenty i elewacje istniejących obiektów lub podłoże gruntowe w miejscu nienarażonym na zniszczenie przez ciężki sprzęt pracujący na budowie. Dobrym przykładem takiej stabilizacji jest osnowa realizacyjna założona na potrzeby obsługi posadowienia stóp fundamentowych pod budynek główny stacji przez kolegę Łukasza Morawskiego. W bieżącym sezonie (prace prowadzone są zwykle od listopada do końca marca) posłużyła ona m.in. do kontroli osiadań tych stóp fundamentowych i w nawiązaniu do niej wykonany został pomiar wyjściowy kotew pod monitoring osiadań zmontowanej już części stalowego rusztu, na którym posadowiona zostanie konstrukcja budynku...
Pełna treść artykułu w kwietniowym wydaniu miesięcznika GEODETA
powrót
|