Bogdan Grzechnik
Pokochajcie geodezję albo zmieńcie zawód
Geodeta to wszechstronna i ciekawa profesja, którą warto uprawiać. W pełni geodetą nie można być bez praktyki terenowej. Ale dobrze również popracować w administracji, a także jako biegły sądowy czy wykonywać inne prace związane z nieruchomościami, nie zapominając przy tym o działalności społecznej.
W Kuwejcie Polacy zakładali osnowę geodezyjną, ucząc także zawodu młodych Kuwejtczyków, 1988 r.
|
(...) Postaram się na przykładzie własnych ponad 56-letnich doświadczeń przekazać wnioski i sugestie dotyczące uprawiania tego zawodu, a także pracy społecznej, dydaktycznej, sądowniczej, eksportowej i wydawniczej. Chciałbym przekonać czytelników do uzyskiwania uprawnień zawodowych i podejmowania innych zajęć dotyczących nieruchomości (szacowanie, pośrednictwo w handlu oraz zarządzanie). Tak się bowiem złożyło, że zdobyłem wspomniane uprawnienia państwowe i wszystkie te prace wykonywałem.
• Edukacja
Geodezja nie była od początku wybranym przeze mnie kierunkiem. Po maturze marzyłem o weterynarii, ale nie dostałem się na te studia. Aby nie zmarnować roku, postanowiłem „załapać się” do jakiegoś technikum pomaturalnego. Z kilkoma kolegami dotarliśmy do zespołu szkół zawodowych na ul. Hożej w Warszawie. W sekretariacie poinformowano nas, że są jeszcze miejsca w dwuletnim technikum geodezyjnym dla oficerów rezerwy i… zaproponowano nam przyjęcie. Wystarczyło złożyć podanie i 1 września 1957 r. zgłosić się na zajęcia.
Dyrektorem Technikum Geodezyjnego był wówczas prof. Stanisław Kluźniak, doskonały fachowiec, autor wielu podręczników oraz wspaniały wykładowca. To właśnie jego wykłady zachęciły mnie do pozostania przy tym wyborze na całe życie. (...)
• Kontrakty
O wyjeździe w 1979 roku do Libii już wspominałem. Szef kontraktu, wiedząc, że jestem dyrektorem biura w GUGiK, widocznie chciał mnie chronić i próbował namówić do pracy papierkowej. Doszło nawet do kłótni, bo zażądałem, żeby mnie wysłał w teren. Koledzy wyjadacze terenowi początkowo patrzyli na mnie trochę krzywo, ale po miesiącu okazało się, że jestem niewiele gorszy od nich i mogę efektywnie pracować po 12 godzin na dobę. W pewnym momencie przyznali się, że myśleli tak: „Przyjdzie jakiś dyrektor, będzie się obijał i brał pieniądze, a my będziemy za niego pracować”. Wykonywaliśmy tam mapy do projektowania nowych dróg. Minęło 8 lat, pieniądze się skończyły, więc zachęcony Libią wyjechałem na 2 lata do Kuwejtu. Oczywiście też w teren. Głównym naszym zadaniem było zagęszczenie sieci triangulacyjnej na obszarze całego Kuwejtu...
Pełna treść artykułu w lipcowym wydaniu miesięcznika GEODETA
powrót
|