Monika Ojczyk
Bezład po polsku
Dlaczego przez lata nie doczekaliśmy się spójnej polityki osadniczej? Krajową politykę przestrzenną trzeba ocenić zdecydowanie negatywnie – jej wynikiem jest wszechobecny chaos i bezład. Na krytykę zasługują nie tylko osiągane rezultaty, ale również instrumenty ich realizacji.
Coraz częstsza ostatnio zabudowa łanowa to osiedla domów ciasno wybudowanych na wąskich działkach będących wcześniej polami (fot. Katarzyna Pakuła-Kwiecińska)
|
Dokumentacja planistyczna na poziomie gminy nadal sporządzana jest „na zamówienie” inwestorów, których interesuje niemal wyłącznie korzystne dla nich rozstrzygnięcie przestrzenne. Brak narzędzi systemowych, zaangażowania społecznego i w końcu odpowiedzialności mieszkańców, urzędników gminnych i rządu powoduje, że sytuacja nie ulega poprawie. Czy tak powinna wyglądać nowoczesna polityka przestrzenna w rozwiniętym kraju?
• Planowanie kuleje
Chaos przestrzenny widoczny jest niemal na każdym kroku. Prowadzenie polityki przestrzennej jest wprawdzie obowiązkowe, jednak jakość opracowań planistycznych pozostawia wiele do życzenia. Regulacje prawne na poziomie lokalnym nie tworzą skutecznych bodźców, które skłoniłyby samorządy terytorialne do dbania o racjonalną politykę przestrzenną. Obecnie stosowane dwa dokumenty planistyczne – studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego (SUiKZP) oraz miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego (MPZP) – nie przekładają się na spójną wizję regionalnego zagospodarowania przestrzeni. Planem przestrzennym objęte jest tylko 31,4% powierzchni Polski. W ciągu ostatniej dekady wskaźnik ten wzrósł o zaledwie 4,9 punktu procentowego. W aż trzech województwach udział powierzchni objętej MPZP nie przekracza 10%: kujawsko-pomorskim, podkarpackim i lubuskim. Najgorzej sytuacja przedstawia się w tym pierwszym regionie, gdzie w 2020 r. tylko 7,7% terenów było objętych planem miejscowym. Zdecydowanie lepiej jest na południu kraju, przodujące województwa to: dolnośląskie (65,8%), śląskie (71,8%) i małopolskie (68,4%).
• Kiedy planów nie ma
Na obszarach nieobjętych planami miejscowymi władze gminy posługują się decyzjami administracyjnymi, które w teorii mają być zgodne z ustaleniami w studium. Obywatele chcący wybudować dom na działce nieobjętej planem miejscowym muszą starać się o pozwolenie na budowę, w którym określone są warunki zabudowy danej działki (tzw. wuzetka). Problem polega na tym, że władze gmin wydają „wuzetki” w takich miejscach, które nie są powiązane infrastrukturalnie z centrum zabudowy. W praktyce to właśnie urzędnik ma wpływ na to, czy na danej działce może powstać obiekt budowlany. Nierzadko decyzja administracyjna nie uwzględnia spójności nowo powstałego budynku z otaczającą zabudową. Skutkiem takiego zaniedbania są konflikty w sąsiedztwie, które kończą się procesami sądowymi...
Pełna treść artykułu w lutowym wydaniu miesięcznika GEODETA
powrót
|