Rozmawiał Jerzy Królikowski
Ze zmianami nie można czekać
Główny geodeta kraju Waldemar Izdebski odpowiada na krytyczne głosy wobec pakietu nowych rozporządzeń, a przy okazji zapowiada kolejne zmiany.
Fot. GUGiK
|
JERZY KRÓLIKOWSKI: W chwili publikacji tego wydania GEODETY w życie wchodzą nowe rozporządzenia ws.: EGiB, BDOT500 i mapy zasadniczej, GESUT, BDOT10k i BDOO, PRG oraz EMUiA. Nie brak opinii, że tempo ich przygotowania było zbyt duże. Skoro do 31 lipca należało wprowadzić w tych aktach jedynie drobną modyfikację związaną z upoważnieniem ustawowym, to czy pozostałe, dogłębne zmiany nie lepiej byłoby wdrażać później, na spokojnie?
WALDEMAR IZDEBSKI, główny geodeta kraju: A kiedy miałby być ten spokój? Ze zmianami nie można było dłużej czekać. Były konieczne, aby geodezja zaczęła wreszcie sprawnie funkcjonować. A co do różnych rzekomych opinii, to gdyby ich słuchać, nigdy byśmy z miejsca nie ruszyli. Zeszłoroczne zmiany w ustawie Prawo geodezyjne i kartograficzne też były krytykowane. Niektórzy robili wszystko, aby je powstrzymać, a dziś są ich głównymi beneficjentami.
Kogo ma pan na myśli?
Warto przypomnieć chociażby skierowany w 2019 r. do ministra rozwoju list 6 organizacji zawodowych [PGK, GIG, SKP, LSG, PTG i OZZG – red.], w którym sprzeciwiały się one dalszym pracom nad nowelizacją. Niestety, w naszej branży jest wiele osób, które zawsze chętnie wszystko skrytykują, ale same niewiele wnoszą. Już się do tego przyzwyczaiłem i, mając świadomość takiego stanu rzeczy, robię swoje najlepiej, jak potrafię.
Część rozporządzeń nakłada na gminy i powiaty obowiązek dostosowania prowadzonych przez nie baz danych do nowych wymogów. Według oceny skutków regulacji nowe przepisy teoretycznie nie pociągają za sobą żadnych konsekwencji finansowych, ale niektóre samorządy twierdzą, że oznacza to dla nich sporo pracy i dodatkowe koszty.
To jest tłumaczenie uniwersalne, które odsuwa od siebie odpowiedzialność, tak na wszelki wypadek. Staraliśmy się wprowadzać takie zmiany, by nie generowały kosztów, a przy zmianach koniecznych, by koszty były minimalne. Jedną z takich propozycji jest wprowadzenie porządku w ewidencji gruntów związane z wyeliminowaniem arkuszy z numeracji działek, co w XXI wieku nie ma już żadnej racji bytu. Choć problem dotyczy jedynie około 10% wszystkich działek, to zamieszanie wprowadza w całej EGiB. Ta zmiana jest absolutnie konieczna i minimalne koszty może faktycznie powodować, ale w perspektywie czasu znacznie uporządkuje funkcjonowanie ewidencji. Inne zmiany są swoistym remontem generalnym EGiB, aby później lepiej funkcjonowała i była zrozumiała dla obywateli...
CAŁY WYWIAD DO POBRANIA
Wywiad ukazał się w sierpniowym wydaniu miesięcznika GEODETA
powrót
|