Jerzy Królikowski
3 wymiary z głową
Dzięki postępowi technologicznemu trójwymiarowe geodane wreszcie przestały być towarem luksusowym. Własny model 3D – terenu, zabudowy, zieleni czy złoża – chce mieć teraz niemal każdy. Ale czy faktycznie wszyscy ich potrzebują?
Odpowiedź na to pytanie próbowali znaleźć uczestnicy debaty, która towarzyszyła konferencji GISforum (patrz ramka na s. obok). Tytuł dyskusji – „Dane 3D – trend czy konieczność?” – wydaje się prowokacyjny. Nie trzeba być przecież ekspertem od GIS-u, fotogrametrii czy geodezji, by móc wymienić długą listę praktycznych zastosowań trójwymiarowych modeli. Przydatność tego typu danych potwierdza zresztą sukces zrealizowanego przez GUGiK lotniczego skanowania kraju. W ciągu 3 lat z zasobów opracowanych w ramach tego projektu skorzystało ponad 9,5 tys. podmiotów, a równowartość zamówionych materiałów przekroczyła 1,5 mld zł!
Ale jest i druga strona medalu. Nie brak przecież w Polsce projektów, które polegały na pozyskaniu danych 3D, a materiały te albo wykorzystano tylko jednorazowo (np. do wizualizacji), albo w ogóle. Jeden z przykładów to zamówiony w 2005 roku model 3D Warszawy, o którym – niczym o yeti – wielu słyszało, ale mało kto go widział. Przebieg debaty na GISforum potwierdził, że z technologicznego punktu widzenia pozyskiwanie i wykorzystanie danych 3D jest proste, ale w praktyce rodzi sporo problemów.
Odbiorcy – Z niepokojem słucham o dużych projektach, w których najpierw pozyskiwane są znaczne pieniądze, później powstają produkty, a dopiero na końcu poszukiwani są ich odbiorcy. Zabierając się za dane 3D, zawsze wychodzimy od potrzeb klienta, a następnie staramy się dopasować je do budżetu, jakim dysponujemy – mówił Wojciech Skobliński, główny inżynier mierniczy w KGHM Polska Miedź. – Podobny problem obserwuję w branży geologicznej, gdzie dane 3D to przecież konieczność – dodał Piotr Gałkowski, główny specjalista w Państwowym Instytucie Geologicznym. – Niestety, często działamy w oderwaniu od instytucji niższych szczebli, co prowadzi np. do redundancji danych – wyjaśnił. – Nie brak w kraju ambitnych projektów, których efektem są piękne dane 3D zgodne ze specyfikacją zamawiającego, ale nikt nie chce z nich korzystać – mówił z kolei Piotr Wyroślak, menedżer sprzedaży rynku sektora publicznego we wrocławskiej firmie SHH.
Ta zgodność uczestników debaty dobrze pokazuje, że dane 3D nie są uniwersalnym kluczem rozwiązującym dowolny problem, ale ich specyfikacja powinna być każdorazowo dostosowywana do potrzeb potencjalnych beneficjentów. Jak to zrobić? Choćby przez badania ankietowe czy konsultacje. Zdecydowano się na to choćby przy okazji przygotowywania przez GUGiK wartego ponad 190 mln zł projektu CAPAP. Jego kierownik Piotr Woźniak przyznał jednak, że trudno oczekiwać po takich konsultacjach jednoznacznych wniosków. Różni beneficjenci oczekują bowiem danych na innym poziomie szczegółowości. Do tego niektórzy wskazywali na potrzebę pozyskania danych o infrastrukturze podziemnej, inni – o zieleni, a następni – o obiektach komunikacyjnych. Wsłuchując się w ten koncert życzeń, trudno oprzeć się wrażeniu, że modele z tego projektu mało kogo zadowolą…
Pełna treść artykułu w listopadowym wydaniu GEODETY
powrót
|
REKLAMA |
|
|