Rozmawiał Jerzy Królikowski
BIM szansą dla geodezji
Co postęp technologiczny w zakresie oprogramowania CAD i GIS oznacza dla profesji geodety – wyjaśnia Ted Lamboo z Bentley Systems
Ted Lamboo (fot. Jerzy Królikowski)
|
JERZY KRÓLIKOWSKIi: Oferta Bentley Systems szybko się rozrasta. Oferujecie już ponad sto aplikacji…
TED LAMBOO, starszy wiceprezes w Bentley Systems odpowiedzialny za rozwiązania geoprzestrzenne, transportowe oraz infrastrukturalne: Właściwie to ponad 400!
Nie gubi się pan w tym?
Miałem 19 lat, by się tego nauczyć. (śmiech)
Ale co z klientami?
Ile ma pan aplikacji w swoim smartfonie?
Ponad 50.
Gdy chce pan przetestować kolejną, to długo się pan zastanawia nad jej zainstalowaniem?
Nie, niewiele.
A więc sam pan widzi, że duża liczba aplikacji nie jest dla konsumenta problemem. Zresztą dla naszych klientów ważne jest tylko to, że mamy 14 rozwiązań branżowych – dla transportu, budownictwa, telekomunikacji itp. To naszym zmartwieniem jest złożenie z tych 400 klocków produktu dostosowanego do potrzeb klienta. Jeśli czegoś jeszcze brakuje, staramy się to łatwo i szybko zapewnić poprzez elastyczne licencjonowanie. Temu właśnie służy nasza nowa usługa OpenAccess – nie wiesz, czy aplikacja będzie ci potrzebna, to jej nie kupuj. Jeśli okaże się niezbędna, my ją zapewnimy, ale ty zapłacisz tylko za okres, w którym była używana. Podczas konferencji „YII 2013” padło stwierdzenie, że oferujecie coraz mniej geoprzestrzennych aplikacji, ale technologia geoprzestrzenna jest coraz mocniej obecna w waszych programach. To wywołało dyskusję, czy wkrótce nastąpi spadek popytu na speców od geodezji i GIS-u, skoro ich pracę coraz częściej wykonują inne profesje. Tacy specjaliści zawsze będą potrzebni. Weźmy na przykład architekta. Kiedyś zaczynał pracę od pustej kartki papieru, dziś, nim rozpocznie projektowanie, potrzebuje numerycznego modelu terenu, danych o okolicznych sieciach przesyłowych, informacji o drogach itp. Choć architekci czy inni profesjonaliści potrafią już dobrze przetwarzać dane przestrzenne, to nadal potrzebują eksperta, który im je przygotuje i zagwarantuje ich wysoką dokładność oraz aktualność. Zresztą znalezienie kompromisu między tymi dwiema cechami będzie dla geodetów coraz większym wyzwaniem.
Przy dużych projektach infrastrukturalnych nie ma już chyba ucieczki od technologii BIM. Co to oznacza dla geodety?
Popularyzacja BIM-u będzie postępowała wzdłuż dwóch osi – wzrostu szczegółowości informacji o budynku oraz ich zakresu tematycznego. Ten pierwszy proces wymusza gromadzenie coraz bardziej szczegółowych danych – stąd popularyzacja skanowania laserowego i modelowania 3D. Drugi proces sprawia, że z danych BIM będzie korzystać coraz więcej profesjonalistów z różnych dziedzin. W centrum obu tych zjawisk znajduje się geodeta, który odpowiada zarówno za tyczenie danych z BIM w terenie, jak i porównywanie efektów prac budowlanych z projektem. Krótko mówiąc, jego znaczenie na budowie będzie rosło, a jego praca będzie wymagała coraz więcej wysiłku intelektualnego.
Jak z perspektywy Bentleya wygląda kondycja rynku europejskiego?
Dotychczas największe zlecenia pochodziły z administracji publicznej. Teraz, szukając oszczędności, urzędy coraz więcej prac zlecają na zasadzie outsourcingu, sobie zostawiając funkcję menedżera projektu. Podobnie czynią zresztą przedsiębiorstwa z rozległą infrastrukturą przesyłową. To rodzi popyt na rozwiązania do zarządzania informacją – kontrolowania danych wychodzących i wchodzących. Dzięki temu, że oferujemy do tego celu sprawdzone oprogramowanie ProjectWise, to mimo zmieniającego się rynku nasz biznes stale rośnie.
Czy europejski rynek jest już nasycony GIS-em?
Definitywnie kończy się już okres sprzedaży systemów informacji geograficznej – kto powinien go mieć, już go kupił. Teraz gra toczy się o to, żeby z już istniejących rozwiązań wycisnąć jak najwięcej. Przykładem są systemy zarządzania majątkiem – 90% przechowywanych w nich danych nie ma georeferencji, a przecież jej nadanie przynosi wiele korzyści, także finansowych. Kluczem do sukcesu jest także poszerzanie kręgu osób, które mają dostęp do informacji przestrzennej. Nie powinien to być tylko wąski krąg specjalistów w biurze, ale także pracownicy w terenie czy nawet księgowi. Będą oni więc potrzebowali dedykowanych narzędzi do modelowania danych oraz ich wymiany – tu właśnie spodziewamy się rosnącego zapotrzebowania i w tym kierunku rozwijamy ofertę.
Mobilne aplikacje mapowe to efektowny gadżet czy praktyczne narzędzie?
Z punktu widzenia geodety, który dane przestrzenne bardziej tworzy, niż konsumuje, mogą się faktycznie wydawać gadżetem. Ale znam wiele przypadków, gdy mobilne aplikacje mapowe są szeroko stosowane przy ambitnych projektach. W zasadzie możliwości ich wykorzystania są nieograniczone. Dlatego oprócz oferowania kilku gotowych produktów, zachęcamy zewnętrznych deweloperów do dostosowywania naszych programów do indywidualnych potrzeb klientów – głównie poprzez synchronizację aplikacji z konkretnym środowiskiem bazodanowym. Zajmują się tym zarówno duże korporacje, np. Trimble, jak i znacznie mniejsze firmy – również z Polski.
Kolejny gorący temat konferencji to przetwarzanie w chmurze.
Pamiętajmy, że chmura to nie tylko przetwarzanie! Owszem, może służyć do skomplikowanej obróbki danych, szczególnie jeśli dany podmiot wykonuje jakiś proces rzadko. Ale oprócz tego jest coraz częściej stosowana do przechowywania i dzielenia się danymi – to szczególnie wygodne, gdy wiele firm z różnymi systemami informatycznymi pracuje nad jednym projektem. Z technicznego punktu widzenia nie ma już w informatyce takiego zagadnienia, którego nie da się przenieść do chmury.
Czy ucieczka do chmury to sposób na kryzys?
Świetnym przykładem są niektóre stanowe departamenty transportu (DoT) w USA, które wdrożyły nasz system wydawania pozwoleń na przejazd. Taki dokument jest niezbędny, gdy firma spedycyjna chce przewieźć towar niebezpieczny lub o nietypowych wymiarach. Zawiera on m.in. opis trasy, której ze względów bezpieczeństwa kierowca musi się ściśle trzymać. Jej wyznaczenie wymaga skomplikowanej analizy wielu danych, m.in. o skrajni drogi czy cechach mostów i wiaduktów. Koszt systemu, który to potrafi, to około 10 mln dol. Ale dzięki temu, że nasze rozwiązanie działa w chmurze, DoT-y otrzymują je za darmo! W zamian chcemy raptem 25 centów za każdą wydaną decyzję. Najciekawsze, że system, choć dostępny na rządowej witrynie „gov”, tak naprawdę działa na naszych serwerach.
Rozmawiał Jerzy Królikowski
powrót
|