Katarzyna Pakuła-Kwiecińska
Dariusz P. Kowalik (1956-2013)
8 września po długiej i ciężkiej chorobie zmarł Dariusz Piotr Kowalik. Sąsiedzi napisali o Nim w nekrologu: człowiek prawy, i na tym można byłoby poprzestać. Całe swoje życie zawodowe związał z WPG, ale praca nie była jego jedyną pasją.
Urodził się 8 stycznia 1956 r. w Gdańsku. Studia na Wydziale Geodezji i Kartografii Politechniki Warszawskiej ukończył w 1982 r. W Warszawskim Przedsiębiorstwie Geodezyjnym przepracował 30 lat. Był wybitnym specjalistą z zakresu geodezji inżynieryjnej (uprawnienia zdobył w 1988 r.), podejmował się wykonania skomplikowanych prac geodezyjnych, czego przykładem z ostatniego okresu może być obsługa budowy Świątyni Opatrzności Bożej w Wilanowie. W latach 80. obsługiwał warszawskie osiedla mieszkaniowe, później centra handlowe (Targówek, Reduta, Castorama, Selgros, Wola Park). Kierował pracami geodezyjnymi przy przebudowie ciągów komunikacyjnych (al. Jana Pawła II, al. Wilanowska, Puławska) czy przy budowie niedawno otwartego odcinka trasy S2.
Był postacią nietuzinkową i bezkompromisową, słynął z ciętych ripost. Wprowadził do zawodu wielu młodych geodetów i był dumny z ich sukcesów. Sam intensywnie uczył się przez całe życie, ale z oburzeniem przyjmował próby narzucenia geodetom obowiązku permanentnego dokształcania. Z takim samym oburzeniem podchodził do wszelkich sytuacji, kiedy „duży” wykorzystywał „małego”. Dotyczyło to zarówno kontaktów obywatela z urzędem, użytkownika oprogramowania z koncernem go wytwarzającym czy po prostu relacji podwładnego z szefem. Zawsze stawał po stronie prawa i swobód obywatelskich. Wymagał od innych, ale przede wszystkim od siebie. Był ambitny, skrupulatny i pracowity. Otwartość na nowe technologie łączył z żelazną zasadą wielokrotnych, niezależnych kontroli. Zanim coś zmierzył, zawsze najpierw pomyślał. Był inżynierem z krwi i kości, jakich dzisiaj ze świecą szukać. Kiedyś mówiło się „przedwojenny inżynier”, co oznaczało najwyższy profesjonalizm. On był właśnie takim inżynierem z zasadami, choć z drugiego powojennego pokolenia...
Pełna treść artykułu w październikowym wydaniu GEODETY
powrót
|