Opracowanie redakcji na podstawie materiałów GIG
Zdjąć klapki z oczu
Jak mitręga administracyjna pożera czas i pieniądze, jak pozbawia obywateli inicjatywy, jak podważa zaufanie do państwa i hamuje gospodarkę – wszystko to w liście otwartym skierowanym do geodetów w imieniu inwestorów i właścicieli nieruchomości. W odpowiedzi prezes Geodezyjnej Izby Gospodarczej Bogdan Grzechnik przedstawia plan naprawy geodezji. Ale nawet jeśli GGK go wysłucha, to czy coś z tym zrobi?
Inwestorzy i właściciele nieruchomości w liście otwartym opublikowanym przez Geodezyjną Izbę Gospodarczą domagają się, aby inwestycje były obsługiwane szybciej i bardziej profesjonalnie. Aby podstawowe rejestry publiczne, z których korzystamy i płacimy na nie podatki, tj. ewidencja gruntów i budynków (EGiB) oraz geodezyjna ewidencja sieci uzbrojenia terenu (GESUT), były założone dla całego kraju, w pełni aktualne, dokładne i wiarygodne. Wypisy czy wyrysy z tych rejestrów powinny być udostępniane nieodpłatnie drogą internetową. To, że EGiB, za którą odpowiada administracja publiczna, nie jest ani w pełni aktualna, ani zsynchronizowana z księgami wieczystymi, ani (w większości przypadków) nie zawiera granic nieruchomości ustalonych według stanu prawnego, powoduje dla właścicieli i inwestorów, a także dla całej gospodarki, ogromne perturbacje i wielkie szkody. A oto konkretne sytuacje wymienione w liście, które najbardziej utrudniają obywatelom życie i wstrzymują rozwój naszego kraju.
• Inwestorzy (I) Pod budowę zakładu produkcyjnego zamierzamy kupić nieruchomość, która ma księgę wieczystą założoną w latach 50. Sprawdziliśmy, że w księdze jest mapa podziału, na podstawie której wpisano tam powierzchnię. Granice działki są granicami według stanu prawnego. Ale na gruncie nie ma ani ogrodzenia, ani znaków granicznych. Z uzyskanego od sprzedających wyrysu i wypisu z EGiB wynika, że w ewidencji jest inna powierzchnia i inne granice niż te pierwotne w KW. Notariusz nie chce sporządzić aktu, bo jest rozbieżność. Wygląda na to, że sąsiad 10 lat temu zajął pas gruntu i go użytkuje. Urzędnicy twierdzą, że trzeba ten wyrys złożyć w KW i sąd poprawi wpis w księdze. Tłumaczymy, że to jest jakieś nieporozumienie, bo to starosta przy zakładaniu ewidencji popełnił błąd i powinien go natychmiast poprawić. A proponowanym działaniem fałszuje się dobry zapis w KW. Przepis ustawy o księgach wieczystych i hipotece, który mówi, że wyrys i wypis z ewidencji gruntów (bez żadnej kontroli) jest podstawą wpisu do księgi wieczystej, jest kompletnym nieporozumieniem. Przepis ten powinien być natychmiast zmieniony. Ale mimo to (bo inwestycja jest pilna) pytamy w sądzie wieczystoksięgowym, ile czasu będziemy czekali na taki wpis. Okazuje się, że do 2 miesięcy. A my mamy projekt i chcemy w ciągu pół roku zakończyć budowę!
Dowiadujemy się, co zrobić, żeby stare dobre granice zostawić, czyli poprawić źle wykonaną przez starostę EGiB. W końcu na własny koszt wynajmujemy geodetę, który analizuje dokumenty. Okazuje się, że oprócz mapy w KW nie ma żadnych danych do wznowienia granic (zaginęły). Otrzymujemy informację, że wg przepisów o ewidencji gruntów można – w procedurze modernizacyjnej – poprawić te błędne granice, ale potrzeba na to około dwóch miesięcy. Sąsiad przyzwyczaił się do zajętego pasa gruntu i składa do urzędu wniosek o rozgraniczenie, bo uważa, że mu się on należy. Pytamy, ile zakończenie takiej procedury rozgraniczeniowej będzie trwało. Okazuje się, że łącznie z wydaniem decyzji przez wójta około 3 miesięcy, a jak sąsiad się nie zgodzi na propozycje geodety zgodne z KW, to sprawa trafi do sądu na 2-3 lata.
Jesteśmy załamani, bo działka znajduje się obok naszego domu, a innej odpowiedniej dla planowanej inwestycji w pobliżu nie ma. Inwestycja padła, a chcieliśmy zatrudnić około 30 osób. Jakie straty ponosimy my, jako inwestorzy, ludzie, których chcieliśmy zatrudnić, a także Skarb Państwa, można bardzo łatwo policzyć. A podobnych przypadków w kraju są setki, jeśli nie tysiące. Kto za to odpowiada? Może warto, aby władze geodezyjne zainteresowały się tym i sprawiły, żeby geodezja nie była jednym z hamulcowych przy realizacji inwestycji...
Pełna treść artykułu w lutowym wydaniu GEODETY
powrót
|