Tomasz Dąbrowski
Uciec ze skansenu
Państwowy zasób geodezyjny i kartograficzny – dotychczasowa rola oraz spodziewane miejsce w geodezji XXI wieku
Państwowy zasób geodezyjny i kartograficzny wywodzi się wprost z organizacji państwowej służby geodezyjnej i kartograficznej narzuconej Polsce w czasach stalinowskiego reżimu w latach 50. i ściśle naśladującej wzorce wypracowane u Wielkiego Brata. Ówczesna idea totalnego zniewolenia społeczeństwa wymagała bezwzględnego panowania nad całym obiegiem oficjalnej informacji. Królowała zasada, że wszystko, co nie jest dozwolone, jest zabronione.
Początkowo na zasób składały się głównie mapy i operaty pomiarowe zagrabione mierniczym przysięgłym, których biura przemocą zlikwidowały w roku 1950 siły Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Ten grzech pierworodny do dzisiaj ciąży nad koncepcją tworzenia zasobu, a w dużej mierze nie jest od niego wolna cała organizacja państwowej służby geodezyjnej i kartograficznej.
Monopol administracji Monopol państwowy w geodezji (czytaj: monopol administracji) nadal ma się bardzo dobrze pomimo całkowitej zmiany ustroju politycznego i gospodarczego w Polsce. Wcale nie przeszkadza mu istnienie prywatnego wykonawstwa, gdyż cała działalność naszej branży została za pomocą Prawa geodezyjnego i kartograficznego oraz ustaw pokrewnych skutecznie opanowana i scentralizowana przez GUGiK i rozbudowaną administrację geodezyjną. To właśnie urzędnicy z góry wiedzą najlepiej, jakie potrzeby powinni mieć użytkownicy najszerzej rozumianej informacji geodezyjnej. W tym swoistym zniewoleniu nauki i techniki w geodezji przez administrację poczesną rolę odgrywa właśnie państwowy zasób geodezyjny. To nasza administracja wydaje standardy określające ściśle treść i zakres informacji, które mają trafiać od wykonawców usług geodezyjnych do zasobu. Standardy z założenia mają być uniwersalne i optymalne, a tym samym powinny zaspokajać potrzeby możliwie najliczniejszej rzeszy użytkowników. Szkopuł w tym, że dostarczana w taki sposób informacja najczęściej nie spełnia oczekiwań poszczególnych użytkowników opracowań geodezyjnych, oczywiście poza samą administracją geodezyjną. Tymczasem reglamentacyjnymi przepisami o prowadzeniu zasobu objęto praktycznie wszelkie rodzaje działalności geodezyjnej, co tworzy w branży swoisty skansen, w którym kustoszami są właśnie urzędnicy. Szczególną rolę w umacnianiu centralnego dozowania i reglamentowania informacji geodezyjnej odgrywają przepisy o tajemnicy państwowej i służbowej w obecnym wydaniu. W dobie coraz powszechniejszego i nieograniczonego dostępu do globalnej informacji utajnianie zdjęć lotniczych i satelitarnych zakrawa na kpinę. Informacje zastrzeżone powinny dotyczyć tylko takich dziedzin, gdzie tajemnicę rzeczywiście da się utrzymać. Zasób geodezyjny i kartograficzny w obecnej postaci jest niebawem skazany na klęskę i odrzucenie. I będzie to tym dotkliwsze, im dłużej będziemy się przy tym anachronizmie upierali. Sztuczne utrzymywanie monopolu państwa i reglamentacja informacji geodezyjnej już wkrótce doprowadzi do marginalizacji naszej branży. Jedynie powszechne i praktycznie bez ograniczeń dostarczanie przygotowanych profesjonalnie informacji, których żądają użytkownicy (klienci), może powstrzymać ich przed korzystaniem z innych – poza geodezyjnych źródeł. Dzisiejsza struktura i organizacja państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego bardzo mocno odstaje od realiów nowoczesnego społeczeństwa informacyjnego w coraz większym stopniu komunikującego się przez Internet. Informacja geodezyjna (a szerzej – informacja geograficzna) jest wprost stworzona do włączenia w system globalny, który nie uznaje żadnych ograniczeń terytorialnych i formalnych. Niezbędnym warunkiem wejścia geodezji w nowoczesne systemy wymiany danych jest porzucenie tendencji do ciągłego ograniczania swobody przepływu informacji poprzez jej urzędowe reglamentowanie. Wymaga to więc zupełnie nowego podejścia do zasobu rozumianego przede wszystkim jako podstawowe źródło danych służących do lokalizowania obiektów i zjawisk na Ziemi i w przestrzeni okołoziemskiej. Na razie informatyzacja i modernizacja zasobu (w tym tzw. katastru) kuleje i nie może być inaczej, gdyż w praktyce przeprowadza się je w myśl zasady, że „należy wszystko zmienić tak, aby wszystko zostało po staremu”. Oznacza to, że dominująca rola administracji ma być celem nadrzędnym przy każdej próbie reformy. Mając pełną świadomość, że wszelkie ogłaszane dotąd przez kolejne ministerstwa oraz GUGiK cząstkowe i kompleksowe plany reform oraz terminy ich realizacji kolejno brały w łeb z powodu zwykłego „oporu materii”, jestem przekonany, że i obecnie nie będzie inaczej. Państwowy zasób geodezyjny i kartograficzny – będący dumą naszej administracji – budzi wątpliwy podziw u specjalistów z Zachodu, którzy bardzo często mawiają z przekąsem: „to, co robicie, jest naprawdę wspaniałe, ale nas na to nie stać, bo jesteśmy za biedni!”. Zgadzam się z nimi bez zastrzeżeń. Dalsze prowadzenie zasobu w takiej postaci to ogromne marnotrawstwo sił i środków przynoszące niewspółmiernie niskie efekty w stosunku do ponoszonych nakładów.
Pełna treść artykułu w sierpniowym wydaniu GEODETY
powrót
|