Zygmunt Szumski
Nie myli się, kto nic nie robi
W nawiązaniu do artykułu „Muzeum techniki czy skansen”, GEODETA 8/2002
|
Zwróćcie Państwo uwagę, że w życiu – jak w mediach – kolportuje się wyłącznie informacje niezwykłe, a spośród nich najczęściej złe. Prawie się nie zdarza, żebyśmy powiedzieli o kimś kilka ciepłych słów. „Trzeba umrzeć, żeby usłyszeć o sobie co dobrego”. Najczęściej chwytamy za pióro wówczas, gdy coś nas wzburza. „Przypieprzamy” bliźnim z uciechą, a im bardziej uszczypliwie, tym większy zyskujemy poklask. Jednakże, czyniąc tak, można kogoś skrzywdzić. Gdy się kopnęło przypadkiem, trzeba przeprosić, ale gdy dokonało się tego z rozmysłem, a niezasłużenie, wtedy zwykłe „przepraszam” nie wystarcza. Mam nadzieję, że GEODETA, chętnie udzielając mi łamów na ostre polemiki, także i teraz, gdym nabroi ł, miejsce znajdzie. Wydaje mi się, że ma to walor dydaktyczny, widzieć, jak znany z ciętości języka i zajadłości w tropieniu cudzych błędów facecjonista „kaja się jak szczeniak, co nasikał koło szafy”. A na pewno ma to związek z szerzeniem dobrych obyczajów, co w GEODECIE jest cenione.
Komu „dokopano” Tak się złożyło nieszczęśliwie, że dwa artykuły krytyczne: prof. Łyszkowicza „Supergeoida czy kolejny bubel” oraz mój „Muzeum techniki czy skansen” znalazły się w tym samym numerze GEODETY, na dodatek po sąsiedzku. Piszę „nieszczęśliwie”, bo moim zamiarem nie było „dokopanie” człowiekowi, na którym się krytyka zogniskowała. Chodzi o dr. inż. Ryszarda Pażusa, moim zdaniem człowieka zasłużonego, szczególnie w ostatnich latach, gdy dyrektorował Departamentowi Geodezji GUGiK. Na dodatek wydarzyło się to zaraz po jego odejściu ze stanowiska. Taki zbieg okoliczności nieodparcie nasuwa wrażenie zorganizowanej nagonki, w której nie zamierzam uczestniczyć.
A co zrobił Dwoma głównymi polami zaangażowanego działania dyrektora Pażusa były technologia GPS i standardy. Są to obszary o charakterze podstawowym, przez wiele lat zapuszczone, bo zawsze brakuje pieniędzy, a wszystko, co nie pachnie bezpośrednio przychodami dla budżetu (jak kataster), spycha się stale na plan dalszy. Pierwsza grupa prac dotyczyła udostępnienia wysokiej precyzji technologii GPS: - ASG-PL – Ryszard Pażus od podstaw budował, nieukończone jeszcze, wielkie przedsięwzięcie aktywnej sieci geodezyjnej, poczynając od studium wykonalności, poprzez przygotowanie i zorganizowanie przetargów aż po sformułowanie kluczowych decyzji technologicznych. - Model geoidy – kto się interesował wykorzystaniem GPS do otrzymania składowej h, ten wie, że bez geoidy tego „nie ugryzie”. Dlatego naturalnym dopełnieniem prac nad ASG było opracowanie modelu geoidy. Dzielenie na czworo teoretycznego włosa, nawet gdy uzasadnione (wspomniany artykuł prof. Łyszkowicza), absolutnie nie umniejsza wartości opracowanego modelu. Dla potrzeb praktycznych jest on w zupełności wystarczający.
Pełna treść artykułu w październikowym wydaniu GEODETY
powrót
|