Rozmawiała Barbara Stefańska
Teodolitem i piórem
Rozmowa z Wojciechem Albińskim, geodetą, który 40 lat spędził w Afryce, a od dziesięciu pisze opowiadania
BARBARA STEFAŃSKA: Polska lat 60. i obecna to dwie różne rzeczywistości. Jakie zmiany dostrzega pan po powrocie do kraju?
WOJCIECH ALBIŃSKI: Niewiele się zmieniło, za mało. Język jest trochę inny, np. weszły do użytku takie słowa, jak „fajnie”, „dobra, dobra”.
Jak pan wspomina studia geodezyjne na Politechnice Warszawskiej? Bardzo dobrze. To był przyjemny okres. Miło wspominam doktora Kazimierza Bramorskiego oraz kolegów Gralińskiego i Sławińskiego.
Dlaczego wybrał pan ten kierunek studiów? Wydawało mi się, że wykształcenie geodezyjne pozwoli mi podróżować i poradzić sobie w każdej sytuacji. I rzeczywiście, na początku bardzo dużo jeździłem po polskich wsiach, PGR-ach. Ogromnie mnie to cieszyło, że poznałem kraj od podszewki. Zatrudnienie znalazłem w urzędzie wojewódzkim oraz w firmie Hydroprojekt.
W czasie studiów publikował pan w znanym dwutygodniku literackim „Współczesność”. Dlaczego po tym wczesnym starcie przestał pan pisać? Pisanie było moim hobby. Nie myślałem, że stanie się centralną linią życia. Ale po latach przyjaciele, szczególnie redaktor Marek Nowakowski, namówili mnie, żebym ponownie zaczął publikować.
W jaki sposób znalazł się pan za granicą w 1963 roku? Pojechaliśmy z żoną na wycieczkę do Francji i nie wróciliśmy. Zatrzymaliśmy się na kilka lat w Szwajcarii. Tam przypadkiem udało mi się znaleźć pracę. Zwiedzaliśmy pewnego razu Genewę, piękne miasto, z dwoma przygodnie spotkanymi znajomymi. Jeden z nich zwrócił uwagę na szyld z napisem „Pierre Gilbert, géomètres officiel”, czyli mierniczy przysięgły. Wszedłem do tej kamienicy z czasów Kalwina i moim łamanym francuskim porozmawiałem z właścicielem firmy. Powiedział: Dobrze, pracuj u mnie. Bardzo mnie to zaskoczyło, ale otworzyła się przede mną wielka szansa. Zostałem zatrudniony przy pracach katastralnych. Wówczas wykorzystywaliśmy jeszcze dalmierze optyczne. A poza tym nauczyłem się francuskiego i teraz bardzo lubię ten język...
Pełna treść wywiadu w majowym wydaniu GEODETY
powrót
|