Jerzy Przywara, Katarzyna Pakuła-Kwiecińska
Wrocław to dachy!
Rozmowa GEODETY ze Stefanem Dunin-Wąsowiczem – prezesem firmy Tele Atlas Polska i Robertem Rutkowskim – kierownikiem Działu Teledetekcji i Projektów Specjalnych
|
GEODETA: Jak to się stało, że firma Tele Atlas ukierunkowana na całym świecie na tworzenie map do nawigacji samochodowej zabrała się w Polsce za trójwymiarowy model Wrocławia? STEFAN DUNIN-WĄSOWICZ: Spółka Tele Atlas Polska, którą kieruję, de facto nie jest firmą geodezyjną. Od samego początku firmy tworzenie map cyfrowych związane było z rynkiem nawigacji samochodowej. Dopiero później poszliśmy w kierunku nawigacji personalnej i wykorzystania tego samego zasobu w zastosowaniach GIS-owych. Podstawową informację dostarcza mapa wektorowa, a właściwie graf nawigacyjny. Ale żeby ten graf zrobić, trzeba do tego bardzo wiele materiałów. Należy je: zebrać, przejrzeć, zwektoryzować, skompilować, uaktualnić. Kiedyś wystarczał prosty graf, w przyszłości jego reprezentacja powinna być trójwymiarowa, a atrybucja – o wiele bogatsza. Dlaczego podjęliśmy się budowy modelu 3D dla Wrocławia? Jest to miasto szalenie dynamicznie rozwijające się zarówno pod względem gospodarczym, jak i naukowym czy kulturalnym. Udało nam się wpisać w tę dynamikę, z czego jesteśmy dumni. Równocześnie jednym z elementów naszej daleko idącej strategii jest budowanie modeli 3D. Tego typu projekty pilotowe robimy w Niemczech, USA, Chinach – różnymi metodami, różnymi technologiami. Naszą intencją jest dostarczać wkrótce klientowi dane 3D z półki, tak jak dzisiaj dostarczamy modele 2D. Oczywiście zamówienia publiczne na modele 3D zwykle zmuszają wykonawcę do uzyskania znacznie wyższych dokładności niż tego oczekuje rynek nawigacyjny. Czy z tego można wyciągnąć wniosek, że spółka Tele Atlas Polska na razie nie będzie chciała się pozbywać swojego działu zajmującego się wykonywaniem np. modeli 3D i map topograficznych? SD-W: Rozważamy różne scenariusze, w tym i takie, w których ten dział byłby wzmocniony poprzez nawiązanie ścisłej współpracy z partnerami z zakresu teledetekcji.
Jak konkretnie miałoby to wyglądać? Pojawiły się pogłoski, że ta część spółki zostanie wydzielona z Tele Atlas Polska. SD-W: Jesteśmy dumni z osiągnięć polskiego oddziału Tele Atlasu. Dział, który zajmuje się m.in. modelami 3D i TBD, jest wysoko wyspecjalizowany, zatrudnia znakomitych fachowców, lecz jest ukierunkowany raczej na zarządzanie projektami niż ich wykonywanie. Mamy bardzo dobre wyniki właśnie w tworzeniu modeli 3D i jesteśmy otwarci na współpracę w tym sektorze z innymi firmami, żeby osiągnąć efekt skali. Występujemy w konsorcjach, współpracujemy z wieloma podmiotami zarówno polskimi, jak i zagranicznymi, i na pewno ta współpraca będzie się nadal rozwijać. Jeśli ktoś z tego wyciąga jakieś wnioski, to jego sprawa.
Czy Tele Atlas można określić jako spółkę belgijską? SD-W: Korzenie firmy są w Belgii, siedziba znajduje się w Holandii, kapitał jest mieszany – holenderski i amerykański, a po zakupie firmy Geographic Data Technologies Inc. w USA spółka stała się dosłownie międzynarodowa. Działa zresztą na całym świecie, a np. projekt wrocławski został wykonany przez Tele Atlas jako lidera konsorcjum we współpracy ze spółką francuską.
Czy sukces Tele Atlasu na świecie bierze się ze skali przedsięwzięcia, czyli: dużo a tanio? SD-W: Sukces wynika z modelu biznesowego, który opiera się na różnicy pomiędzy tempem wzrostu rynku i kosztów. Na świecie rynek nawigacyjny wzrasta średnio o 20-30% rocznie. Nasze koszty oczywiście też wzrastają, ale nie tak szybko. Występuje więc proces kapitalizacji na zakumulowanym zasobie bazy nawigacyjnej. Naszym podstawowym „narzędziem” do zbierania danych jest samochód pomiarowy, polski wynalazek zespołu inżynierskiego z Łodzi, opracowany jeszcze z inicjatywy spółki PPWK [więcej w NAWI z grudnia 2004 r. – red.], która nie mogła zrealizować tych ambitnych zamierzeń z uwagi na ograniczenia finansowe. Wypracowała ona natomiast podstawowy element technologiczny, który dzisiaj w Tele Atlasie jest bardzo dynamicznie rozwijany i stanowi jedno z podstawowych źródeł danych. W styczniu 2007 r. będziemy mieli 50 samochodów, z czego połowa będzie pracowała w Europie, a druga połowa w USA. Będą jeździć i zbierać dane z ponad miliona kilometrów na każdym z tych kontynentów.
Pełna treść artykułu w styczniowym wydaniu GEODETY
powrót
|