Jerzy Przywara
O dziobaniu
Krew człowieka zalewa, jak słucha pokrętnych wyjaśnień i naciąganych interpretacji, tego bełkotu niedouków po prawie i geodezji. Tego chóru dyletantów i nawiedzonych, którzy wmawiają nam, że starosta jest nad Sejmem, a województwo jest wielkie jak kontynent.
|
Zadajesz sobie, bracie, wtedy pytanie, czy warto walić głową w ten mur głupoty i zawiści spojony obojętnością. Myślisz wtedy, że to może ty nie masz racji, że zwariowałeś. No przyznaj, że czasami tak myślisz. Ale przecież to Ziemia kręci się wokół Słońca, nie odwrotnie, a woda płynie z góry do dołu, bo takie są prawa fizyki, odporne, bracie, na łgarstwa i brak logiki. Prawa, które warto znać.
Zupełnie inne prawa mówią, że nie wolno grzebać na cudzym podwórku, i że nie można się szarogęsić. To tzw. zasada „kolejności dziobania”. Z jednej strony regulują ją przepisy, z drugiej – zwykły pragmatyzm. Taki starosta czy geodeta powiatowy (np. w powiecie warszawskim zachodnim) może nie znać praw fizyki. Może, bracie, nie wiedzieć, co to grawitacja, entropia czy teoria strun. Ale, do cholery, o kolejności dziobania powinien był słyszeć!...
Pełna treść artykułu w grudniowym wydaniu GEODETY
powrót
|