Adam Linsenbarth, Jerzy Przywara
Największe korzyści odniosła nauka
Rozmowa z generałem Mirosławem Hermaszewskim, pierwszym i jedynym polskim kosmonautą, w 25. rocznicę lotu
|
Jakie były początki Pana fascynacji lataniem? Od dzieciństwa interesowała mnie Ziemia z wysokiego pułapu. Namiętnie obserwowałem ptaki krążące w kominach termicznych, potem sam latałem szybowcem. Jakoś ciągnęło mnie „do góry” i zawsze miałem marzenia związane z lataniem. No i zrealizowałem je, jak nikt inny.
Jak wyglądała selekcja kandydatów do tego pamiętnego lotu? Spośród najlepszych pilotów w kraju wybrano kilkunastu z największym doświadczeniem w lataniu samolotami odrzutowymi. Po trzymiesięcznych badaniach w Warszawie, Mrągowie i Zakopanem zostało nas pięciu. Przyjechała komisja z ZSRR, wybrała czterech z nas, a już w listopadzie 1976 roku pojechaliśmy na testy do Gwiezdnego Miasteczka. Było z nami czterech Niemców i czterech Czechów. Po trzech tygodniach morderczych badań odpadło dwóch Czechów i dwóch Niemców, a wszyscy Polacy zostali. Każdy z nas był pełen nadziei. Kolejna selekcja nastąpiła po konsultacjach szefa Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej prof. Stanisława Barańskiego, przewodniczącego Komitetu Badań Kosmicznych i Satelitarnych PAN prof. Jana Rychlewskiego oraz ówczesnego ministra obrony narodowej. Zakwalifikowano mnie i ppłk. Zenona Jankowskiego. Na początku grudnia 1976 roku znów byliśmy w Gwiezdnym Miasteczku, tym razem już na szkoleniu.
Czy wymiary ciała odgrywały jakąś rolę przy selekcji? Do tej pory krąży jeszcze mit, że kosmonauta musi być niski, krępy. Tymczasem jedyne ograniczenie to odległość od czubka głowy do siedzenia, która nie mogła przekroczyć 96 cm, ja miałem 92. Głównym moim atutem były wyniki testów zdrowotnych i psychologicznych, a także duża elastyczność układu krążenia (w stanie nieważkość i przeciążenia) oraz błędnika.
Jak wyglądały przygotowania do lotu? Półtoraroczny trening obejmował szerokie spektrum: przygotowanie fizyczne, psychologiczne (niezmiernie ważne) oraz techniczne (dynamika lotu kosmicznego, nawigacja kosmiczna, medycyna kosmiczna, systemy pokładowe). Od pierwszego dnia lekarze ostro się do nas zabrali. Co tydzień wykonywali poszerzone badania, a raz na miesiąc – dwudniowe badania laboratoryjne. Codziennie odbywał się trening błędnika i układu sercowo-naczyniowego oraz równolegle wyrabianie wysokiej wytrzymałości fizycznej – od porannej zaprawy przez dwugodzinne ćwiczenia południowe do wieczornego treningu wysiłkowego. Biegałem po 15 km, jeździłem rowerem i na nartach, pływałem. Trzeba było narzucić sobie absolutnie „higieniczny” tryb życia. Czas na zgłębianie problematyki naukowej przyszedł dopiero pół roku przed startem. Mieliśmy dobry sztab specjalistów, którzy zadbali o naszą wiedzę teoretyczną z dziedziny: medycyny, biologii, techniki i geofizyki. Zapoznali nas z zakresem i celem eksperymentów, metodologią wykonania i sprzętem, którym mieliśmy się posługiwać. Wszystkie eksperymenty wcześniej przećwiczyliśmy na Ziemi.
Czy przygotowania obejmowały też loty samolotami? W lipcu i sierpniu 1977 roku przechodziliśmy 35-godzinny indywidualny trening lotniczy na MIG-ach 21, którego celem było podtrzymanie kondycji lotniczej. Lataliśmy także w grupach. W trakcie tych ćwiczeń badano naszą podzielność uwagi i zdolności operatorskie.
Pełna treść artykułu w czerwcowym wydaniu GEODETY
powrót
|