Jerzy Przywara
Fałszywy nadzór
Okazuje się, że wykończyć geodetę uprawnionego jest bardzo łatwo. Wystarczy donos obywatela. I nie ma co liczyć na sprawiedliwość wojewódzkiego inspektora nadzoru geodezyjnego i kartograficznego czy głównego geodety kraju.
Geodecie pozostaje tylko bronić się do upadłego przed sądem. A przecież zanim GGK nałoży karę, nadzór powinien ze szczególną skrupulatnością zbadać sprawę. W przypadku Krystyny K. nie zrobili tego ani mazowiecki WINGiK, ani odpowiedni departament w Głównym Urzędzie Geodezji i Kartografii.
W 2001 roku obywatel Józef K. zlecił geodecie uprawnionemu Pawłowi D. wytyczenie granic swej działki, bo podejrzewał, że znalazł się na niej mur graniczny zbudowany przez sąsiada Z. Geodeta wykonał zadanie, jak umiał. Dane ewidencyjne wzięte z PODGiK zamienił na paliki, „skasował” klienta i pojechał do domu. Gdyby wtedy przyłożył się do roboty, nie byłoby ciągnącej się już 10 lat historii. Niestety, u geodety D. podejrzeń nie wzbudziło to, że działka pana K. wytyczona według danych z ośrodka jest przesunięta niemal równolegle względem spornego ogrodzenia. Ze sporządzonego przez D. szkicu wynikało więc, że sąsiad Z. zagarnął kawałek własności Józefa K. W związku z tym K. zażądał przesunięcia ogrodzenia, a ponieważ Z. tego nie zrobił, K. poszedł po sprawiedliwość do sądu.
W czerwcu 2003 roku Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy wydał wyrok zaoczny, w którym nakazał usunięcie ogrodzenia. Z. się z tym nie zgodził, złożył więc odwołanie i wniósł o powołanie biegłego ds. geodezji i kartografii, by ten przedstawił prawdziwy przebieg granicy. Dlatego w grudniu 2005 r. sąd ponownie musiał pochylić się nad sprawą. Po zapoznaniu się z opinią biegłego, którym była Krystyna K., wydał wyrok przeciwny do poprzedniego (!). Sąd nakazał bowiem uchylenie w całości wyroku z 2003 roku. Dodatkowo zasądził od Józefa K. na rzecz sąsiada zwrot kosztów sądowych (4150 zł). Opinia biegłej zawierała wnioski wyciągnięte po analizie dokumentacji i pomiaru kontrolnego. Wynikało z nich m.in., że: • sporny fragment ogrodzenia jest postawiony prawidłowo, co potwierdzało także archiwalne opracowanie z 1974 roku znajdujące się w PODGiK, • z opracowania archiwalnego nie skorzystał geodeta uprawniony D., • geodeta uprawniony D. nie okazał wytyczonych granic właścicielom sąsiednich działek i nie sporządził stosownego protokołu, • powierzchnie działek pozwanego i powoda mają wielkości wykazane w hipotece i ewidencji gruntów, • współrzędne granic działek pokazanych na mapie z PODGiK i te zmierzone kontrolnie w kwartale ulic (gdzie leży nieruchomość Józefa K.) generalnie nie pokrywają się ze sobą. Uzupełnieniem opinii były dwie mapy. Mapa przeglądowa pokazywała rozbieżności pomiędzy ewidencją i pomiarem kontrolnym kilkunastu działek. Na drugiej uwidoczniono przebieg granic działek powoda i pozwanego (faktyczny i ten z mapy urzędowej). Z opinii jasno wynikało, że to, co stoi na gruncie, jest w dobrym miejscu, a to, co „stoi” na zdigitalizowanej mapie, którą posługiwał się geodeta Paweł D., jest wątpliwej jakości. Reasumując, żądanie Józefa K. przesunięcia granicy (i ogrodzenia) było bezpodstawne. Opinia i mapa powstały m.in. na podstawie dokumentów pozyskanych z ośrodka dokumentacji w Ożarowie Mazowieckim, w którym Krystyna K. zgłosiła swą pracę 15 stycznia 2004 r. Kiedy jednak zapadał wyrok, czyli w grudniu 2005 r., Krystyna K. – co jest ważne dla sprawy – nie pełniła już funkcji biegłego sądowego...
Pełna treść artykułu we wrześniowym wydaniu GEODETY
powrót
|