Rozmawiał Jerzy Przywara
Nie ma na co czekać
Rozmowa z Aleksandrem Bielickim, geodetą województwa łódzkiego, i Dariuszem Dzionkiem, dyrektorem WODGiK w Łodzi
JERZY PRZYWARA: Cały budynek przy Solnej 14 w Łodzi zajmuje geodezja? ALEKSANDER BIELICKI: Prawie cały, choć były takie pomysły, żeby nas wyprowadzić z centrum miasta. Na parterze mamy punkt sprzedaży map oraz część WODGiK. Pierwsze piętro to WBG, drugie zajmujemy my (czyli Departament Geodezji i Kartografii), trzecie – WODGiK, czwarte – Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych. A na dachu zamontowana jest stacja referencyjna GPS. W niedługim czasie planujemy duże prace adaptacyjne. Na parterze powstanie m.in. sklep (wyposażony w skaner wielkoformatowy, ploter i nagrywarki), z którego klient wyjdzie z mapą w żądanej postaci: cyfrowej lub papierowej, także przeredagowanej i drukowanej na zamówienie.
Łódzki WODGiK działa jako gospodarstwo pomocnicze? AB: Tak, chociaż forma ta nie bardzo nam się podoba. Atutem gospodarstwa pomocniczego jest jednak to, że ludzie są zainteresowani wynikami swojej pracy. Poszczególne służby, z którymi współpracujemy (np. policja, straż), prowadzą swoje bazy w różnych systemach informatycznych, w związku z czym WODGiK musi mieć taki zespół i takie wyposażenie, które umożliwią zbieranie i przetworzenie wszystkich potrzebnych dla tych służb informacji. Uważam, że w urzędzie potrzebna jest taka jednostka, zorganizowana na wysokim poziomie technologicznym, bo prywatna firma nigdy nie pozwoli sobie na wyposażenie tej klasy.
Z jakimi partnerami najwcześniej udało wam się nawiązać współpracę? AB: Z Urzędem Statystycznym w Łodzi współpracujemy od 10 lat. Już w 1999 r. mieliśmy mapę ze wszystkimi jednostkami administracyjnymi województwa, uzgodnione obwody spisowe, siatkę dróg, kompleksy leśne. W formie cyfrowej było blisko 50% treści mapy. Następnym klientem stała się straż pożarna, chociaż przekonanie ich zajęło trochę czasu. Przeważył argument, że nie ma sensu kupować dla każdej komendy oprogramowania analitycznego, skoro w prewencji uruchamialiby je może raz w roku. Z kolei, gdy wojewódzki inspektor ochrony środowiska policzył, że na wykonanie mapy do swoich potrzeb musiałby wydać 400 tys. zł, to z marszu zdecydował się podpisać porozumienie. Teraz on skupia się na szybkim budowaniu stacji ochrony środowiska, a my na mapach. Planujemy też, że w wyniku realizacji RPO dostęp do baz cywilnych uzyska sztab wojskowy, który w sytuacjach kryzysowych musi przecież współpracować ze służbami cywilnymi. Rządowy Geoportal nie zastąpi regionalnego systemu, w którym z topograficzną bazą danych połączone są informacje gospodarcze, demograficzne itp.
Ze wszystkimi poszło tak gładko? AB: Najwięcej czasu zajęło przekonanie policji. W efekcie wspólnych ustaleń zbudujemy u nas dodatkowy węzeł, z którego informacja będzie przekazywana do węzła policyjnego. Takie rozwiązanie jest niezbędne z uwagi na stosowane przez nas zabezpieczenia i wymagania policji...
Pełna treść wywiadu w czerwcowym wydaniu GEODETY
powrót
|