rozmawiała Katarzyna Pakuła-Kwiecińska
Stare, ale jare
80-lecie Obserwatorium Geodezyjno-Geofizycznego Borowa Góra
Z okazji jubileuszu 2 lipca obserwatorium zostało otwarte dla zwiedzających. Była okazja do zapoznania się zarówno z wartym milion złotych precyzyjnym grawimetrem A10, jak i zabytkowym, ale wciąż pracującym instrumentem przejściowym Zeissa z 1951 r. W czasie pikniku można też było porozmawiać z kierownictwem i pracownikami obserwatorium.
Bez sprzętu ani rusz
Mówi dr Jan Cisak, kierownik Obserwatorium Geodezyjno-Geofizycznego Borowa Góra
GEODETA: Podobno obserwatorium jest nękane przez wyładowania atmosferyczne? DR JAN CISAK: Rzeczywiście, dwa razy pioruny spowodowały poważne zniszczenia odbiorników GPS. W 2001 roku cały sprzęt na jednej ze stacji trzeba było wymienić, a trzy lata temu zostały uszkodzone odbiorniki Javad i spaliły się karty portów w komputerach. Na szczęście odbiorniki udało się naprawić. Teraz przy antenach GPS obu stacji (BOGO i BOGI) zbudowano instalację odgromową – po 4 pręty pełniące funkcję piorunochronów. Poza tym uruchomiliśmy sieć bezprzewodową do przesłania danych i porty w komputerach są już bezpieczne.
Jak zmienia się znaczenie obserwatorium w dobie pomiarów satelitarnych? Moim zdaniem jest coraz większe. Na przykład jako jedni z pierwszych w Polsce (w 2002 r.) zastosowaliśmy instrument z możliwością odbioru sygnałów GLONASS. Dzięki temu nasza stacja BOGI pracuje w IGS, czyli międzynarodowej służbie GNSS. Druga stacja (BOGO) nie należy wprawdzie do IGS, ale działa od 1996 r w sieci EPN i ma bardzo długą serię obserwacyjną. Antena stacji BOGO jest zainstalowana na kominie budynku, a antena BOGI na słupie punktu EUREF-POL 0217 – jednego z 11 pomierzonych w 1992 roku w ramach pierwszego dowiązania polskiej sieci do sieci europejskiej.
Pierwszy odbiornik na BOGO to był…? Ashtech Z12, który działał ponad 10 lat. Dopiero w 2007 r. zastąpiliśmy go nowym urządzeniem firmy Javad. „Permanentność” tych pierwszych obserwacji polegała na tym, że dane były zbierane i zgrywane o określonej godzinie raz na dobę. Pani Halinka Wrzesińska wiozła dyskietkę na przystanek i dawała kierowcy autobusu, a pani Helenka Bieniewska w Warszawie odbierała ją i przynosiła do IGiK. Stamtąd transmisja szła już internetem do Frankfurtu i Grazu. Później, w ramach postępu, w pracowni przy ul. Jasnej [dawna siedziba IGiK – red.] zainstalowaliśmy telefon połączony z komputerem. Nasz automat dzwonił tam i po uzyskaniu połączenia, które często się rwało, przesyłał dane. Dopiero od kiedy na terenie obserwatorium został zainstalowany internet, wszystko idzie gładko. ...
Pełna treść wywiadu w sierpniowym wydaniu GEODETY
powrót
|