rozmawiała Katarzyna Pakuła-Kwiecińska
Jesteśmy indywidualistami
W 75-lecie urodzin prof. Bogdan Ney, członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk, przewodniczący Wydziału Nauk o Ziemi i Nauk Górniczych, mówi GEODECIE o konkurencyjności w nauce i szkolnictwie, wysokim współczynniku skolaryzacji i o tym, że mamy się lepiej niż większość krajów na świecie.
KATARZYNA PAKUŁA-KWIECIŃSKA: Kiedy rozmawialiśmy 5 lat temu, skarżył się pan na brak czasu, doba była za krótka. Czy coś się od tamtej pory zmieniło? BOGDAN NEY: Na razie nie, ale w tym roku skończy się moja druga 4-letnia kadencja w Polskiej Akademii Nauk i liczę, że wreszcie będę miał więcej wolnego czasu.
Lista funkcji publicznych, które pełni pan w różnych instytucjach i gremiach, jest nadal imponująca. Jak pan to wszystko ogarnia? Na szczęście niektóre z tych ciał zbierają się rzadziej niż Rada Bezpieczeństwa ONZ. Im rzadziej, tym ważniejszy organ, czego przykładem może być Państwowa Rada Geodezyjna i Kartograficzna (śmiech).
Pięć lat temu wprowadzono duże zmiany w organizacji nauki w Polsce. Rada Nauki zastąpiła Komitet Badań Naukowych. W polityce społecznej są pewne mody, które biegną po sinusoidzie. Na jednej krawędzi jest samorządność, i to przyświecało utworzeniu KBN po wielkiej zmianie ustrojowej. Na drugiej krawędzi jest centralizacja, czyli odpowiedzialność najwyższych organów państwowych za politykę i jej realizację. Po wypróbowaniu pierwszej koncepcji została wprowadzona ta druga z uzasadnieniem, że państwo najlepiej wie, czego oczekuje od nauki i co chce finansować. Przekształcenie KBN, popierane przez większość instytucji, które się w tej sprawie wypowiadały, doprowadziło do powstania Rady Nauki, która tylko częściowo jest oparta na wyborach.
Czy to jest dobre rozwiązanie? Dobrym pociągnięciem było zgromadzenie tzw. priorytetów badawczych, niestety, w wielkiej ilości 1 metra sześciennego (śmiech). Taką objętość miały propozycje, jakie napłynęły z różnych źródeł, nie tylko od naukowców zajmujących się naukami podstawowymi, ale również np. marszałków województw, czyli użytkowników. To dało podstawę do sformułowania wieloletnich programów badań naukowych. 18 marca Sejm przyjął pakiet ustaw dotyczących nauki, w tym utworzenia Narodowego Centrum Badań i Rozwoju jako instytucji odpowiedzialnej za kluczową z punktu widzenia państwa problematykę naukową. Te zmiany generalnie idą we właściwym kierunku. Można interpretować to tak, że oto państwo tworzy program badań naukowych, które mają podpierać różne dziedziny działalności publicznej.
Skoro państwo daje pieniądze, to decyduje na co. Oczywiście. W moim przekonaniu większa część środowiska naukowego zawsze wyznawała tę zasadę i oczekiwała większej inicjatywy i roli państwa w badaniach naukowych. Natomiast jedna rzecz pozostała, niestety, kiepska, a mianowicie finansowanie. Problem nadal istnieje, choć środki unijne nieco go złagodziły. Ale to złagodzenie ma charakter przejściowy. Z czego nauka skorzystała znacząco? Ze środków inwestycyjnych pochodzących z UE. Zarówno szkoły wyższe, jak i instytuty PAN oraz resortowe korzystały i nadal jeszcze z tego korzystają. Na przykład Instytut Oceanologii PAN uzyskał bardzo wysokie finansowanie badań morza.
A jak wygląda sytuacja resortowego Instytutu Geodezji i Kartografii? Pięć lat temu z troską pochylał się pan nad jego kondycją. I jako przewodniczący Rady Naukowej nadal się pochylam. Nowelizacja ustawy prowadzi m.in. do – według mnie niepotrzebnej – zmiany nazwy w instytutach resortowych. Dotąd nazywały się one jednostkami badawczo-rozwojowymi (JBR), dość trafnie z punktu widzenia ich funkcji. Teraz mają to być instytuty badawcze (IB), czyli bliżej nauki.
Bliżej nauki, to znaczy dalej od praktyki? Przynajmniej nazwa sugeruje pomijanie praktyki, ale mam nadzieję, że za zmianą nazwy nie pójdzie odchodzenie od potrzeb praktyki i współdziałania z nią. Może to być też spowodowane rozwijaniem centrów badawczo-rozwojowych (CBR), czyli prywatnej nauki związanej z przemysłem i innymi instytucjami. Ma to być czwarty pion w nauce obok szkół wyższych, instytutów PAN (których mamy 78) oraz dotychczasowych JBR (po zmianie IB).
Dobrze, że pan wspomina o prywatnej nauce… W Polsce to raczej nie wspomnienie, tylko perspektywa. Na przykład w Japonii nauka w większości jest finansowana spoza budżetu państwa, podobnie jak w wielu innych krajach wysoko rozwiniętych. Powstawanie CBR-ów państwo u nas popiera i dobrze, że tak się dzieje. To też może być przyczynkiem do odejścia od nazwy JBR, żeby instytuty badawcze nie mieszały się z centrami badawczo-rozwojowymi. Prezes Florian Romanowski w OPEGIEKA Elbląg tworzy taki CBR w geodezji. ...
powrót
|