Skoro nie widać różnicy…
W branży geodezyjnej często spotykamy się z opinią, że wyższa cena precyzyjnego sprzętu satelitarnego jest tylko dopłatą za lepsze logo. Jednak wbrew pozorom różnice między poszczególnymi instrumentami są spore i mogą przekładać się wprost na komfort pracy.
W kuluarach geodezyjnych konferencji można zasłyszeć opinie, że fabryki instrumentów pomiarowych w Państwie Środka pracują na dwie zmiany. Podczas jednej wytwarzają sprzęt dla zachodnich producentów, a podczas drugiej montowane są te same instrumenty, tyle że z logo chińskich firm. Czy w takim razie coraz bogatsza oferta krajowych dystrybutorów (w tym roku to już 94 serie, w tym aż 29 nowości) to tak naprawdę jedna wielka armia klonów? Patrząc na obudowy wielu odbiorników, można by w to uwierzyć, jednak głębsza analiza ich specyfikacji pokazuje, że prawda jest bardziej skomplikowana. Co więcej, spore różnice mogą występować nawet w ofercie chińskich instrumentów. W takim razie na jakie parametry należy dziś zwracać szczególną uwagę?
Z chińskim sercem
Skoro o Państwie Środka mowa, w tegorocznym zestawieniu łatwo zauważyć skokowy wzrost liczby instrumentów bazujących już nie na zachodnich, ale na chińskich płytach odbiorczych. Choć na międzynarodowych targach Intergeo były one prezentowane od kilku lat, producenci wciąż zwlekali z wprowadzeniem ich do sprzedaży w Europie. Teraz najwyraźniej doszli do wniosku, że komponenty te są już wystarczająco dojrzałe technologicznie. Na usta ciśnie się jednak pytanie, jakie korzyści będą mieli z nich polscy użytkownicy. Niższa cena sprzętu? Większy wybór? Lepsza jakość? Możliwość łatwiejszego wdrażania własnych pomysłów? Na razie analiza zestawienia nie pozwala udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
Władimir nadaje
Słowem odmienianym w branży GNSS przez wszystkie przypadki jest dziś „zakłócanie” (względnie „spoofing”, czyli nadawanie sfałszowanych sygnałów). Jeszcze kilka lat temu dominowało przeświadczenie, że to problem czysto teoretyczny, dziś już wiadomo, że może on w każdej chwili niespodziewanie dotknąć przeciętnego geodetę.
Potwierdza to lektura norweskiej prasy z początku 2019 roku. Tamtejsze media donoszą, że od czasu natowskich ćwiczeń „Trident Juncture” mieszkańcy Laponii mają notoryczne problemy z korzystaniem z odbiorników satelitarnych. Wśród nich są również geodeci, dla których to szczególnie dokuczliwy problem. Wskutek sporadycznego zakłócania sygnałów nawigacyjnych przez rosyjskiego sąsiada muszą oni albo przerzucać się na tachimetry, albo dodatkowo kontrolować pomiar satelitarny. Tak czy inaczej, oznacza to stratę czasu, a przecież czas to pieniądz.
Ale wcale nie trzeba mierzyć blisko rosyjskiej granicy, by zetknąć się z tego typu problemem. Dzięki popularyzacji tanich i poręcznych samochodowych zestawów do zakłócania dziś każdy może stać się ofiarą tego procederu. „Zakłócacze” są stosowane chociażby przez użytkowników służbowych samochodów. Wystarczy włożyć niewielkie urządzenie do samochodowej zapalniczki i już pracodawca nie dowie się, że jego podwładny pojechał na weekendowy wypad za miasto.
Tego typu zestawy są szczególnie popularne w krajach, gdzie obowiązuje system poboru myta bazujący na odbiornikach satelitarnych. Warto w tym miejscu dodać, że takie rozwiązanie szykowane jest również w Polsce, co może oznaczać, że pomiary satelitarne przy naszych autostradach staną się „rosyjską ruletką”.
Na szczęście część producentów sprzętu geodezyjnego dostrzega ten problem. Już od kilku lat na rynku pojawiają się płyty odbiorcze, które pozwalają nie tylko identyfikować zakłócane/fałszowane sygnały, ale także automatycznie eliminować je z pomiarów. Co więcej, są nawet i takie instrumenty, które potrafią zgrubnie określić, z jakiego kierunku dobiega zakłócanie. Kupując precyzyjny odbiornik GNSS, warto wypytać się dystrybutora, czy jego sprzęt oferuje takie funkcje. A jeśli tak, to niech wyjaśni, jak konkretnie działają.
Łatwe wychylanie
Elementem, który wciąż wyraźnie różnicuje ofertę precyzyjnych odbiorników GNSS, jest wbudowany pochyłomierz, który pozwala kompensować wychylenie tyczki. Opinie polskich geodetów na jego temat są mocno podzielone, nie brak jednak takich, którzy chętnie korzystają z tego wynalazku. Co więcej, są ponoć PODGiK-i, które akceptują pomiary wykonane przy jego wsparciu.
Z tegorocznego zestawienia wynika, że taki komponent oferuje już 39 serii na 94 dostępne na polskim rynku. Pamiętajmy jednak, że pochyłomierz pochyłomierzowi nierówny. Różnią się one chociażby zakresem działania (jedne oferują tylko 15 stopni, inne aż 90), odpornością za zakłócenia pola magnetycznego (lub wysyłaniem ostrzeżeń z tym związanych) czy sposobem kalibracji. Szczególnie zauważalny postęp dokonuje się w tym ostatnim zakresie. W najlepszych odbiornikach kalibracja nie jest już w ogóle potrzebna, w innych trwa kilka sekund, a są i takie, gdzie nad sprzętem trzeba odprawiać kilkuminutowe „czary-mary”.
Kosmiczne korekty
Z roku na rok coraz więcej odbiorników oferuje obsługę satelitarnych korekt wykorzystujących technikę PPP czasu rzeczywistego. Szerzej pisaliśmy o niej w GEODECIE 12/2017. W tym miejscu krótko przypomnijmy tylko, że pozwala ona mierzyć na całym świecie nawet z kilkucentymetrową dokładnością. Jej wadą wciąż pozostaje jednak relatywnie długi czas inicjalizacji precyzyjnego pomiaru (nawet powyżej 30 minut), choć przykład usługi RTX Trimble’a pokazuje, że prędzej czy później barierę tę uda się pokonać.
Oczywiście, mając dostęp do relatywnie taniej państwowej sieci ASG-EUPOS (oraz jej komercyjnych konkurentów), polscy geodeci nie są szczególnie zainteresowani usługami PPP. Warto jednak pamiętać, że w niektórych instrumentach służą one również do automatycznego podtrzymywania precyzyjnego pomiaru w razie utraty łączności ze stacją referencyjną, co jest całkiem praktycznym rozwiązaniem także nad Wisłą.
Bez wątpienia popularność techniki PPP znacząco wzrośnie, gdy uruchomiona zostanie precyzyjna usługa Galileo. Ma ona zapewniać na całym świecie pomiar z dokładnością nie gorszą niż 20 cm. Co jednak najważniejsze, sporo wskazuje na to, że korzystanie z niej będzie bezpłatne! Usługa ma wystartować w 2020 roku.
fot. Spectra Geospatial
Detale robią różnicę
W ostatnich latach spory postęp dokonuje się również w zakresie poręczności zestawów RTK – stają się one coraz mniejsze i lżejsze. Ciekawostką jest jedna z tegorocznych nowości, która dzięki specjalnemu celownikowi pozwala wykonywać pomiary z centymetrową dokładnością... bez użycia tyczki.
Jak co roku zwracamy także uwagę na dobór oprogramowania. Z konieczności zagadnienie to jest w naszym zestawieniu przedstawione mocno skrótowo, ale pamiętajmy, że różnice między poszczególnymi aplikacjami polowymi są naprawdę zaczące. Obecnie wielu producentów kładzie spory nacisk na rozwijanie funkcji pracy w chmurze, które usprawniają wymianę danych pomiarowych między biurem a terenem. Szykowana właśnie rewolucja 5G sprawi, że już za kilkanaście miesięcy mogą one okazać się bardzo przydatne.
Raz jeszcze przypominamy, że odbiór danego sygnału nie zawsze idzie w parze z obsługą korekt dla danego kanału. Po niedawnym uruchomieniu czterosystemowych poprawek w ASG-EUPOS to szczególnie ważny aspekt.
Kolejny raz uczulamy ponadto na wybór dystrybutora. Jedni ograniczają się tylko do sprzedaży sprzętu, a inni oferują bieżące wsparcie, serwis na miejscu czy własne strumienie korekt. Poświęćmy więc kilka minut, by sprawdzić, jakie opinie w branży zbiera dana firma.
Jerzy Królikowski
Pobierz kompletne zestawienie tachimetrów elektronicznych w formie interaktywnego flipbooka lub pliku PDF
|