|2010-09-09|
Geodezja, Edukacja, Ludzie
Pieniądze za studentem
Rozmowa GEODETY
Reprezentanci 7 uczelni niepublicznych mówią o problemach kształcenia na kierunku geodezja i kartografia.
fot. JP
|
|
|
|
|
|
GEODETA: Czy kształcenie w zakresie geodezji na poziomie wyższym jest w ogóle potrzebne? Może wystarczy dobrze wykształcony technik wyposażony w nowoczesne narzędzia pomiarowe?
Stefan Przewłocki: Ten problem nurtuje mnie od lat. Jeżeli chcemy kształcić inżynierów, a nie operatorów, to musimy w dużej mierze uwzględnić podstawy teoretyczne procesów technologicznych w geodezji. Zastanawiamy się nad tym wspólnie z prof. Wiesławem Kosińskim, który jest wielkim zwolennikiem postępu, ja natomiast jestem konserwatystą.
Wiesław Kosiński: Uważam, że postęp wywołany komputeryzacją to nie tylko zmiana narzędzia. Rodzą się nowe możliwości, których dawniej nie znano. Trzeba więc pokazywać, jak wyglądały te stare technologie, ale zwieńczeniem powinno być opracowanie komputerowe, bo to będzie inżynierowi potrzebne w produkcji.
Edward Kujawski: Moim zdaniem operator potrafi tylko uruchomić urządzenie. Oprócz tego trzeba wiedzieć, gdzie i jak je ustawić, żeby uzyskać właściwy materiał do opracowania. W grę wchodzi też ekonomika pracy, a do tego potrzebna jest wiedza inżynierska.
Jerzy Rogowski: Wprowadziliśmy studia dwustopniowe, bo takie były wymagania, ale nie zdefiniowaliśmy, co to jest inżynier. Ze standardów kształcenia w zakresie geodezji i kartografii wynika, że na studiach inżynierskich kształcimy prawie magistra. Za to studia magisterskie stały się kpiną, większość szkół realizuje je w trzy semestry. Powinniśmy więc zmierzać w kierunku dodefiniowania, co to jest inżynier, a co magister. Wtedy zobaczymy, czy zostaje jeszcze pole dla technika. Do obsługi większości technologii można przyuczyć człowieka ze średnim wykształceniem, ale pod warunkiem, że inżynier go nadzoruje. Z drugiej strony z najnowszych standardów wypadło wiele zagadnień, których powinniśmy nauczać, jak podstawy elektroniki czy zagadnienia związane z melioracjami.
Safa Abbas: Standardów z dnia na dzień nie zmienimy, ale jakość kształcenia w pełni zależy od nas, czyli wykładowców. Na uczelni nie powinno się uczyć obsługi komputera czy instrumentu, tylko istoty sprawy. Nasz absolwent ma myśleć po inżyniersku. Ma poradzić sobie w dżungli, gdzie nie ma komputera, tachimetru czy GPS-a. Inżynier to ma być istota myśląca, która potrafi analizować i wyciągać wnioski. Od naszego zaangażowania zależy, czy nauczymy tych ludzi rozwiązywać problemy.
Jerzy Wojciechowski: Inżynier powinien umieć ocenić, jakiego sprzętu i technologii do danego zadania użyć, aby zapewnić wymaganą dokładność.
Adam Linsenbarth: Z mojego doświadczenia wynika, że do obsługi prostych zadań geodezyjnych można w krótkim czasie przyuczyć nawet licealistę bez żadnego wykształcenia geodezyjnego. Natomiast domeną magistra jest szeroka wiedza w różnych specjalnościach: geodezja, fotogrametria, kartografia. Wiele razy spotykałem się z pozytywnym zaskoczeniem tym faktem ze strony zagranicznych fachowców, gdzie zwykle ta specjalizacja była węższa.
GEODETA: Popularna jest opinia, że mamy nadprodukcję geodetów. Co państwo o tym sądzą? I czy rząd powinien w jakiś sposób limitować przyjęcia na studia na poszczególnych kierunkach?
Jerzy Rogowski: Czasy gospodarki planowej mamy już za sobą. Nasz cel to wykształcenie specjalisty, który jest, co prawda, ukierunkowany na geodezję, ale w czasie studiów zdobywa umiejętności przydatne także gdzie indziej. Dając człowiekowi wykształcenie, nie przywiązujemy go do zawodu jak chłopa pańszczyźnianego do ziemi. Jeśli dla absolwentów nie będzie pracy, to na te studia nie będą przychodzić. To powinien regulować rynek.
Jerzy Juszczyk: Pamiętajmy, że jesteśmy w Unii Europejskiej. Nawet jeśli w Polsce mamy przesyt geodetów, nie oznacza to, że nasi absolwenci nie będą mieli gdzie pracować. Są kraje, gdzie praca dla geodetów jeszcze jest. Rynek to oceni i wyeliminuje wszystko, co zbędne.
Stefan Przewłocki: Geodezja, jak żadna inna profesja, jest niemal uniwersalna, świadczy usługi dla większości działów gospodarki narodowej. Dlatego geodeta może pracować niemal wszędzie, ale pod warunkiem, że wykształcimy myślącego inżyniera. A on będzie miał szerokie horyzonty wtedy, kiedy zdobędzie dobre podstawy teoretyczne. Stąd ten mój konserwatyzm. Weźmy przykład geometrii wykreślnej, która przez wiele ośrodków naukowych jest traktowana z pewną nonszalancją. A to jest przedmiot, który rozwija i umacnia wyobraźnię przestrzenną tak potrzebną np. do tworzenia grafiki komputerowej.
Jerzy Wojciechowski: Geodezja jest zawodem koniunktury gospodarczej. Idąc na geodezję, studenci podejmują pewne ryzyko. Jeśli będzie dobra koniunktura, to znajdą pracę. Z drugiej strony, mimo narzekania na programy, geodeci mają na tyle rozbudowaną wiedzę ogólną, że znajdują sobie pracę w innych dziedzinach. Z mojego rocznika blisko 1/3 pracuje poza geodezją. Dodam jeszcze, że kilka lat temu geodetą był minister rolnictwa, a teraz jest minister skarbu.
Safa Abbas: Geodeci są wszędzie potrzebni. Na przykład na naszą uczelnię trafiły osoby delegowane na studia z policji, straży pożarnej czy urzędu statystycznego. Poza tym, jak już weszliśmy do Unii, to wykorzystajmy te możliwości. W Niemczech i Austrii potrzebują geodetów.
GEODETA: Ale jakiś rodzaj kontroli państwo musi nad uczelniami sprawować. Co powinno podlegać takiej kontroli?
Jerzy Juszczyk: To określa ustawa, która w jednym z artykułów mówi o równości podmiotów. I można pod to podciągnąć m.in. jednakowe traktowanie uczelni publicznych i niepublicznych, choć w moim odczuciu są one traktowane odmiennie. Państwo powinno przede wszystkim czuwać nad standardami nauczania. Natomiast oprawa administracyjno-organizacyjna jest odrębnym zagadnieniem.
Jerzy Rogowski: Nadzór państwa gwarantuje Państwowa Komisja Akredytacyjna, która ma obowiązek systematycznej kontroli wszystkich szkół wyższych. Jest tylko problem środków, bo w wyniku ich ograniczenia okres między kontrolami wydłużył się z 4 do 5 lat. System jest dobry, tylko należałoby go dofinansować.
Stefan Przewłocki: Żaden system nie jest doskonały. Państwowa Komisja Akredytacyjna kontroluje minimum kadrowe i standardy kształcenia. Ale to wszystko dzieje się w określonych warunkach ekonomicznych. Jeżeli państwo nie wywiązuje się z artykułu ustawy mówiącego o równości podmiotów w dostępie do finansowania, to trudno oczekiwać, by uczelnie niepubliczne, które utrzymują się tylko z czesnego, mogły funkcjonować równie sprawnie jak uczelnie publiczne, które są dotowane od początku do końca (płace, aparatura, lokale, nieruchomości, ubezpieczenia itd.). Szkoły niepubliczne dokonują cudów, by przy ograniczonych środkach móc dorównać szkołom publicznym. Pracowałem na kilku uczelniach publicznych, teraz pracuję na niepublicznej i nie widzę istotnej różnicy w jakości kształcenia.
Cała rozmowa we wrześniowym wydaniu GEODETY
dr Safa Abbas, pełnomocnik rektora ds. geodezji, Społeczna Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Zarządzania w Łodzi dr Stanisław Jakubowicz, dziekan Wydziału Nauk Technicznych, Dolnośląska Szkoła Wyższa we Wrocławiu Jerzy Juszczyk, założyciel i kanclerz Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości w Nowym Sączu prof. dr hab. Wiesław Kosiński, Wyższa Szkoła Gospodarki Krajowej w Kutnie prof. dr hab. Edward Kujawski, Kujawsko-Pomorska Szkoła Wyższa w Bydgoszczy dr hab. Adam Linsenbarth, Wyższa Szkoła Gospodarki Krajowej w Kutnie oraz IGiK dr Sylwia Pelc, rektor Wyższej Szkoły Inżynieryjno-Ekonomicznej w Rzeszowie prof. dr hab. Stefan Przewłocki, kierownik kierunku geodezja i kartografia w Wyższej Szkole Gospodarki Krajowej w Kutnie prof. dr hab. Jerzy Rogowski, dyrektor Instytutu Geodezji i Kartografii Uczelni Warszawskiej im. MSC, pracownik PW dr Jerzy Wojciechowski, pracownik Uczelni Warszawskiej im. MSC i Politechniki Warszawskiej
Katarzyna Pakuła-Kwiecińska
|