Dlaczego geodezja wydała mapkę z błędnie naniesionym wodociągiem?

Rolnik Kazimierz Jędraszak z Tomic koło Pleszewa, który odkopał przebiegający przez jego pole gminny wodociąg dopiął swego. Wójt Gizałek zapewnia, że na koszt gminy rozebrany zostanie kilometrowy odcinek wodociągu na jego gruntach i ułożony nowy, za miedzą - czytamy w "Głosie Wielkopolskim".

- Z każdym dniem tracę, bo chcę sprzedać te grunty na działki budowlane. A kto będzie stawiał dom na ziemi, pod którą przebiega wodociąg? - pyta rolnik i zapowiada, że będzie dalej odkopywał rury na swoim polu, żeby ponaglić wójta. Najchętniej sprzedałby gminie swoje pole razem z niechcianym wodociągiem. Za nieco ponad hektar ziemi życzy sobie 50 tys. zł, ale wójt nie chce na to przystać.

W minioną środę na rozkopanym polu Jędraszaka stawiła się komisja złożona z inspektorów nadzoru budowlanego w Pleszewie, przedstawicieli Urzędu Gminy w Gizałkach i miejscowego Zakładu Komunalnego. Przeprowadzona wizja lokalna potwierdziła, że... wodociąg faktycznie przebiega przez środek pola Jędraszaka. - Jest to zgodne z naszymi mapami geodezyjnymi - tłumaczyła powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, Barbara Kordala. Jędraszak przedstawił z kolei inspektorom własną mapkę geodezyjną, którą - jak wyjaśnił - kupił w sierpniu ubr. w Starostwie Powiatowym w Pleszewie. Z tej mapki wynika, że wodociąg przebiega około stu metrów od jego pola, wzdłuż drogi wojewódzkiej do Wrześni. Na tej właśnie podstawie rolnik twierdzi, że przed laty bezprawnie ułożono rury na jego polu.

- Nie mam pojęcia, dlaczego geodezja wydała panu Jędraszakowi mapkę z błędnie naniesionym wodociągiem - dziwił się kierownik referatu inwestycji Urzędu Gminy w Gizałkach, Piotr Orczykowski. Tymczasem Jędraszak utrzymuje, że to jego mapka jest prawdziwa. Twierdzi, że te, którymi dysponuje nadzór budowlany zostały wykonane... zaledwie kilka dni temu przez geodetów z pobliskiego Tuliszkowa, którzy weszli na jego pole, nie pytając go o zgodę.

Źródło: Serwis Samorządowy PAP