Nowe mapy powodziowe blokują inwestycje czy zapewniają bezpieczeństwo?

Mieszkańcy i samorządowcy z Sandomierza i okolic protestują przeciwko wydanym pod koniec ubiegłego roku nowym mapom zagrożenia powodziowego. Jak ostrzegają, mogą one doprowadzić do degradacji regionu.

Obowiązek wykonywania tych opracowań nakłada na wszystkie kraje członkowskie UE unijna dyrektywa. Oznaczane na mapach zagrożenia powodziowego prawdopodobieństwo zalania to jednak nie tylko informacja dla mieszkańców czy inwestorów, ale także konkretne ograniczenia w realizacji przedsięwzięć budowlanych. Zgodnie z unijnymi przepisami opracowania te są aktualizowane w cyklu 6-letnim, przy czym ostatnie wydanie tych map opublikowano pod koniec października 2020 r. I to treść tych właśnie dokumentów wzburzyła mieszkańców i samorządowców z okolic Sandomierza.

Na łamach lokalnej prasy narzekają oni, że na nowych mapach do terenów zagrożonych zalaniem zaliczono obszary już zagospodarowane lub takie, gdzie miały powstać osiedla mieszkaniowe, obiekty sportowe i edukacyjne czy nawet warta 80 mln zł fabryka. Dla inwestorów będzie to oznaczało albo znacznie większe koszty budowy (związane z bardziej restrykcyjnymi wymogami), albo wręcz odmowę wydania pozwolenia. Jak alarmują samorządowcy, pierwsze odmowy w oparciu o nowe mapy już się zdarzają.

Problem dotyczy m.in. prawobrzeżnego Sandomierza, a także gmin Łoniów, Koprzywnica, Dwikozy, Zawichost i Samborzec. W szczególnie trudnej sytuacji jest ta ostania, bowiem wg map powodziowych aż 2/3 jej powierzchni jest zagrożonych zalaniem.

„Doceniamy potrzebę opracowania oraz znaczenie map zagrożenia powodziowego i map ryzyka powodziowego, które są ważnym narzędziem i stanowią element oceny ryzyka wystąpienia powodzi. Niemniej jednak, wyrażamy stanowisko, że mapy te nie mogą być podstawą do zakazu rozwoju terenów, których dotyczą” – czytamy w stanowisku przyjętym jednogłośnie przez radnych powiatu sandomierskiego.

W rozmowie z lokalną prasą samorządowcy podkreślają, że nowe mapy wyolbrzymiają zagrożenie powodziowe oraz nie uwzględniają realizowanych w regionie inwestycji przeciwpowodziowych. A te pochłonęły aż 200 mln zł. Obawiają się jednocześnie, że opracowania te doprowadzą do degradacji, a w konsekwencji do wyludniania się tych terenów.

Przedstawiciele Wód Polskich, które odpowiadają za mapy, argumentują z kolei, że powstały one zgodnie z obowiązującymi przepisami, a ich celem jest zapewnienia obywatelom bezpieczeństwa. Zapowiadają jednocześnie, że prawdopodobnie w przyszłym roku przeprowadzona zostanie aktualizacja tych opracowań, która uwzględni najnowsze inwestycje w infrastrukturę przeciwpowodziową.

Jerzy Królikowski