|2019-12-23|
Teledetekcja
Okiełznać rewolucję
W grudniowym wydaniu miesięcznika GEODETA publikujemy treść debaty, która odbyła się podczas I Forum Użytkowników LiDAR (POLSCAN), Sękocin Stary, 22-23 października. Naukowcy, przedsiębiorcy i użytkownicy technologii LiDAR dyskutują, jak efektywnie wykorzystać ogromny potencjał lotniczego skanowania laserowego.
Wizualizacja mapy koron drzew. Chmura punktów ALS klasyfikowana taksonami drzew (fot. MGGP Aero)
|
|
|
|
|
|
Jerzy Królikowski (redaktor GEODETY zaproszony przez organizatorów Forum POLSCAN do prowadzenia debaty): Jesteśmy świadkami ogromnego postępu technologicznego w zakresie lotniczego skanowania laserowego (ALS). Złośliwcy twierdzą, że stoją za tym producenci, którzy chcą co kilka lat „wcisnąć” firmom fotolotniczym nowy sprzęt, choć te wcale go nie potrzebują. Według innych motorem postępu są firmy fotolotnicze, które chcą „opchnąć” dane wyższej jakości, których klient niekoniecznie potrzebuje. Jeszcze inni wskazują na odbiorcę końcowego, który zamawia dane o niepotrzebnie wyśrubowanych parametrach. A może wszystkie te tezy są słuszne i kręcimy się w błędnym kole?
Dr hab. Krzysztof Stereńczak (kierownik Zakładu Geomatyki Instytutu Badawczego Leśnictwa): Z punkt widzenia lasów nie potrzebujemy danych ALS aż o takich parametrach, jakie potrafią dziś zaoferować najnowsze instrumenty. Patrząc na praktykę, pytam chociażby, jak potrafimy realnie skonsumować 1. czy 2. odbicie. Tymczasem my dyskutujemy o full waveform [digitalizacja pełnego kształtu fali – red.]
Adam Augustynowicz (wiceprezes Centrum Badawczo-Rozwojowego OPEGIEKA z Elbląga): Myślę, że państwo – podobnie jak my – jesteście na początku drogi w badaniu możliwości wykorzystania danych lidarowych. Dopiero teraz zaczynamy sobie zdawać sprawę z tego, co możemy z nimi zrobić – zarówno z punktu widzenia człowieka, który ma ograniczoną percepcję, jak i maszyny. Często pada na tej konferencji termin „uczenie maszynowe” – dziś sami do końca nie wiemy, co można z tego uzyskać. Wracając do pytania: sprawcą tych zmian nie jest nikt ze wspomnianej trójki, ale konkurencja, swego rodzaju niewidzialna ręka rynku, która oddziałuje na wszystkich. W mojej ocenie i tak nie dostajemy urządzeń, jakie mógłby zapewnić dzisiejszy postęp technologiczny. Producenci uważnie bowiem obserwują, czy nadszedł już dobry moment na premierę kolejnego sensora, tak aby udało się uzyskać zwrot z inwestycji w prace badawczo-rozwojowe. Natomiast z pewnością głównym wygranym tego postępu jest użytkownik końcowy. Państwo mogą tego nie widzieć, ale ten biznes jest bardzo trudny, bo w walce z konkurencją dużo ryzykuje zarówno producent sprzętu, jak i firma fotolotnicza, którzy jakoś muszą zamortyzować swoje inwestycje. Użytkownik dostaje tymczasem świetne dane.
Jacek Siedlik (prezes MGGP Aero z Tarnowa): Mówi się, że „potrzeba matką wynalazków”. W przypadku ALS mam wrażenie, że wynalazek wyprzedza potrzebę. Dostajemy sprzęt, który ma ogromny potencjał naukowy i badawczy, i od razu wykorzystujemy te sensory produkcyjnie. Wtedy zderzamy się z tym, że użytkownik końcowy chce np. tylko dokładnego i aktualnego NMT, a my przedstawiamy mu produkt, który sami dopiero co wdrożyliśmy i jeszcze go do końca nie znamy. Wymaga to refleksji, czy ten pęd do przodu nie powinien być najpierw na poziomie nauki, a dopiero później wdrażany produkcyjnie...
Pełna treść artykułu w grudniowym wydaniu miesięcznika GEODETA
Redakcja
|