|2018-12-07|
Geodezja, Prawo, Kataster
WSA o rażącej bezczynności przy rozgraniczaniu
Jeśli burmistrz lub wójt ma poważny problem ze znalezieniem geodety do przeprowadzenia rozgraniczenia, to czy można go winić za przewlekłość postępowania? W tej sprawie wypowiedział się niedawno Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie.
Wniosek o przeprowadzenie postępowania rozgraniczeniowego skarżąca złożyła jeszcze w październiku 2014 roku. Potem nastąpił ciąg wydarzeń, które mocno spowolniły realizację postępowania: • Jeszcze w listopadzie tego samego roku burmistrz wyznaczył geodetę do wykonania rozgraniczenia. Kilka tygodni później wykonawca poinformował jednak o odstąpieniu od umowy „z uwagi na duże prawdopodobieństwo odmowy przyjęcia operatu rozgraniczeniowego do zasobu PODGIK”. • W styczniu 2015 r. podpisano umowę z kolejnym geodetą i w czerwcu sporządził on protokół graniczny. Zarówno skarżąca, jak i burmistrz mieli jednak liczne uwagi do pracy wykonawcy, co ostatecznie doprowadziło w lutym 2016 r. do cofnięcia mu upoważnienia do przeprowadzenia rozgraniczenia. • W sierpniu 2016 r. zawarto umowę z trzecim już z kolei geodetą, a w czerwcu 2017 roku odstąpiono od niej z uwagi na upływ terminu jej wykonania. • W tym samym miesiącu skarżąca wniosła o umorzenie postępowania rozgraniczeniowego, jednak we wrześniu go wycofała. • W konsekwencji w lutym 2018 r. burmistrz wyznaczył czwartego geodetę do wykonania rozgraniczenia. Ten poinformował jednak organ o odroczeniu wykonania czynności rozgraniczeniowych do czasu ustalenia stron postępowania. Z ustaleń geodety wynika bowiem, że część stron nie żyje i nie ustalono kręgu ich spadkobierców. • W czerwcu 2018 r. geodeta przedstawił protokół graniczny, z którego wynika, że część stron postępowania nie żyje. Jednocześnie burmistrz zawiesił z urzędu postępowanie rozgraniczeniowe do czasu ustalenia spadkobierców bądź wskazania przez kuratora spadków nieobjętych po nieżyjących osobach.
W tym samym miesiącu skarżąca złożyła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego zażalenie na bezczynność burmistrza. SKO uznało jednak te zarzuty za bezpodstawne. Tak sprawa trawiła do WSA w Warszawie, a ten wyrokiem z 8 listopada br. (sygn. akt IV SAB/Wa 423/18) przyznał, że bezczynność miała faktycznie miejsce, i to z rażącym naruszeniem prawa.
Powołując się na przepisy Kodeksu postępowania administracyjnego, sąd zwrócił uwagę, że postępowanie to należy do spraw szczególnie skomplikowanych, powinno więc zostać rozpatrzone w ciągu 2 miesięcy. „Obowiązkiem organu prowadzącego postępowanie jest takie zorganizowanie pracy, monitorowanie czynności związanych z opracowywaniem dokumentacji geodezyjnej, które pozwoli mu na rozpoznanie sprawy bez zbędnej zwłoki. Nie powinny mieć tu znaczenia ewentualne trudności techniczne związane ze znalezieniem geodety, który podjąłby się wykonania prac. Strona nie może ponosić konsekwencji tego rodzaju sytuacji, od niej niezależnej” – napisano w uzasadnieniu.
„Jakkolwiek zrozumiałe jest, że w warunkach rozpoznawanej sprawy nie było możliwości zachowania dwumiesięcznego terminu rozpatrzenia sprawy przez organ, to jednak wydanie postanowienia o zawieszeniu postępowania po ponad 3,5 roku od jego wszczęcia, stanowi o rażącej bezczynności organu” – czytamy dalej.
Z uwagi jednak na to, że postępowanie rozgraniczeniowe zostało przez burmistrza zawieszone, WSA nie mógł zobowiązać go do merytorycznego załatwienia sprawy w określonym terminie. Zatem w tym zakresie postępowanie sądowe stało się bezprzedmiotowe i zostało umorzone.
Orzeczenie jest nieprawomocne
JK
|