|2018-07-04|
Geodezja, Ludzie
Trzeba robić swoje
Mówi w rozmowie z GEODETĄ dr hab. Waldemar Izdebski, powołany 7 czerwca na stanowisko głównego geodety kraju. W wywiadzie opublikowanym w lipcowym wydaniu naszego miesięcznika nowy GGK przedstawia swój plan działania w Głównym Urzędzie Geodezji i Kartografii.
fot. GUGiK
|
|
|
|
|
|
KATARZYNA PAKUŁA-KWIECIŃSKA: Jakie są trzy najważniejsze punkty z pańskiego planu działania w GUGiK?
WALDEMAR IZDEBSKI: Po pierwsze, prawo. Gdyby to zależało tylko ode mnie, już dzisiaj zmieniłbym Prawo geodezyjne i kartograficzne. Nieszczęśliwie się złożyło, że została wycofana ustawa inwestycyjna, która miała wprowadzić pewne ułatwienia, jak zlikwidowanie licencji, wprowadzenie opłaty ryczałtowej czy uwolnienie niektórych danych (np. osnowa). Te powszechnie popierane zmiany chciałbym jak najszybciej umieścić w Pgik. Łatwiej byłoby wtedy wykonywać prace geodezyjne, bez długiego oczekiwania na materiały, a później na przyjęcie operatu. Niestety, użyte w Pgik sformułowanie „bez zbędnej zwłoki” jest nieskuteczne. To też powiedziałem pracownikom na pierwszym spotkaniu, że w moim działaniu „bez zbędnej zwłoki” będzie miało znaczenie dosłowne. Po drugie, stawiam na rozwój informacji przestrzennej i jej udostępnianie. Rozumiem przez to rozwój Geoportalu, popularyzację tych danych, tworzenie usług, które będą powodowały rozwój społeczeństwa w dłuższej perspektywie. W tym zagadnieniu mieści się też informatyzacja całego zasobu. Te sprawy są mi najbliższe, bo przez lata się nimi zajmowałem. Gdyby GUGiK chciał korzystać z doświadczeń innych, to już dawno można było stworzyć pewne standardy, tak by powiaty nie „odkrywały Ameryki” na nowo. Z mojej wiedzy wynika, że GUGiK nigdy nie wskazał żadnego kierunku rozwoju (przy czym nie chodzi tu o promowanie rozwiązań konkretnych firm). Mało tego, urząd stał się firmą wykonawczą, która produkowała własne oprogramowanie. Oczywiście w sposób nieudolny, kompletnie oderwany od rzeczywistości, bo przecież urząd nie jest od tego. Z kolei w przejętym niedawno CODGiK-u ręcznie wykonujemy wiele czynności, które z powodzeniem mogą być zautomatyzowane. Chcę więc, żebyśmy wreszcie wprowadzali nowoczesne rozwiązania informatyczne. No i po trzecie, musimy uratować te duże projekty, których założenia krytykowałem od samego początku i sugerowałem wprowadzenie istotnych zmian. To tylko trzy zagadnienia, ale jest wiele innych spraw, które czekają w kolejce. (...)
To znaczy, że nie jest pan zwolennikiem zaorania „komunistycznego” Pgik i napisania go od nowa? Ponadto na skutek licznych nowelizacji ustawa bardzo się zawikłała.
Zdecydowanie jestem za nowelizacją. Nic nowego, lepszego nie wymyślimy. Najwięcej hałasu w tej sprawie podnoszą organizacje, które twierdzą, że panuje wyzysk geodetów i że to są komunistyczne zaszłości, co jest zupełnie bez sensu. Natomiast są pewne kwestie, które należałoby w geodezji poprawić, żeby sprawniej funkcjonowała. I rzeczywiście prawniczy język wymaga dużego doświadczenia, żeby sprawnie się w ustawie poruszać. Jest na przykład sporo odniesień do ustawy o IIP wprowadzonych w 2010 r. i dlatego Pgik trudno się czyta. Ale to nie znaczy, że drogą nowelizacji nie można tych rzeczy wyczyścić. Tak więc prawie wszystkie postulaty Apelu 45 popieram, ale do nowego Pgik nie jestem przekonany.
Czy samorząd zawodowy jest dla pana do przyjęcia?
Cieszy mnie, że stanowiska organizacji geodezyjnych w tej sprawie zaczynają się zbliżać. Z mojego punktu widzenia byłoby dobrze, jakby samorząd zawodowy...
Pełna treść wywiadu w lipcowym wydaniu miesięcznika GEODETA
Redakcja
|