|2017-11-20|
Geodezja, GIS, Teledetekcja, Firma
Czy dron faktycznie dużo może?
W listopadowym GEODECIE prezentujemy kolejną odsłonę dyskusji o możliwościach fotogrametrycznych bezzałogowców. Tym razem głos zabiera Witold Kuźnicki z firmy MGGP Aero, nawiązując do artykułu „Dron też dużo może” o pozyskaniu dronem zdjęć lotniczych dla 440 km kw.
Nie da się ukryć, że drony coraz częściej wykorzystywane są w pracach związanych z tworzeniem dokumentacji geodezyjnej. Inwestycją w bezzałogowce interesują się już nie tylko firmy, ale także podmioty publiczne, które zamiast zamawiać usługi fotogrametryczne na wolnym rynku, budują własny potencjał w tym zakresie.
Od publikacji wywiadu „Na drony przyjdzie jeszcze czas” (GEODETA 8/2015), w którym razem z prezesem MGGP Aero Jackiem Siedlikiem odpowiadaliśmy na pytania redakcji GEODETY, minęło przeszło 2 lata. To dość czasu, aby raz jeszcze zastanowić się, na ile drony mogą okazać się przydatne na rynku opracowań fotogrametrycznych.
Inspiracją do napisania tego tekstu były dwa artykuły. Pierwszy z nich pt. „Dron też dużo może” ukazał się lipcowym GEODECIE, a drugi to publikacja australijskiej firmy Aerometrex – „20 Things They Don’t Tell You About UAVs” (20 rzeczy, których nie mówi się o bezzałogowcach). Tekst przedsiębiorstwa z antypodów rozwijam i uzupełniam o własny komentarz. MGGP Aero oraz Aerometrex od wielu lat świadczą różnego typu usługi fotogrametryczne. Różnica między nami a australijską firmą jest taka, że oni już zainwestowali w drony, a my tylko je testowaliśmy. Nadal nie jesteśmy przekonani, czy ta technologia jest już na tyle efektywna, aby choć w części zastąpić dotychczas wykorzystywane przez nas wydajne systemy załogowe.
1. Tylko platforma dla sensorów Jakie drony są najlepsze do nalotów fotogrametrycznych? Wiele było na ten temat dyskusji i porównań. Producenci chwalą się żywotnością baterii, stabilnością lotu, ładownością, funkcjami sterowania itp. Chciałbym w tym miejscu podkreślić, że dron to tylko platforma przenosząca urządzenia rejestrujące. Podobnie jak samolot, który jest środkiem transportu dla załogi oraz sprzętu i służy do wykonania konkretnej pracy. Z fotogrametrycznego punktu widzenia najważniejszy jest bowiem sensor i jego możliwości, a nie sposób transportu. Wybór sensora zależy od celu, dla którego jest wykonywany nalot. A więc kolejność powinna być taka: najpierw ustalamy, co dokładnie chcemy zarejestrować, następnie – jakiego sensora użyjemy, aby w optymalny sposób pozyskać dane, a dopiero na samym końcu decydujemy, w jakiej konfiguracji wyślemy platformę lotniczą (załogową lub bezzałogową).
2. Niewielka ładowność Podstawowym mankamentem dronów jest niewielka ładowność. Wprawdzie miniaturyzacja technologii cyfrowych postępuje z każdym rokiem, ale nadal zamontowanie na pokładzie bezzałogowca profesjonalnego sensora przedstawia spore trudności. Bez wątpienia obecnie dobrej jakości obraz można uzyskać również za pomocą kompaktowego aparatu fotograficznego czy cyfrowej lustrzanki. Jednak nawet wysokiej klasy sprzęt tego typu nie może się równać z wielkoformatowymi kamerami fotogrametrycznymi najnowszej generacji. Małe kamery oznaczają dużo więcej zdjęć, szeregów i czasu w powietrzu. Jeszcze trudniejsze jest umieszczenie na pokładzie drona LiDAR-u, choć i w tym zakresie są już prowadzone pierwsze próby [patrz GEODETA 10/2017 – red.].
3. Mały i duży format Drony najczęściej przenoszą kompaktowe aparaty fotograficzne. Oznacza to brak kalibracji obiektywów, podatność na zmiany temperatur i warunków atmosferycznych, niestabilność geometrii obrazu oraz rejestrację 3 kanałów RGB. Z kolei nowoczesne kamery fotogrametryczne mają matryce blisko 400 Mpx, oddzielnie kalibrowane geometrycznie obiektywy dla każdego kanału spektralnego i obrazują w 4 pasmach (widzialnych R, G i B oraz bliskiej podczerwieni NIR). Znormalizowane charakterystyki zniekształceń, stabilizacja, korekcje, duże pamięci masowe czy wyrafinowane urządzenia towarzyszące (GPS, IMU, łoże stabilizujące) – to kolejne zalety profesjonalnych kamer. Dlatego rozwiązanie bazujące na aparacie kompaktowym czy cyfrowej lustrzance nigdy nie będzie równie dobre i wydajne, jak to, które wykorzystuje bardzo zaawansowaną technologię.
4. Bezzałogowy nie znaczy bezobsługowy Czy bezzałogowy statek powietrzny jest bezobsługowy? No nie! Na ziemi potrzebny jest operator, a w praktyce najczęściej dwie osoby. To tak samo jak w przypadku samolotu. Gdzie jest więc oszczędność? Za tym idą kolejne pytania. Co szybciej pojawi się nad obiektem? Dron sterowany przez operatora czy samolot fotogrametryczny? Która załoga szybciej wróci albo uda się na realizację kolejnego projektu?
Pełna treść artykułu w listopadowym wydaniu miesięcznika GEODETA
• Zamów wersję papierową • Zamów wersję cyfrową
Redakcja
|