|2016-02-25|
Geodezja, Prawo
Egzekwowanie licencji po puławsku: dura lex, sed lex czy naginanie prawa?
Czym może kończyć się wykorzystanie materiałów geodezyjnych przed uzyskaniem licencji, przekonał się pewien geodeta z województwa lubelskiego. Jego sprawę nagłaśnia Polskie Towarzystwo Geodezyjne.
W trakcie wykonywania inwentaryzacji przyłącza gazowego inwestor zlecił geodecie również inwentaryzację budynku oraz przyłączy: gazowego, wodociągowego i kanalizacji sanitarnej. O ile pierwsza praca została zgłoszona w PODGiK-u w Puławach, o tyle druga jeszcze nie. Wykonawca szybko naprawił ten błąd – zgłosił pracę i wniósł opłatę za materiały z PZGiK. Nie zmieniło to jednak faktu, że w świetle obowiązujących przepisów geodeta wykorzystał dwa punkty osnowy, na które w chwili wykonywania pracy, nie miał ważnej licencji. Dodajmy, że punkty te wykonawca wykorzystał również w poprzedniej pracy dla tego samego inwestora.
Po wykryciu sprawy puławski PODGiK przekazał ją do lubelskiej inspekcji geodezyjnej, a ta nałożyła na geodetę karę w wysokości 56 zł (to dziesięciokrotność opłaty, którą winien był uiścić geodeta). „Wykonawca winien był dokonać pomiaru dopiero po dwóch tygodniach od daty złożenia zgłoszenia (ponieważ w takim terminie organ wydał licencję na punkty osnowy), a ponowne wykorzystanie danych z pracy uprzednio realizowanej na tym obiekcie kilka miesięcy wcześniej było nielegalne. W tej sytuacji wykonawca ewidentnie doprowadził do uszczuplenia dochodów finansowych w kwocie 5 zł 60 gr” – ironizuje na swojej stronie PTG.
Towarzystwo deklaruje, że jeśli sprawa trafi do sądu administracyjnego, rozważy możliwość złożenia wniosku o dopuszczenie organizacji do tego postępowania.
JK
|