|2015-10-22|
Geodezja, Prawo
O samorządzie zawodowym na Radzie Geodezyjnej
Czy pomysł powołania samorządu zawodowego geodetów i kartografów ma szansę na realizację, a może już przepadł? Nad tym zastanawiali się wczoraj (21 października) członkowie Państwowej Rady Geodezyjnej i Kartograficznej.
Przyczynkiem do dyskusji był dokument pt. „Koncepcja samorządu zawodowego geodetów i kartografów”, nad którym pracowały wspólnie: Polska Geodezja Komercyjna, Geodezyjna Izba Gospodarcza, Stowarzyszenie Geodetów Polskich, Polskie Towarzystwo Geodezyjne oraz Stowarzyszenie Kartografów Polskich i który ujrzał światło dzienne pod koniec 2014 r.
Roman Kasprzak z GIG (fot.) z zespołu tworzącego ten dokument omówił kulisy jego powstania, a także odniósł się do zarzutów kierowanych pod adresem dokumentu. Jednym z nich jest obligatoryjność przynależności do samorządu. Roman Kasprzak podkreślał, że jest to logiczna konsekwencja powołania takiej instytucji, a podważanie obligatoryjności świadczy o niezrozumieniu roli samorządu zawodowego. Dodał także, że zgodnie z zaproponowaną koncepcją nie każdy geodeta będzie musiał przynależeć do samorządu. Brak członkostwa uniemożliwi mu jednak wykonywanie samodzielnych funkcji w dziedzinie geodezji. Ponadto wymienił listę zalet, jakie zapewni samorząd – to m.in. możliwość monitorowania liczby aktywnych geodetów i kartografów (dziś można ją jedynie szacować), wymuszanie odpowiednich standardów np. poprzez kształcenie ustawiczne i kodeks etyki, skuteczniejszy lobbing czy łatwiejsza realizacja praktyki zawodowej przez kandydatów do zdobycia uprawnień.
Przeciwko powołaniu samorządu zawodowego opowiedziało się Stowarzyszenie Geodetów Polskich. Jak na posiedzeniu PRGiK wyjaśniał prezes SGP Stanisław Cegielski, organizacja ta długo i wnikliwie analizowała tę koncepcję i ostatecznie większość członków uznała, że instytucja ta nie przyniesie spodziewanych korzyści, więc nie warto wspierać jej powstania.
Do tych słów odniósł się Bogdan Grzechnik, wymieniając długą listę bolączek trapiących w ostatnich latach branżę geodezyjną – nadprodukcja geodetów, niskie ceny usług, kiepsko stanowione prawo czy hamowanie procesów inwestycyjnych. Jednocześnie retorycznie zapytał Stanisława Cegielskiego, czy jego organizacji udało się którykolwiek z tych problemów rozwiązać. Zdaniem Bogdana Grzechnika SGP – podobnie jak inne organizacje – nie mają żadnego wpływu na te kwestie i tylko powołanie samorządu zawodowego daje szanse na przezwyciężenie tych trudności. Stanisław Cegielski ripostował jednak, że tak jak ustawodawca odrzuca teraz propozycje organizacji zawodowych, tak samo może zrobić z uwagami samorządu zawodowego. Instytucja ta nic więc branży geodezyjnej nie pomoże.
Krytycznie o koncepcji samorządu wypowiedział się również śląski WINGiK Mirosław Puzia. W jego ocenie za około tysiąc złotych składki rocznie geodeta może liczyć tylko na okrągłą pieczątkę. Ani nie zmieni to jego pozycji, ani nie odciąży administracji państwowej, ani nie zmieni modelu funkcjonowania geodezji. Wprowadzenia samorządu nie odczują również obywatele. Zdaniem WINGiK-a, jeśli już chcemy powołania takiej instytucji, to należy przede wszystkim zadbać o to, by wynikły z tego jakieś realne korzyści dla geodety, np. by zwiększyły się jego uprawnienia w zakresie rozgraniczeń i podziałów.
Na temat wpływu samorządu na nadprodukcję geodetów wypowiedział się prof. Jarosław Bosy z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. W jego ocenie nie ma co liczyć, ze podmiot ten pomoże uporać się z problemem, bo uczelnie są autonomiczne i nie mają obowiązku konsultowania swoich planów z tego typu organami.
Podsumowując obrady PRGiK, główny geodeta kraju Kazimierz Bujakowski stwierdził, że choć samorząd zawodowy nie będzie cudownym panaceum na wszystkie bolączki branży geodezyjnej, to warto dalej dyskutować na ten temat. By jednak prace mogły iść dalej, należy dokładnie określić cele tej organizacji oraz korzyści, jakich od niej oczekujemy. Będzie to niezbędne do dyskusji na wyższych szczeblach władzy – stwierdził GGK.
Jerzy Królikowski
|