Przypomnijmy, że ustawa Prawo wodne dała samorządom 30 miesięcy na uwzględnienie treści map zagrożenia powodziowego w dokumentach planistycznych. Chodzi przede wszystkim o niedopuszczenie do zabudowywania obszarów zagrożonych zalaniem. Czas zacznie być liczony od oficjalnego przekazania map urzędom gmin i miast, co ma nastąpić jeszcze w tym kwartale.
Samorządowcy podchodzą do nowego obowiązku z dużymi obawami. Jak mówią Polskiej Agencji Prasowej, spodziewają się fali roszczeń. Wszystko dlatego, że na wielu planach zagospodarowania trzeba będzie poszerzyć obszar zagrożony powodzią, co spowoduje spadek wartości nieruchomości, a ich właściciele będą się z tego tytułu starali o odszkodowanie. Cytowany przez PAP przedstawiciel Związku Miast Polskich obawiam się nawet, że znajdą się ludzie, którzy będą chcieli zrobić na tym znakomity interes.
Jak jednak wynika z wypowiedzi Stanisława Gawłowskiego z Ministerstwa Środowiska, pole manewru jest tutaj bardzo niewielkie. Obowiązek stosowania map powodziowych w planowaniu przestrzennym wymusza bowiem unijna dyrektywa. Z drugiej strony, już wcześniej samorządy musiały w swoich działaniach planistycznych brać pod uwagę zagrożenie powodziowe. Obowiązek nie jest więc nowy, nowością są tylko dane o tym ryzyku, które – w ocenie resortu – są bardziej wiarygodne, bo przygotowali je najlepsi specjaliści w Polsce.
Podczas obrad KWRiST ustalono, że temat map powodziowych będzie nadal dyskutowany.