|2014-09-03|
Geodezja, Mapy, Prawo
Sąd jest taki jak biegli sądowi
We wrześniowym wydaniu GEODETY mówią Jerzy Hajto i Krzysztof Maresch, przewodniczący i zastępca przewodniczącego zarządu Stowarzyszenia Biegłych Sądowych z zakresu geodezji z siedzibą w Krakowie
Jerzy Hajto i Krzysztof Maresch (fot. Jerzy Królikowski)
|
|
|
|
|
|
KATARZYNA PAKUŁA-KWIECIŃSKA: Rozmawiamy bezpośrednio po waszym spotkaniu z głównym geodetą kraju. Z jakimi propozycjami przyjechaliście do GUGiK?
JERZY HAJTO: Myślimy poważnie o przyszłej nowelizacji prawa geodezyjnego. Po pierwsze, jesteśmy przekonani, że powinien zostać utworzony samorząd zawodowy geodetów. Po drugie, proponujemy, by to geodeci opracowywali projekty dla ustanowienia odrębnych własności lokali. Obecnie uprawnienia te posiadają rzeczoznawcy majątkowi, choć geodeci na pewno są lepiej przygotowani zawodowo do opracowywania dokumentacji technicznej, która jest podstawą wpisu do kartotek budynków w EGiB. Po trzecie, chcielibyśmy, by w nowelizowanej ustawie było jasno powiedziane, że to geodeta ustala granice, bo do tej pory brakuje takiego zapisu. Obecnie do prawie wszystkich prac żąda się ustalenia granicy i określenia na nowo atrybutów zgodnie z aktualnymi standardami. Ale nie wiadomo, czy geodeta w ogóle ma prawo to robić. Pytanie, czy ktoś nie wytknie, że nie mamy do tego żadnego pełnomocnictwa. W ustawie potrzebny jest zapis, że geodeta (a nie wykonawca prac geodezyjnych) ustala granice.
KRZYSZTOF MARESCH: Kolejny problem powstaje na styku administracji geodezyjnej i sądu. Czego innego oczekują od biegłego sędziowie, a czego innego – urzędnicy w PODGiK. Trzeba byłoby to ujednolicić. Minęły wszystkie ustawowe terminy uporządkowania EGiB nałożone na starostów, a nadal mamy mapy analogowe, które według urzędników nie są wystarczającym dokumentem do wyznaczania punktów granicznych w terenie, a dla sądów jest to dokument, na podstawie którego nieruchomość została wpisana do księgi wieczystej. I jest to, zdaniem sądu, dokument wystarczający, jeśli tylko możemy wyznaczyć punkty z dokładnością do pół metra czy nawet metra. A to zwykle jesteśmy w stanie zrobić.
Tylko że działka może się okazać w „trochę” innym miejscu…
KM: Może być tak, że ta granica będzie biegła obok istniejącego ogrodzenia albo przechodziła przez budynek. Tak niejednokrotnie została opracowana EGiB, że skompilowano mapę katastralną z budynkami pozyskanymi z mapy zasadniczej i „zmodernizowano” ewidencję. Znam takie obręby. I nikt za to nie odpowiada!
JH: W rozmowie z głównym geodetą kraju podnieśliśmy też kwestię okazywania granic przy sprzedaży nieruchomości. W tej chwili odbywa się to na dziko, zazwyczaj w akcie notarialnym jest napisane, że strona zapoznała się z nieruchomością, że wszystko jest jej znane. A potem wyskakuje problem, że granice są nieustalone, i kiedy następuje wyznaczenie granicy w terenie, to powstaje spór. Wiele skarg zgłaszanych do organów administracji wynika z tego, że dopuszczony jest obrót nieruchomościami o danej powierzchni, ale nieustalonych precyzyjnie granicach. W Pgik lub ustawie o gospodarce nieruchomościami powinien znaleźć się zapis, że przed nabyciem nieruchomości granica ma być w terenie ustalona i okazana. Żeby nie było niespodzianek, że działka, która miała mieć 20 metrów szerokości, w wyniku wyniesienia granic w terenie ma tylko 15 metrów i nie może być zabudowana.
Dotyczy to głównie nabywcy, bo sprzedawca chyba orientuje się co do przebiegu granic…
KM: Też może się nie orientować, bo jemu ktoś tak pokazał, na przykład rodzice, i nie wiadomo, jak dokładnie on to zapamiętał...
Pełna treśc wywiadu we wrześniowym wydaniu GEODETY
|