|2014-02-12|
Geodezja, Mapy, Prawo
Standardy, ale jakie?
Komu zależało i zależy, aby w każdym powiecie w Polsce mapy wykonywane były według lokalnych wzorów i przyzwyczajeń? – pyta w lutowym wydaniu GEODETY Bogdan Grzechnik – Wszędzie inaczej. Jakie straty to generuje, nikt nie policzył i chyba nie ma nawet takiego zamiaru.
9 listopada 2011 roku ukazało się rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych i administracji w sprawie standardów technicznych wykonywania geodezyjnych pomiarów sytuacyjnych i wysokościowych oraz opracowywania i przekazywania wyników tych pomiarów do państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego. Rozporządzenie to miało zastąpić m.in. instrukcje i wytyczne techniczne obowiązujące na podstawie rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji z 24 marca 1999 r. w sprawie standardów technicznych dotyczących geodezji, kartografii oraz krajowego systemu informacji o terenie.
Zadanie nie było łatwe, bo instrukcji i wytycznych, które należało „skonsumować” w nowoczesnym i klarownym przepisie, było łącznie kilkadziesiąt.
(...) Projekt (jak zwykle) w trybie ekspresowym przepuszczono przez maszynkę legislacyjną. Do uwag, które mimo wszystko wpłynęły, ustosunkowano się „życzliwie”, uwzględniając głównie literówki i przecinki. Merytorycznych uwag organizacji społecznych i zawodowych, a także terenowej administracji geodezyjnej, nie było sensu rozpatrywać, bo trzeba byłoby wracać do punktu wyjścia.
(...) Po podpisaniu rozporządzenia przez ministra spraw wewnętrznych i administracji prawdziwi autorzy tego „sukcesu” mogli otwierać szampana. Natomiast wykonawcy prac geodezyjnych i, jak sądzę, w większości pracownicy administracji geodezyjnej po przeczytaniu ostatecznej wersji tego przepisu nie mieli chęci nawet na kieliszek gorzkiej żołądkowej. Rozpoczęły się szkolenia, które trwają do dzisiaj. Uczestniczyłem w takim szkoleniu. Zadałem głównemu autorowi kilka pytań, na które otrzymałem wyczerpujące odpowiedzi, tyle że nie wynikały one z treści rozporządzenia. Możliwe, że zapisy takie znajdują się w wyobraźni autorów. Wyraziłem publicznie swoje niezadowolenie, ale mimo to otrzymałem zaświadczenie, które upoważnia mnie do szkolenia następnych chętnych. Choć przez całe życie zawodowe nie bałem się trudnych wyzwań, brak mi odwagi, aby zmierzyć się z takim szkoleniem. Nie potrafię przepisu czytać między wierszami.
(...) A może jednak przepis po prostu się nie udał? Główny geodeta kraju dr inż. Kazimierz Bujakowski bardzo słusznie przyjął ten ostatni wariant i ogłosił, że rozporządzenie będzie poprawione. Tylko jak z SYRENKI zrobić MERCEDESA? Ale od czego są doradcy? Wymyślili, że poprosimy środowisko geodezyjne o wypełnienie prostej ankiety zatytułowanej: Zestawienie uwag i propozycji zmian do Rozporządzenia MSWiA z dnia 9.11.2011 r. w sprawie standardów technicznych (…), i zawierającej tylko trzy rubryki: 1. Oznaczenie przepisu rozporządzenia, 2. Propozycja zmiany brzmienia przepisu, 3. Uzasadnienie.
Panie Prezesie GUGiK! Nic z tego nie będzie, mimo tak daleko posuniętej demokratyzacji. Przepis ten wymaga radykalnej przebudowy. Jeśli znajdą się osoby, które zaproponują konkretne zmiany brzmienia poszczególnych paragrafów (możliwe do uwzględnienia), to chwała im za to. Tylko że tu nie chodzi o drobne korekty, ale o radykalną zmianę. Aby tego dokonać, trzeba przeanalizować wszystkie pierwotne propozycje, wszystkie opinie, uwagi i pytania, które wpłynęły do Urzędu, łącznie z tymi, które zostały opublikowane w fachowej prasie. Nie sądzę, aby uwagi, które obecnie się pojawią, zawierały wiele nowych sugestii. Ja także w artykule poniżej powtórnie zgłaszam swoje szczegółowe uwagi do części geodezyjno-prawnej, bo może poprzednie gdzieś się zapodziały?...
Pełna treść artykułu w lutowym wydaniu GEODETY
Redakcja
|