|2014-01-14|
Geodezja, Prawo
Transformacja z głową
O tym, jak dojść z danymi do plików GML i pozostać przy zdrowych zmysłach, w styczniowym wydaniu GEODETY pisze dr Zenon Parzyński
Na początku muszę zaznaczyć, że są to tylko i wyłącznie moje przemyślenia, niepoparte przez nikogo i niepopierające nikogo, więc na trochę sobie pozwoliłem. A te kłopoty z pozostaniem przy zdrowych zmysłach przy dochodzeniu do plików GML (przynajmniej u niektórych) można z czystym sumieniem zwalić na Unię Europejską. To wszystko przez nich!
To oni uchwalili dyrektywę INSPIRE i wszystkie państwa członkowskie zostały zmuszone do jej implementacji! Bo czy u nas ktoś wpadłby na pomysł, aby: • Ustanowić jedną metodologię tworzenia modeli baz danych oraz język (UML) jej zapisu? • Wszystkie modele były zharmonizowane ze sobą (w stopniu jak najwyższym)? • Wszystkie zbiory danych posiadały zdolność do interoperacyjności? Może tak, a może nie. Trudno powiedzieć, jak mogłoby być, ale do tej pory w „naszej” geodezji było krucho nawet z ustanowieniem standardów, a co dopiero mówić o wprowadzeniu np. jednego standardu wymiany danych dla wszystkich ich rodzajów!
Ale to mamy już za sobą. Przed nami jest „tylko” implementacja dyrektywy INSPIRE, której kulminacją ma być wymiana danych między różnymi systemami za pomocą plików GML (Geography Markup Language) bez potrzeby ingerencji człowieka (czyli bez konieczności przekształcania danych do innej postaci – zostaje tylko wybrać, które dane będziemy wysyłać). A do tego prowadzi uciążliwa w wielu przypadkach droga.
Na początku zostały opracowane i wydane ustawy (np. o infrastrukturze informacji przestrzennej) i rozporządzenia opracowane w Głównym Urzędzie Geodezji i Kartografii. W rozporządzeniach m.in. zdefiniowano struktury baz danych w postaci modeli UML (Unified Modeling Language) oraz te same modele, ale zapisane w postaci schematów aplikacyjnych GML. To właśnie te schematy w GML (często jest używane dla nich oznaczenie XSD, XML Schema Definition) stanowią standardy wymiany danych.
Teraz w zasadzie pozostaje już tylko doprowadzić do sytuacji, by te pliki GML z danymi „fruwały” po sieci od nadawcy do adresata. By z jednej strony człowiek był potrzebny tylko do ich wysłania (czyli wyboru, które dane, i kliknięcia odpowiedniej opcji w aplikacji), a z drugiej – do odebrania, czyli kliknięcia, dzięki któremu pliki te zostaną wczytane do aplikacji, ale nie do bazy danych! Po wczytaniu wypadałoby te dane sprawdzić (nie tylko formalnie, ale też merytorycznie) i dopiero, gdy okażą się dobre, zapisać do bazy danych.
Kto będzie miał tę dużą przyjemność dojścia do plików GML? Wszyscy ci, którzy z mocy prawa mają w swoich obowiązkach gromadzenie danych przestrzennych o strukturze zdefiniowanej w jednym z opublikowanych rozporządzeń. Najwięcej kłopotów będzie z danymi na samym „dole”, czyli najbardziej szczegółowymi (BDOT500, EGiB, GESUT itp.), m.in. dlatego, że jest ich najwięcej. Dla części danych ten kłopot spadnie na GUGiK (dotyczy to np. fotogrametrii). Kto zaś personalnie za to odpowiada? Wiadomo – szef! Czyli starosta, prezydent miasta, wojewoda itp. Należy pamiętać, że zaradny włodarz zwali winę na szefa od geodezji – czasem będzie miał rację.
Kolejne zasadnicze pytanie brzmi: Czy chodzi tylko o pliki GML? Według mnie – nie tylko. Pliki GML powinny powstać z poprawnej bazy danych, a żeby mieć taką bazę, trzeba najpierw uporządkować posiadane obecnie dane, przepisać je do nowej struktury (lub ewentualnie nie przepisywać). Te wszystkie kroki są celami pośrednimi w całym procesie dochodzenia do celu ostatecznego, którym – jak już wyżej było powiedziane – jest interoperacyjność, czyli wymiana danych w plikach GML przez internet. Ma być tak, że po zgłoszeniu pracy przez internet geodeta tą samą drogą dostanie dane w postaci „n” plików GML i w takiej samej postaci (tylko uzupełnionej treścią swojej pracy) będzie zwracał dane do ośrodka. W pojedynczym pliku będą dane z jednej bazy, dlatego jeśli praca będzie obejmować dane np. z czterech różnych baz, geodeta otrzyma dane w czterech plikach.
Droga nie jest straszliwie długa, ale na pewno ma parę ostrych zakrętów i składa się z kilku etapów...
Pełna treść artykułu w zakładce IIP dla każdego oraz w styczniowym wydaniu GEODETY
Redakcja
|