|2014-01-13|
Geodezja, Prawo
Ile można stracić i po co?
W styczniowym wydaniu GEODETY w rubryce „Bogdan Grzechnik radzi” autor pisze m.in o odmowie przyjęcia operatu przez PODGiK.
W ostatnim czasie pojawia się coraz więcej publikacji o tematyce geodezyjno-prawnej, a także wyroki sądowe z wnikliwymi analizami prawnymi. Bardzo często ich sentencje wskazują kierunki naszych działań.
Do napisania tego artykułu skłoniły mnie wyroki Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi i Naczelnego Sądu Administracyjnego w pewnej sprawie z gminy Poświętne, gorąca dyskusja na ten temat na Geoforum.pl, a także ciekawe artykuły dr. inż. Pawła Hanusa, prof. Ryszarda Hycnera i dr inż. Anity Kwartnik-Pruc z AGH w Krakowie pt. „Działka, granica, nieruchomość” (GEODETA 10/2013) oraz „Prosto do katastru i mierniczego” (GEODETA 11/2013). Gratuluję autorom! Jest to chyba pierwsza tak wielowątkowa analiza definicji i pojęć obnażająca ich niedoskonałości.
Moim zdaniem warto dyskutować o tym, co geodezja ma do zaoferowania milionom właścicieli i inwestorów w naszym kraju. Na pewno nie mogą to być jednak: • byle jakie przepisy, • opracowania geodezyjne wykonane na kolanie za śmieciowe ceny, • biurokratyczne procedury ciągnące się miesiącami, • wzajemne animozje wykonawców prac geodezyjnych i pracowników administracji (w tym wielotygodniowe kontrole prac geodezyjnych z zaleceniami niewynikającymi z żadnych przepisów).
• Rozwiązywanie konfliktów między administracją a wykonawcami
Weźmy przykład z województwa łódzkiego, gdzie zasada „bo nieważne, czyje co je, ale ważne, co je moje” wygrała ze zdrowym rozsądkiem. Głównym przedmiotem konfliktu, który trafił aż do Naczelnego Sądu Administracyjnego, była rozbieżność liniowa punktu granicznego o 8 cm i różnica w powierzchni nieruchomości o 3 m kw. W takich sprawach może warto się najpierw zastanowić, „ile można stracić”, jak pytał w słynnym skeczu Wiesław Michnikowski. Wartość 3 m kw. gruntu w gminie Poświętne w woj. łódzkim to kilkadziesiąt, najwyżej kilkaset złotych. Nie mam wątpliwości, że dobra wola wykonawcy i geodety powiatowego plus pół godziny przyjaznej rozmowy mogły zakończyć spór w sprawie działki w Poświętnem, zamiast zamieniać go w burzę w szklance wody.
Wiadomo, że operat techniczny, od którego zaczęła się cała historia, złożono w powiatowym ośrodku dokumentacji geodezyjnej i kartograficznej 25 maja 2010 r. Sprawa była rozpatrywana dwukrotnie przez Wojewódzki Sąd Administracyjny, opinię na jej temat wydał również Wojewódzki Inspektor Nadzoru Geodezyjnego i Kartograficznego, następnie trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który wypowiedział się ostatecznie 25 września 2013 r. Na rozstrzygnięcie trzeba było więc czekać ponad trzy lata. Załóżmy, że każda z wymienionych instytucji zajmowała się tą sprawą średnio tylko 5 dni. 5 x 5 x 8 godzin = 200 godzin. Przyjmując skromnie, że godzina ich działalności kosztuje około 200 zł, otrzymujemy 40 tys. zł. Ponadto w czasie tych 200 godzin wspomniane instytucje mogły załatwić wiele innych poważniejszych spraw. A więc strata dla społeczeństwa jest jeszcze większa. Jako doświadczony geodeta proponuję, abyśmy częściej pamiętali o zasadzie, że „zgoda buduje, niezgoda rujnuje”.
• O co poszło w całej sprawie?
Sąd cywilny zlecił geodecie – biegłemu sądowemu przygotowanie opinii dotyczącej zasiedzenia części nieruchomości. Wniosek o zasiedzenie części nieruchomości wiąże się z koniecznością przygotowania dokumentacji oraz mapy podziału nieruchomości, której część będzie przedmiotem zasiedzenia, a pozostała część zostanie w dotychczasowym stanie i dlatego bezwzględnie musi być rozliczona. Jedynym przepisem, który reguluje sposób przygotowania dokumentacji podziałowej, jest rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie sposobu i trybu dokonywania podziałów nieruchomości. Tyle że w wymienionym przypadku, zgodnie z art. 96 ust. 2 ustawy o gospodarce nieruchomościami, o podziale decyduje sąd, wydając postanowienie o zasiedzeniu.
Nie mają więc racji ci geodeci, którzy twierdzą, że w takim przypadku nie obowiązują żadne przepisy podziałowe, bo nie jest to podział, tylko zasiedzenie. Jedynie pierwsze zasiedzenie na Księżycu będzie mogło być dokonane bez przejmowania się tym, co jest poza granicami ustalonego postanowieniem prawa własności...
Pełna treść artykułu w styczniowym wydaniu GEODETY
A w lutowej rubryce „Bogdan Grzechnik radzi” o standardach dotyczących wykonywania opracowań geodezyjno-prawnych
Redakcja
|