|2013-10-23|
Teledetekcja
GOCE wkrótce spłonie w atmosferze
Po skartowaniu pola grawitacyjnego Ziemi z najwyższą stosowaną dotąd szczegółowością, satelicie GOCE (Gravity field and steady-state Ocean Circulation Explorer) po czterech latach pracy skończyło się już paliwo, a jego misja została oficjalnie uznana za zakończoną.
Od marca 2009 r. aparat prowadził pomiary na jednej z najniższych orbit wykorzystywanych dotychczas przez satelity badawcze. Dzięki niemu naukowcy stworzyli unikatowy model geoidy, a także utworzyli pierwszą mapę głębokości warstwy Moho (będącej granicą między płaszczem a jądrem) dla całej kuli ziemskiej. 11 marca 2011 r. GOCE stał się ponadto pierwszym satelitarnym sejsmometrem, gdy zmierzył trzęsienie ziemi, które spowodowało katastrofalną dla mieszkańców Japonii falę tsunami.
Misja miała się zakończyć już w kwietniu 2011 r Jednak dzięki niższemu zużyciu paliwa udało się znacznie przedłużyć życie satelity. W sierpniu 2012 r. zdecydowano się obniżyć orbitę GOCE – z 255 do 224 km, co pozwoliło na pozyskanie jeszcze dokładniejszych danych o ziemskiej grawitacji.
– Ta innowacyjna misja byłą wyzwaniem dla całej ekipy GOCE: począwszy od budowy pierwszego kosmicznego gradiometr po konieczność utrzymania bardzo niskiej orbity – mówi Volker Liebig, dyrektor programów obserwacji Ziemi Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). – Rezultaty misji są fantastyczne. Uzyskaliśmy najdokładniejsze dane o grawitacji, jakie kiedykolwiek były dostępne dla naukowców. Już samo to pokazuje, że misja była warta wysiłku, a do tego jej efektem jest stale rosnąca liczba badań naukowych bazujących na danych GOCE – dodaje.
21 października satelicie skończyło się już paliwo. Za dwa tygodnie powinien zacząć wchodzić w atmosferę. Do tego czasu ESA będzie jeszcze kontrolowała parametru aparatu, a nawet kontynuowała zbieranie danych. Gdy będzie to już niemożliwie, satelita zostanie wyłączony.
Większość aparatu GOCE powinna spłonąć w atmosferze, jednak niektóre części mogą dotrzeć do powierzchni Ziemi. Na razie trudno jednak przewidzieć, gdzie uderzą. Wkrótce eksperci mają jednak zawęzić obszar zagrożony upadkiem tych elementów.
Źródło: ESA
|