|2012-07-30|
Geodezja
Życie powiatowe
„Wiadomości Wrzesińskie” donoszą, że we Wrześni geodeci chodzą po domach, ale można ich wylegitymować, a „Gazeta Pomorska” informuje o tym, co według starosty żnińskiego nie jest absurdem.
„Wiadomości” podają, że od kilku miesięcy pracownicy konińskiej firmy Geo-Lex wykonują we Wrześni modernizację ewidencji gruntów i budynków. Prace wartości 94 tys. zł robią na zlecenie tamtejszego starostwa. Według Jolanty Pielak, naczelnika Wydziału Geodezji, Kartografii i Nieruchomości – są to działania techniczne, organizacyjne i administracyjne. Dane o budynkach i lokalach geodeci pozyskują, odwiedzając ich właścicieli. Jak powiedziała „Wiadomościom” Jolanta Pielak – jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości co do pracy geodetów, to może ich zwyczajne wylegitymować. Więcej w „Wiadomościach Wrzesińskich”.
Jak donosi z kolei „Gazeta Pomorska”, kierowniczka referatu infrastruktury w Janowcu Wielopolskim (pow. żniński) prowadziła firmę geodezyjną, a wykonane przez nią operaty lądowały w starostwie w Żninie, którym kieruje jej mąż. Burmistrz Janowca Maciej Sobczak, szef wspomnianej pani, nie widzi w tym problemu, według niego nie stanowi to naruszenia prawa. Sam starosta żniński nieco gmatwał się w „zeznaniach”, bo jak donosi „GP” nie wiedział, czy żona prowadzi działalność gospodarczą czy też nie.
Poza tym stwierdził: Nie popadajmy w absurd. Geodeci korzystają z naszych operatów ewidencji gruntów, ale prace projektowe nie mają kompletnie żadnego związku z wydawaniem decyzji administracyjnych. Poza tym żona pracuje w Janowcu, a nie w Żninie. Powiem więcej, nasz syn – a jakże – też założył własną działalność i jest geodetą. Zresztą mógł szlifować umiejętności właśnie dzięki temu, że żona prowadziła firmę. Więcej w „Gazecie Pomorskiej”.
Natomiast serwis poranny.pl przytacza wspomnienia Zdzisława Jachimowicza, absolwenta utworzonego w 1950 r. Liceum Geodezji Rolnej i Leśnej w Białymstoku. Jak wyglądała reforma szkolnictwa w tamtych latach, mówi Jachimowicz: Była to swoista selekcja. Wybrano najlepszych uczniów oraz aktywistów ZMP. Pozostali zamiast iść na studia mieli się uczyć zawodu. I to z góry określonego przez władze. Tak trafiłem do Liceum Geodezji Rolnej i Leśnej. Chociaż była to szkoła z przymusu, to bardzo miło ją wspominam. [...] Tak się szczęśliwie złożyło, że akurat na wniosek Stowarzyszenia Geodetów Polskich oraz Biur Geodezyjnych utworzono w Białymstoku Liceum Geodezji Rolnej i Leśnej. I my wszyscy, ci odrzuceni, poszliśmy do tego liceum. Cały materiał w serwisie Poranny.pl.
JP
|