|2014-04-03|
Geodezja, Firma, Software, Ludzie
Kryzys omija geoinformatykę
O mankamentach nowych rozporządzeń GUGiK-u i problemach z wdrażaniem ich w oprogramowaniu geodezyjnym, a także o osiągnięciach Geobidu i planach tej śląskiej firmy mówi w kwietniowym wydaniu GEODETY dyrektor techniczny Krzysztof Borys.
JERZY KRÓLIKOWSKI: Wasz flagowy produkt to EWMAPA.
KRZYSZTOF BORYS: Program jest w naszej ofercie od początku istnienia firmy, czyli 1991 roku. Najpierw był w wersji DOS, obecnie proponujemy już 11. wydanie na system Windows. Dotychczas sprzedaliśmy ponad 2,2 tys. wielostanowiskowych licencji EWMAPY. Oprócz tego oferujemy jednostanowiskową Małą EWMAPĘ. Wskazówką dotyczącą faktycznego grona użytkowników tego programu może być liczba kluczy sprzętowych do wektoryzacji rastrów. Do tej pory sprzedaliśmy ich dokładnie 4781.
W ilu powiatach działa EWMAPA?
W około 170, czyli w prawie połowie samorządów tego szczebla! Ale te dane dotyczą wyłącznie najnowszej wersji programu. Oprócz tego niektóre powiaty korzystają ze starszych wydań.
Co jest waszym produktem numer dwa?
Obserwujemy rosnące zainteresowanie EWOPIS-em do prowadzenia opisowej części EGiB oraz usługą konwersji danych ewidencyjnych do struktury tej aplikacji. Wprawdzie program ten działa nie we wszystkich powiatach, w których użytkowana jest EWMAPA, ale nasi klienci coraz częściej dostrzegają potrzebę integracji danych graficznych z opisowymi.
...
GUGiK chwali się, że seria rozporządzeń do Pgik, w tym słynny model podstawowy, sprawi, iż wszystkie ośrodki będą nowoczesne, sprawnie obsłużą interesanta oraz zaoferują mu dane wysokiej jakości. Do tego skończy się powiatowe widzimisię.
Pojawiają się tu dwa zasadnicze problemy. Pierwszy to dane, które muszą się w tym modelu znaleźć. Często pada przy tej okazji hasło „konwersja”. Ale tę można zrobić tylko wtedy, gdy zmieniamy format danych, a ich zakres nie ulega większym zmianom. W przypadku GESUT i BDOT500 ciężko więc mówić o konwersji, raczej o zakładaniu bazy. Trzeba bowiem pozyskać całą masę dodatkowych danych. Szczególnie w przypadku BDOT500 stara mapa zasadnicza już nie wystarczy. Weźmy na przykład trawnik. Na mapie zasadniczej jest oznaczany symbolem, więc nie ma wyraźnych granic, a w BDOT500 musi je mieć, bo jest przecież obiektem powierzchniowym. Drugi problem to zapisy dotyczące formatu danych, czyli GML-a. Rozporządzenia zawierają tu drobne błędy, niedomówienia i niedookreślenia, które GUGiK deklaruje poprawić. Weźmy choćby słynne schody i skarpy, które nie wiadomo gdzie mają dół, a gdzie górę (GEODETA 6/2013). Albo strzałkę, która nie posiada atrybutu definiującego jej kierunek. Do tego dochodzi problem redakcji kartograficznej. Polska mapa zasadnicza zawiera tak wiele elementów, że automaty nie radzą sobie z rozmieszczaniem jej elementów. Problem rozwiązuje się w ten sposób, że oprócz danych geometrycznych w bazie przechowuje się również dodatkowe informacje, np. o położeniu etykiet. Niestety, w GML-u to znika. W rozporządzeniach są wprawdzie tzw. modele karto, ale nie nadają się do użytku. Efekt będzie więc taki, że geodeta, pobierając dane z ośrodka, będzie musiał redakcję kartograficzną wykonać dla swojego klienta sam. Tymczasem takie funkcje powinny być realizowane automatycznie.
Czy te optymistyczne zapowiedzi GUGiK?-u są więc w ogóle realne?
Są, ale w odległej perspektywie. Do tego czasu będziemy mieli problem okresu przejściowego. Już teraz w powiatach panuje duża niepewność, jak stosować nowe przepisy, szczególnie w zakresie wymiany danych w GML-u.
Czy mimo tych wad GML jest lepszy od SWDE?
Na wstępie zaznaczmy, że SWDE przeznaczony jest tylko do zapisu danych ewidencyjnych. Oba standardy można więc porównywać tylko w zakresie EGiB. SWDE nie miał elementów dodatkowych dla budynków, takich jak tarasy, schody czy wjazdy – obecnie są one już częścią EGiB. Przewagą GML-a jest także to, że łatwo walidować pliki w tym standardzie, to znaczy sprawdzać, czy zapisano je zgodnie ze schematem. Tego bardzo brakowało w SDWE. Problem z GML-em polega natomiast na tym, że współrzędne punktu można zapisać na kilka sposobów, a dowolność ta jest jeszcze większa w przypadku linii i poligonów. To będzie sprawiało wiele kłopotów. Jak tylko powstawały rozporządzenia do Pgik, zwracałem uwagę GUGiK-owi na konieczność przeprowadzenia pilotażu, tj. przygotowania danych GML w proponowanej formie (np. dla jakiegoś miasta), by następnie wszyscy chętni mogli je walidować...
Pełna treść wywiadu w kwietniowym wydaniu GEODETY
Redakcja
|