Jerzy Przywara
Przyjdzie walec i wyrówna
Quo vadis, geodezjo?”, Nowy Sącz, 7-8 czerwca. Konferencję nowosądecką zdominowała gremialna krytyka administracji geodezyjnej oraz przepisów hamujących rozwój zawodu. Mimo tytułowego „Quo vadis?” w wielu wygłoszonych referatach nie można było dostrzec myśli wybiegających daleko w przyszłość. Trudno wszakże o wizjonerstwo, gdy ma się na co dzień spętane ręce i nogi. A nierzadko i umysł.
|
Organizowana od 30 lat konferencja w Nowym Sączu ma ugruntowaną pozycję w środowisku. Co dwa lata rozprawia się tutaj o aktualnych zagadnieniach polskiej geodezji. Tym razem okrągła rocznica i początek nowego stulecia były okazją do spojrzenia na jej perspektywy. O przyszłości mówiono głównie w referatach, chociaż autorzy wielu z nich nie poszybowali zbyt wysoko. Gorące dyskusje zdominowała zaś proza dnia codziennego i typowo polskie narzekania. Wiele z poruszonych problemów znamy nie od wczoraj. I aż dziw bierze, że do tej pory nikomu nie udało się ich rozwiązać, zwłaszcza że w mniej lub bardziej radykalny sposób sygnalizowane były na dziesiątkach podobnych spotkań.
Zmienić Pgik W chwili, gdy na rynku (nie tylko geodezyjnym) panuje kryzys, a frustracje z tym związane wymagają szczególnego zastanowienia się nad losem zawodu, tytułowe zapytanie konferencji było jak najbardziej na miejscu. Wygłaszane opinie ukazały znane od lat niedoskonałości Prawa geodezyjnego i kartograficznego, aktów wykonawczych oraz szczególnie uwypukliły rozbieżności w poglądach na podstawowe kwestie. Jeśli zaś nie ma zgody co do diagnozy, to jak uleczyć pacjenta? Być może remedium na to będą wnioski z konferencji (ramka na s. 22), bo o tym, że pacjent jest chory, wiadomo nie od dzisiaj. Absurdy prawne ilustrowano licznymi przykładami – np. rozporządzenie w sprawie rozgraniczania nieruchomości uniemożliwia dokonanie czynności, gdy w postępowaniu udział bierze duża liczba współwłaścicieli, a rozporządzenie w sprawie trybu dokonywania podziałów nieruchomości zmusza właściciela do „wizytowania” swoich punktów granicznych kilka razy z rzędu z uwagi na wielokrotne podziały działki sąsiada.
Rynek kontra reszta świata Od momentu nastania w Polsce wolnego rynku, czy raczej jego namiastki, sprawą nierozwiązywalną jest takie jego uregulowanie, by sfera budżetowa nie była uczestnikiem gry rynkowej i nie konkurowała z podmiotami, dla których podstawowym kryterium działania jest generowanie zysku. Tajemnicą poliszynela jest istnienie firm zarejestrowanych przez geodezyjnych urzędników na żony, szwagrów czy kolegów oraz dojenie państwowej kasy bez najmniejszych skrupułów.
Pełna treść artykułu w sierpniowym wydaniu GEODETY
powrót
|