Andrzej Dobrzyński
Totalną negacją żyć nie można
– Czy przypadkiem nie zostawiłam u pana parasolki? – zapytała mnie kobieta mieszkająca w sąsiedztwie. Kilka dni wcześniej złożyła mi ona krótką wizytę. – Owszem – odparłem. Podziękowała mi serdecznie, a potem z uśmiechem dodała: – Pan to przynajmniej jest uczciwy! Pytałam już chyba tuzin osób, czy zostawiłam u nich tę parasolkę, i każdy odpowiadał, że nie!
Pewien żółw żył sobie na wsi. Któregoś dnia kuzynka z miasta zaprosiła go do siebie. Ponieważ żółw bardzo pragnął zobaczyć trochę świata, przyjął zaproszenie. Odległość nie była duża, wynosiła nie więcej niż kilometr, lecz dla żółwia stanowiło to prawdziwą wyprawę. Łudził się jednak, że dotrze w miarę prędko i dopiero rankiem wyruszył w drogę. „Idąc pewnym i niezmiennym krokiem – myślał – dojdę na miejsce na pewno jeszcze przed południem”. Wyruszył podśpiewując... Do południa przebył zaledwie kilkaset metrów. Gdy usłyszał dzwon bijący godzinę dwunastą, mruknął ze złością: – Co to za głupi dzwon! Nie minęła jeszcze godzina, od czasu, gdy wyszedłem z domu, a ten już wydzwania południe. Ten zegar na pewno jest zepsuty. Szedł, szedł... Słońce już skryło się za horyzontem, a na niebie zabłysły gwiazdy, lecz żółw nie przebył jeszcze nawet połowy drogi. Zdenerwowany jak nigdy dotąd zaczął pomstować: – Świat nie jest już taki jak kiedyś! Słońce zachodzi szybciej, gwiazdy pojawiają się za wcześnie. Zegary wciąż się psują. A dni są krótsze niż te przepisowe dwadzieścia cztery godziny! I tak złorzecząc pod nosem, podjął dalszą wędrówkę, nieustannie przeklinając drogę, która wydawała mu się kręta i zbyt gęsto porośnięta krzewami. Zawsze znajdzie się dobry powód, aby źle myśleć o innych. Cytat pochodzi z książki Bruno Ferrero pt. Ważna Róża, Wydawnictwo Salezjańskie, Warszawa 1995.
Pan Andrzej Stankiewicz w swym drugim z kolei artykule na temat naszego środowiska Ślepa wiara gorsza niż wątpienie (GEODETA 6/96) rozbudował i pogłębił swoje – moim zdaniem – destrukcyjne poprzednie wystąpienie, które powinno znaleźć podsumowanie w sądzie koleżeńskim1 przy ZO SGP. Zatrwożyło mnie – muszę przyznać – imienne wyróżnienie dedykacją aforyzmu „Ślepa wiara gorsza niż wątpienie”. Tragiczna to moim zdaniem sytuacja, gdy uzasadnia się postawę totalnej negacji tym, że może być jeszcze gorsza postawa. Zawsze uważałem, i chyba jest to powszechny pogląd, że powinniśmy wybierać z dobrego najlepsze. Z nie mniejszą przykrością muszę też stwierdzić, że mój imiennik nie przeczytał tego, co napisałem i co opublikowano w GEODECIE 1/96 pod tytułem Polemika z polemiką... W przeciwnym bowiem przypadku dowiedzielibyśmy się z pewnością, jakie zadania przewidział dla proponowanego przez siebie pionu wykonawstwa w planowanym (w czasie przygotowywania przez siebie publikacji) Głównym Urzędzie Geodezji i Kartografii. Może też dowiedzielibyśmy się, dlaczego dysponując poparciem swego otoczenia (ogółu jak wynika z artykułów) Pan Andrzej nie został członkiem lub nawet przewodniczącym ZO SGP w Kaliszu. Z pewnością ułatwiłoby to podjęcie i realizację działań mających na celu „uzdrowienie” tego, co jego zdaniem uzdrowienia wymaga. Chyba jednak stać z boku i krytykować jest wygodniej.
Pełna treść artykułu w grudniowym wydaniu miesięcznika GEODETA
powrót
|