Katarzyna Pakuła-Kwiecińska
Przecieramy szlak
Rozmowa z prezydentem Gliwic Zygmuntem Frankiewiczem
Katarzyna Pakuła-Kwiecińska: Jak Pan ocenia współpracę z geodetami zatrudnionymi w gliwickim Urzędzie Miejskim? Czy są oni pomocni w rozwiązaniu zaistniałych problemów i podsuwają jakieś ciekawe propozycje?
Zygmunt Frankiewicz: Współpraca z Wydziałem Geodezji i Kartografii układa się bardzo dobrze. Pracownicy są samodzielni i potrafią nie tylko inspirować działania, ale także potem przeprowadzić je do końca. Przykładem jest mapa numeryczna. Mimo że nie zrobiliśmy jej za pierwszym podejściem, nie zniechęciło nas to do dalszych prób. Na wniosek obecnego kierownika Referatu Mapy Numerycznej Andrzeja Kotłowskiego zmieniliśmy technikę wykonania mapy, co zaowocowało szybszym zakończeniem prac i obniżeniem kosztów w stosunku do pierwotnego projektu.
Czy nie wpłynęło to na jakość mapy?
Zdecydowanie nie, bo nie poszliśmy na żadne kompromisy. Różnica wzięła się stąd, że wcześniej próbowano zastosować podejście teoretyczne, ale ostatecznie mapa numeryczna została zrealizowana w sposób bardzo pragmatyczny. Obecnie całkowicie spełnia ona nasze wymagania i założenia. Koszty poniesione na wykonanie mapy traktujemy jako inwestycję, która w przyszłości pozwoli znacznie ograniczyć wydatki.
Czy jest Pan w stanie oszacować dotychczasowe zyski?
Policzalne zyski wynikają np. ze zmniejszenia zatrudnienia w wydziałach. Poza tym obecnie koszt wykonania odbitki mapy dla urzędu (bez angażowania w to pracowników Wydziału Geodezji) jest o wiele niższy. Jesteśmy to w stanie oszacować, ponieważ prowadzimy tzw. rachunek kosztów wydziałowych. Interesujemy się, ile kosztuje miasto stanowisko pracy w każdym wydziale i każda czynność, taka jak np. zarejestrowanie samochodu. Z kolei efekty niematerialne są bardziej odczuwane po stronie klienta. Jeżeli odbitkę mapy dostaje się od ręki, to ma to ogromne znaczenie dla atrakcyjności miasta jako miejsca inwestycji gospodarczych.
Jakie były źródła finansowania prac nad mapą numeryczną?
To jest bardzo ciekawy układ. Mapa numeryczna jest własnością państwa (któremu z tytułu pobieranych opłat przynosi spore dochody), a my nią tylko administrujemy. Państwo powinno zatem dać pieniądze na budowę systemu. W rzeczywistości prawie całe wydatki zostały pokryte z budżetu samorządowego, a miasto mogło tylko występować do funduszu gospodarki zasobem geodezyjnym i kartograficznym o refundację części kosztów. Ściśle współpracujemy z firmami sieciowymi, bez których nie bylibyśmy w stanie zbudować wszystkich warstw mapy. Niestety, przebiega to dosyć opornie, gdyż firmy te równolegle, a nawet wcześniej, na własną rękę tworzyły mapy numeryczne. Trudno więc zmotywować je dzisiaj do zmiany systemu i obarczać dodatkowymi kosztami w celu dostosowania do standardów przyjętych w urzędzie. Jednak krok po kroku to się udaje.
A jak wygląda sprawa opłat ponoszonych przez urząd miasta za dane geodezyjne z ODGiK?
Sami sobie płacimy. Takich nielogiczności jest, niestety, sporo. Problem nabrzmiał w momencie, kiedy od 2 lat mieliśmy funkcjonującą mapę numeryczną, a urzędnicy, którzy powinni mieć do niej łatwy dostęp, ciągle patrzyli na nią jak na cukierek przez szybę. Aby skorzystać z danych, trzeba było złożyć do ośrodka wniosek, zapłacić i dopiero na końcu otrzymać materiał. Paradoksalnie – dofinansowując zasób geodezyjny i kartograficzny – jeszcze więcej dopłacaliśmy, kupując to, co właśnie zrobiliśmy. To jest przykład pustego obiegu pieniądza. Fundusz celowy, który prowadzi redystrybucję środków w tym zakresie, powinien być zlikwidowany.
Czy poza finansowaniem były jeszcze jakieś inne trudności?
Mieliśmy też ogromne problemy natury prawnej. Mapa numeryczna została zrobiona bardzo szybko i wtedy zaczęły się schody. Po pierwsze, z jej rejestracją, która była niezbędna, by dane cyfrowe mogły zastąpić mapę papierową. Złożyliśmy stosowne wnioski do wojewódzkiego inspektora nadzoru geodezyjnego i kartograficznego, u którego sprawa utknęła na co najmniej 3 miesiące. W końcu, po wielu monitach, udało nam się procedurę zakończyć i wtedy zrozumieliśmy, dlaczego tyle to trwało. Nasza mapa była zarejestrowana pod numerem 1/2000, co oznacza, że była pierwsza na Śląsku, a może i w kraju, i wojewódzki inspektor nie wiedział po prostu, co ma z nią zrobić! To nie był, niestety, koniec problemów prawnych. Wkrótce okazało się, że musimy sami sobie płacić i zdaliśmy sobie sprawę, jakiego rzędu są to kwoty. Postanowiliśmy coś zmienić – zajęli się tym nasi prawnicy i geodeci. Rozdzieliliśmy mianowicie sytuację, kiedy mapa jest dokumentem i kiedy służy tylko do celów informacyjnych. Na przykład za mapę do celów projektowych (dokument) płacimy ODGiK-owi. Z drugiej strony chcemy doprowadzić do tego, by przez internet każdy (na razie w wydziałach urzędu) miał wgląd w mapę i w tym celu opracowywana jest specjalna aplikacja. Dysonans między tym, co można by mieć, i tym, co mamy, wynika wyłącznie z ograniczeń prawnych.
Czy u podstaw wszystkich tych problemów nie leży przypadkiem Prawo geodezyjne i kartograficzne?
Z całą pewnością tak.
Gdzie w urzędzie, poza Wydziałem Geodezji i Kartografii, już dziś korzysta się z mapy numerycznej?
Wydział Architektury i Wydział Gospodarki Nieruchomościami mają w pełni wyposażone stanowiska, ale szybko okazało się, że wszystkie inne wydziały chcą mieć takie same, bo to zasadniczo zmienia warunki pracy.
Dlaczego wszyscy nagle zainteresowani są dostępem do mapy? Przecież urzędnikowi łatwiej jest przekładać papiery i odsyłać interesanta do sąsiedniego pokoju, niż uczyć się obsługi nowego oprogramowania?
Nie, to nie w tym urzędzie. Od tylu lat tępimy taką postawę, że jest ona nieakceptowana nie tylko przez kierownictwo, ale i przez samych pracowników.
Czy taki przyjazny dla obywatela urząd daje miastu jakieś korzyści, np. w postaci napływu inwestycji?
Oczywiście. W niezależnych rankingach już od kilku lat jesteśmy na pierwszym miejscu atrakcyjności inwestycyjnej miast. Dzięki mapie numerycznej (ale oczywiście nie tylko) poziom obsługi administracyjnej klienta w Gliwicach jest bardzo wysoki (w badaniach opinii publicznej mamy 80% dobrych ocen). W naszym urzędzie nie tylko samochód rejestruje się od ręki, ale tak samo załatwia się wiele innych spraw. I ludzie to doceniają. Dla nas jest to ogromny sukces, ale na taki stan rzeczy ciężko pracujemy. Mapa numeryczna jest narzędziem, które podnosi efektywność pracowników. A z tego są oni rozliczani (np. z liczby obsłużonych interesantów). Jest w tej chwili ogromna presja, by system mapy numerycznej wprowadzić do całego urzędu.
Pełna treść artykułu w listopadowym wydaniu GEODETY
powrót
|
REKLAMA |
|
|