Marek Pudło
Nowe sposoby na wysoką poprzeczkę
Mało kogo podniecają już drobne zmiany kosmetyczne interfejsu czy dodanie kolejnej funkcji w nowej wersji znanego użytkownikom oprogramowania. Duże przedsiębiorstwa sieciowe czy władze miejskie wymagają od GIS-u czegoś więcej. Konferencja w Baltimore pokazała, jak zaspokoić potrzeby najbardziej wybrednych klientów.
Rozmowa ze Stefano Morisim, wiceprezesem GIOU w Bentley Systems, na konferencji użytkowników oprogramowania Bentley Systems „BE Conference”
Marek Pudło: Jakie szanse rozwoju widzi Pan dla wschodnioeuropejskiego rynku geoinżynieryjnego?
Stefano Morisi, wiceprezes Geospatial International Operating Unit w Bentley Systems: Europa jest najważniejszym rynkiem zbytu dla naszych rozwiązań geoprzestrzennych. Gdy jednak mówimy o najprężniej rozwijających się regionach świata, to należy wskazać Azję. Prowadzone są tam w tej chwili największe inwestycje infrastrukturalne – co 3 sekundy powstaje nowa droga. Wydaje mi się, że różnica między wschodnią a zachodnią Europą jest jeszcze duża. Jeśli dla porównania weźmiemy firmy lub miasta w Polsce, w Niemczech i Holandii, to dojdziemy do wniosku, że mają one takie same potrzeby, ale dostępność danych, które są przecież podstawą systemów GIS, jest już diametralnie różna. W większości krajów zachodnich dane geoprzestrzenne (o drogach, infrastrukturze sieciowej miast, ewidencji gruntów czy środowisku) są już dawno zebrane, mądrze administrowane, a przede wszystkim udostępniane obywatelom. W państwach Europy Wschodniej realizacja każdego projektu GIS rozpoczyna się od zbierania danych – skanowania map, wektoryzacji, wykonywania zdjęć lotniczych i satelitarnych. Wydatki na ten cel stanowią około 90% budżetu każdego projektu, a tylko 10% całości przeznacza się na oprogramowanie.
Czy Bentley posiada specjalną strategię marketingową dla krajów Europy Wschodniej? Po pierwsze, mamy niższe ceny oprogramowania. Po drugie, jest program akademicki, w ramach którego uczelnie i szkoły mogą kupić wersje edukacyjne software’u (bez ograniczeń funkcjonalnych) po promocyjnych cenach. Polityka ta – oprócz ułatwienia studentom dostępu do bardzo drogich rozwiązań inżynierskich – w dłuższej perspektywie jest dobrze przemyślaną strategią marketingową. Po trzecie, zatrudniamy zdolnych ludzi oraz przejmujemy najbardziej prężne i przyszłościowe firmy geoinformatyczne. W poszczególnych krajach powstają oddziały Bentleya, których pracownikami są menedżerowie odpowiedzialni za promocję naszych produktów. Sprzedażą zajmują się partnerzy handlowi – firmy, które oprócz oferowania MicroStation, GeoGraphics czy ProjectWise, tworzą specjalistyczne aplikacje dostosowane do konkretnych potrzeb klienta. Zrezygnowaliśmy z rozprowadzania „pudełek” z samym oprogramowaniem. W Europie posiadamy ponad 800 kooperantów. Taka struktura i polityka sprzedaży pozwalają na ciągłe dostosowywanie produktów do dynamicznie zmieniającego się rynku. Poza tym współpracujemy z około 200 instytucjami, które wyspecjalizowały się w przygotowywaniu i sprzedaży gotowych projektów geoprzestrzennych. Jednym ze sposobów dotarcia do klienta, który nie został jeszcze wprowadzony w Europie Wschodniej, jest sprzedaż za pośrednictwem internetu, tzw. e-sale. Forma ta z powodzeniem stosowana jest już w Niemczech.
Czy zastąpienie drogiego GeoGraphicsa trzema niezależnymi aplikacjami jest sposobem na dotarcie do mniej zamożnego klienta?
GeoGraphics jest obok MicroStation i ProjectWise naszym sztandarowym produktem. Pozwala operować na danych inżynierskich i mapowych oraz tworzyć kompleksowe systemy informacji przestrzennej. Jest także oprogramowaniem bardzo rozbudowanym, o dużej funkcjonalności, a tym samym trudnym do opanowania i jednocześnie dość drogim.
Pełna treść artykułu w czerwcowym wydaniu GEODETY
powrót
|