Ciekawe Tematyarchiwum Geodetywiadomościnewsletterkontaktreklama
Najnowsze wydarzenia z dziedziny geodezji, nawigacji satelitarnej, GIS, katastru, teledetekcji, kartografii. Nowości rynkowe, technologiczne, prawne, wydawnicze. Konferencje, targi, administracja.
blog

BARI '83 Düsseldorf (RFN)




Termin

5 września – 23 października 1983 r.

Zadanie
Fotogrametryczna inwentaryzacja fasady Muzeum Sztuki i pierzei kilku kamienic w Düsseldorfie

Cele dodatkowe
-Wizyta w siedzibie UNESCO w Paryżu i przekazanie opracowań wykonanych przez poprzednie wyprawy BARI (do Segowii i Salonik)
-Wizyta w Wyższej Szkole Technicznej w Akwizgranie i zapoznanie się z programem studiów w zakresie geodezji, zwiedzanie laboratoriów i pracowni
-Wizyta w zakładach sprzętu pomiarowego Wild w Heerbrugg (Szwajcaria) i poznanie procesu technologicznego oraz najnowszych instrumentów oferowanych przez tę firmę

Uczestnicy wyprawy
studenci:
Piotr Szajt – kierownik wyprawy
Waldemar Borzych
Piotr Figołuszka
Wiesława Grochot
Janusz Haliński
Andrzej Klimczak
Adam Olbrich
Jacek Skoczek
Janusz Sobczyk
Stanisław Szymocha
Sławomir Wach

dr Adam Bałut – opiekun naukowy z WGG AGH
Bogusław Batko – przedstawiciel KPG Kraków
Roman Kloserowski – przedstawiciel KPG Kraków
Andrzej Bukowski – kierowca

Organizatorzy
Koło Naukowe Geodetów Wydziału Geodezji Górniczej AGH
Wydział Geodezji Górniczej AGH

Współorganizatorzy
KPG Kraków, PEGiK „Geokart”

Obiekt pomiaru
Budynek Muzeum Sztuki w Düsseldorfie znajduje się na dawnych terenach targowych nad brzegiem Renu, na których już w 1902 roku odbywały się wystawy handlowe. W 1925 roku rejon ten został przebudowany na potrzeby największej wystawy czasów republiki weimarskiej – „Zdrowie, opieka społeczna, kultura fizyczna” (1926 r.), którą zwiedziło 7,5 mln osób. Autorem planu przebudowy terenów targowych był znany niemiecki architekt Wilhelm Kreis, a pawilony i budowle projektowali inni wybitni architekci.

W 1928 roku w jednym z budynków (Ehrenhof) umieszczono muzeum ceramiki i kolekcję sztuki dekoracyjnej. Jednocześnie miasto pozyskało północno-zachodnie skrzydło kompleksu dla zbiorów muzealnych. Następnie przeniesiono tu zbiory Akademii Sztuk Pięknych. Jako Muzeum Sztuki obiekt funkcjonuje od 1932 roku. W latach 1976-85 na terenie Ehrenhofu prowadzono prace renowacyjne. W zbiorach znajduje się dzisiaj ok. 100 tys. eksponatów.

Przebyta trasa
NRD, RFN, Belgia, Francja, Szwajcaria, Liechtenstein, Włochy, Jugosławia, Austria, Czechosłowacja

Środek transportu
Samochód ciężarowy star 200 (wypożyczony od KPG Kraków)

Przebieg wyprawy
Przygotowania do wyprawy rozpoczęto już wiosną 1982 roku, wybierając szeroki skład i kierownika. Do Komitetu ds. Ratowania Dziedzictwa Kulturowego UNESCO w Paryżu zwrócono się z prośbą o wskazanie zabytkowego obiektu, który mógłby być celem inwentaryzacji fotogrametrycznej wykonanej przez studentów. UNESCO odpowiedziało, że są szanse na taki obiekt w Algierii.

Na początku 1983 roku wyłoniono ścisły skład wyprawy. Prowadzono szeroką akcję mającą na celu pozyskanie niezbędnych funduszy i wyposażenia. Nawiązano korespondencję z firmami produkującymi sprzęt geodezyjny i fotogrametryczny oraz ze szkołami wyższymi kształcącymi w dziedzinie geodezji w celu zorganizowania tam wizyt i zapoznania się z ich działalnością.

Rozpoczęto załatwianie paszportów i wiz. Jednak wciąż nie nadchodziła odpowiedź z algierskiego Ministerstwa Kultury w sprawie przyjęcia polskiej ekipy. Nie pomogły nawet rozmowy prowadzone z UNESCO i ambasadą Algierii w Polsce. Wreszcie w lipcu nadeszła odpowiedź, ale… negatywna. To całkowicie zburzyło plany organizatorów. Na gwałt zaczęto szukać obiektu zastępczego, rezygnacja z wyjazdu spowodowałaby bowiem zmarnowanie wielomiesięcznego wysiłku i niemałych środków, jakie pochłonęło przygotowanie wyjazdu (na konto wyprawy wpłacono 1,190 mln złotych, z czego znakomitą większość już wydano na sprzęt i zaopatrzenie).


Śniadanie na trawie

W tej podbramkowej sytuacji pomogły Przedsiębiorstwo Eksportu Geodezji i Kartografii „Geokart” i KPG Kraków (finansujące w dużej mierze wyprawę). Dzięki ich staraniom nadeszło zaproszenie z niemieckiej firmy Arkade z Düsseldorfu, której szefem był Polak. Ponieważ wszystkie te zabiegi trwały dość długo, zamiast w lipcu, jak planowano, ekipa wyjechała z Krakowa dopiero późnym wieczorem 5 września.

Od razu skierowano się do Düsseldorfu. Stolica Północnej-Nadrenii Westfalii przywitała uczestników BARI deszczem i zimnem. Przez dwa tygodnie potrzebne na pomiary ekipa kwaterowała w barakach pracowniczych, w których mieszkali także inni Polacy pracujący w Arkade. Zadaniem studentów była fotogrametryczna inwentaryzacja fasady Muzeum Sztuki oraz pierzei kilku kamieniczek. Prace trwały od rana do wieczora. Ekipa podzieliła się na zespoły wykonujące konkretne zadania (założenie osnowy, pomiar fotopunktów, zdjęcia kamerą). Równolegle z pracami polowymi prowadzono kameralną obróbkę materiału.


Pomiar osnowy

19 września po zakończeniu pomiarów i pożegnaniu z szefem firmy Arkade wyprawa wyruszyła do Akwizgranu (Aachen) na spotkanie w tamtejszej Wyższej Szkole Technicznej (RWTH). Studentów przyjął prof. Bertold Witte, który zapoznał ich z programem kształcenia w RWTH w dziedzinie geodezji. Podczas zwiedzania laboratoriów i oglądania instrumentów, jakimi dysponowała uczelnia, największe wrażenie na uczestnikach wyprawy zrobił ośrodek ETO (Elektronicznej Techniki Obliczeniowej).

Jeszcze tego samego dnia ekipa wyruszyła do Belgii, skąd skierowała się do Paryża. Tam kilkuosobowa delegacja udała się do siedziby UNESCO, gdzie przekazano opracowania wykonane w ramach wypraw do Segowii i Salonik. Omawiano także warunki dalszej współpracy, mając na względzie uniknięcie w przyszłości kłopotów podobnych do tych, jakie obecna wyprawa miała z algierską administracją. Pobyt w Paryżu wykorzystano także na zwiedzanie miasta. Poza obowiązkowymi punktami: wieżą Eiffla, Luwrem i Wersalem, były także liczne polskie akcenty – Biblioteka Polska, hotel Lambert, domy, w których mieszkali Chopin, Mickiewicz, Lelewel czy Kościuszko. W drodze do Szwajcarii ekipa podróżowała przez Chamonix, gdzie zaliczono szczyt Aiguille du Midi (3842 m), wjeżdżając na niego najwyżej położoną w Europie kolejką linową.

4 października BARI 83 zameldowała się w Heerbruggu, nieodłącznym elementem wypraw była bowiem wizyta w zakładach Wilda. Przez pięć godzin zwiedzano hale produkcyjne, w których wytwarza się sprzęt geodezyjny i fotogrametryczny, oraz laboratoria służące do testowania i kontroli gotowych instrumentów.
Po obejrzeniu fabryki odbyła się mniej oficjalna część. Paul Mignaval i Georg Wettler, dyrektorzy Wilda, który zaprosili członków wyprawy na obiad, podczas którego rozmawiano o planach firmy i wzajemnej współpracy.

Kolejnym etapem podróży były Włochy. W Turynie ekipa zwiedziła fabrykę Fiata, po czym pojechała do Rzymu. Niestety, nie udało się odwiedzić firmy OMI, producenta sprzętu fotogrametrycznego. Oczywiście nie można być w Rzymie i nie widzieć papieża. Studenci zwiedzili więc muzeum w Watykanie i wzięli udział w środowej audiencji Jana Pawła II.
Przed startem w drogę powrotną awarii uległ samochód (co nie było nowiną na BARI) i dwa dni stracono, czekając na jego naprawę. Potem już tylko Triest, Zagrzeb i dwudniowy postój w Wiedniu. W nocy z 22 na 23 października wyprawa powróciła do kraju.


Wizyta w zakładach Wild w Heerbruggu

Choć uczestnicy BARI ’83 musieli słoneczną Algierię zamienić na deszczowe tego roku Niemcy i skrócić znacząco czas wyjazdu, to wyprawa odniosła i tak spektakularny sukces – przywiozła zamówienie z UNESCO na inwentaryzację murów obronnych jugosłowiańskiego Kotoru, który stał się celem trzech kolejnych ekspedycji.


Opracował Jerzy Przywara, sierpień 2011 r.
Wykorzystano materiały z wyprawy BARI ’83

BARI ’83 okiem jej opiekuna, czyli jak było
Wyprawa z 1983 roku była bardzo nietypowa z uwagi na okoliczności polityczne. Organizowano ją w czasie stanu wojennego, a sam wyjazd nastąpił zaledwie dwa tygodnie po jego zniesieniu.

Zespół studentów był świetny. Byli to ludzie odpowiedzialni, dojrzali i ciekawi świata, zgrani i darzący się zaufaniem. Krótko mówiąc: byli warci wyprawy. Nie było wśród nich kombinatorów – tacy nawet nie próbowali włączyć się do składu. Pewnie z góry zakładali, że władze nie dopuszczą do zorganizowania wyjazdu.
Spośród pracowników Wydziału trudno było znaleźć osobę skłonną zaryzykować kierowanie wyprawą i opiekę nad uczestnikami. Cóż, był drugi roku stanu wojennego. Ja podjąłem się tego trochę z ciekawości – żeby zobaczyć, kto wyprawie ukręci łeb, ale przede wszystkim – by nie zmarnować zapału i wiary studentów w powodzenie przedsięwzięcia. Bazując na własnym doświadczeniu (miałem wtedy za sobą prace geodezyjne w Holandii oraz w Peru i trzy lata pracy naukowo-dydaktycznej na dobrym uniwersytecie w Kanadzie), potrafiłem docenić wagę, jaką dla młodych ludzi mogą mieć doświadczenia związane ze zorganizowaniem i udziałem w wyprawie do świata „za żelazną kurtyną”.

Postępowaliśmy zgodnie z wzorami wcześniejszych ekspedycji. Poszukiwanie głównego sponsora (współorganizatora) rozpoczęliśmy od krakowskich firm: OPGK i KPG, oraz Geokartu. Pytaliśmy inne polskie przedsiębiorstwa prowadzące za granicą prace wymagające udziału geodetów: co możemy dla was zrobić za granicą w zamian za zapewnienie transportu, wsparcia logistycznego itd.? Nawiązaliśmy kontakt z paryską centralą UNESCO.
Tak jak poprzednicy, rozpoczęliśmy wysyłkę listów „żebraczych” w poszukiwaniu sponsorów, darczyńców żywności, sprzętu technicznego i wszelkich przydatnych artykułów.
W Dziale Współpracy z Zagranicą AGH złożyliśmy wnioski o paszporty (przyjęto je bez zastrzeżeń).


W ekipie była jedna dziewczyna

Geokart i inne firmy nie raczyły nawet odpowiedzieć. Po kilku miesiącach „życzliwi” donieśli mi, że władze są zdecydowane nie dopuścić do wyjazdu, że firmy geodezyjne protestują, bo to jest „psucie rynku” itd. Było też sporo dydaktycznego smrodku w stylu „czego się Wam zachciewa!”. Ale organizacja wyjazdu była już rozkręcona, odpowiedziałem więc przez „życzliwego”, że natychmiast przerwę przygotowania, jeśli dostanę zakaz na piśmie.
Na tym nie koniec. Polski Komitet ds. UNESCO ustami swej pracownicy zrobił nam awanturę, bo kontaktowaliśmy się z Paryżem ponad ich głowami. Zwodzono nas różnymi poleceniami i pytaniami. Bywało i tak, że kierownik wyprawy Piotr Szajt jechał pierwszym porannym pociągiem do Warszawy, gdzie prowadził rozmowy, popołudniowym wracał do Krakowa, pisaliśmy nowe pisma i wyjaśnienia, a nocą sypialnym znów zasuwał do stolicy i jako pierwszy petent zjawiał się rano w UNESCO lub Geokarcie. Tam dowiadywał się, że trzeba donieść jeszcze ileś tam innych papierków...

UNESCO w Paryżu informowało nas telefonicznie (a konkretnie Galia Saouma Forero, dzisiaj jeszcze ważniejsza urzędniczka tej organizacji), że przygotowują dla nas pomiar zabytkowej zabudowy miasta M’Zab w środkowej Algierii [Dolina M’Zab od 1982 roku jest na Liście Światowego Dziedzictwa – red.]. Niestety, nie było nic na papierze, a o wsparciu finansowym tylko przebąkiwano.

Od darczyńców dostaliśmy sporo żywności i różnych artykułów technicznych, m.in. koszulki, baterie, filmy do aparatów fotograficznych. Na prowadzone przez Wydział subkonto wyprawy wpłynęły też pewne środki finansowe.

Głównym partnerem wyprawy zostało w końcu KPG. Obiecali udostępnić ciężarówkę star z 500-litrowym bakiem. Samochód był przystosowany do podróży w głąb… ZSRR. KPG prowadziło wcześniej obsługę budowy koksowni w Magnitogorsku, a jadąc tam, nie wolno było zatrzymać się nawet w celu tankowania i stąd ten bak. Ciężarówka miała tylko jeden feler – rozbity silnik. Stanęło na tym, że jeśli pomożemy im załatwić nowy i zrobimy pomiar fotogrametryczny elewacji muzeum w Düsseldorfie oraz dodatkowo posprzątamy wielki plac budowy tamże, to możemy jechać, dokąd chcemy. KPG daje auto oraz fachowców: fotogrametrę Romana Kloserowskiego, geodetę Bogusława Batko i kierowcę.

Poprzez dojścia któregoś z uczestników wyprawy do jednego z czołowych ówczesnych polityków firma dostała silnik do stara z ekspozycji na Targach Poznańskich. Podczas montażu okazało się jednak, że sporo jego elementów to plastikowe atrapy (m.in. miska olejowa), ale mechanicy z KPG jakimś cudem z dwóch silników – tego rozbitego i tego niekompletnego – zrobili jeden sprawny!

Młodzież zajęła się natomiast dostosowaniem samochodu do naszych celów: ścianka działowa, ławy, podesty do spania (dwa pokłady), skrzynie na żywność. Ponadto do załatwienia były sprawy papierowe: listy do odprawy celnej, listy polecające, i program turystyczny. Każdy uczestnik dostał do rozpracowania jedno miasto na naszej trasie i miał się przygotować tak, by nie wynajmować i nie opłacać na miejscu przewodników. Muszę przyznać, że wywiązali się z tego zadania doskonale.

Tak minął semestr. Potem sesja, czerwiec, lipiec, zaczął się sierpień, a my nadal pozostawaliśmy bez konkretów, jeśli chodzi o cel wyprawy. Żadnego zaproszenia z UNESCO, nic na piśmie. Rodzinę wysłałem na wakacje, a sam zostałem w Krakowie pilnować spraw BARI. Powoli zaczęło mnie ogarniać zwątpienie. Muszę przyznać, że na duchu podtrzymywała mnie jedynie pełna optymizmu postawa studentów.
W połowie sierpnia zostałem pilnie wezwany do Działu Współpracy z Zagranicą. Dostałem burę od kierowniczki, że od miesiąca nie odbieramy gotowych już paszportów! No to je odebrałem, ale nie zdradziłem, że nikt nas nigdzie nie zaprasza.
Natychmiast zrobiliśmy zebranie uczestników. Jest decyzja: jedziemy! Za co? Żywności mamy dość (konserwy, zupy, herbatniki, także dwumiesięczny zapas chleba w puszkach z jednostki wojskowej pozyskany na drodze wymiany – za 2 kg świeżego dostawaliśmy 1 kg puszkowego), pełny bak na wyjazd obiecało KPG. Robimy składkę po 50 dolarów od głowy i w drogę!

Z kasy skarbnika opłacaliśmy bilety do muzeów, parkingi (rzadko), naprawę samochodu w Rzymie, czasem jakieś owoce i urozmaicenie żywności, bilety komunikacji miejskiej, a także mandat za brak tachografu na granicy niemiecko-belgijskiej (w starze, w 1983 roku! a co to takiego?). Ani razu nie płaciliśmy też za nocleg, camping itp.
UNESCO w Paryżu powiadomione przez nas o gotowości wyjazdu odpowiedziało: w M’Zab wybuchły zamieszki, przyjedźcie za dwa tygodnie, spróbujemy załatwić coś innego. O zamieszkach w M’Zab wiedzieliśmy też z naszego Dziennika TV.
Te dwa tygodnie to akurat tyle, by jadąc niespiesznie i poznając odwiedzane kraje, wykonać po drodze prace pomiarowe i porządkowe dla KPG!

Wyjechaliśmy z Polski późnym wieczorem 5 września 1983 r. Celem był Düsseldorf i pomiar budynku Muzeum Sztuki. Najpierw osnowa (Wild T2), potem zdjęcia (kamera Zeiss Photheo). Prace w terenie trwały bodajże dwa dni. Potem opracowanie wyników – Roman, kilku studentów i ja, sprawdzenie – Bogusław Batko, pozostali porządkowali prac budowy. Materiały pracownicy KPG przekazali natychmiast do Polski, nie ten pomiar miał być celem wyprawy! Prowadzona przez Polaków niemiecka firma – partner KPG – pozwoliła nam napełnić bak. Byliśmy gotowi do dalszej drogi.

W sumie w RFN byliśmy tylko kilka dni. Do terminu wyznaczonego przez UNESCO zostało trochę czasu – więc zafundowaliśmy sobie podróż przez muzea Kolonii, potem Belgii (Gandawa, Brugia) i szlakiem gotyckich katedr w północnej Francji (Laon, Reims i inne).
Wreszcie Paryż. Nocleg w ciężarówce zaparkowanej w jednej z bocznych uliczek przy Polu Marsowym. Luksus, jak na nasze możliwości: woda do gotowania i mycia naczyń w ulicznym hydrancie, poranne i wieczorne mycie w fontannach... W kloszardach i bezdomnych nocujących w kanałach reflektorów iluminujących wieżę Eiffela widzieliśmy bratnie dusze. Była druga połowa września, świtało dopiero po siódmej rano.

Wreszcie wizyta w UNESCO. Na nasz widok Galia Saouma Forero zrobiła oczy wielkie jak spodki, przyszedł też wysokiego szczebla dyrektor Sohail H. Naqvi: „To was wypuścili? Przyjechaliście? Warszawska placówka informowała nas, że was nie wypuszczą...”. „Nic nie przygotowaliśmy, może w przyszłym roku...”. „Pieniędzy żadnych też nie ma!”. Nie postawili tego pytania wprost, ale mieli je wypisane na twarzach: „Kim jesteście, że pozwolono wam wyjechać z Polski?”.
Zimny prysznic…
Przekazaliśmy UNESCO opracowany przez OPGK Kraków piękny oprawiony w płótno album dokumentujący inwentaryzację wczesnośredniowiecznego kościoła Vera Cruz w Segovii, owoc prac jednej z wcześniejszych Wypraw BARI, z 1978 r.

Dopilnowaliśmy, by następne wyprawy miały już zapewnione wsparcie UNESCO, żeby nie było takich numerów. [Zawczasu umówione i dofinansowane przez UNESCO robiły dokumentację zabytków w Kotorze – red.]

No, ale co dalej z wyprawą? Mamy wizy szwajcarskie i włoskie, zapas żywności i sporo czasu (dziekan dał zgodę na powrót nawet w drugiej połowie października).
W Paryżu spędziliśmy chyba 5 dni. Spotkany przypadkiem ponad 80-letni Polonus – pan Kotkowski pokazał nam polonica miasta i okolicy, w tym pamiątki związane z Chopinem i Kościuszką. Odwiedziliśmy też Fontainebleau.
Z wielkim trudem nakłoniłem młodzież do dalszej podróży. Południe Francji. Alpy: nieudany atak na Mt Blanc, zawracamy już z ponad schronów Vallota, bo choroba górska powala towarzyszącego mi studenta. Reszta grupy obserwuje przez lunetę z górnej stacji kolejki na Aiguille du Midi nasze zmagania z wichurą.

Dwie godziny przed końcem ważności wiz, tuż przed północą 30 września wjeżdżamy do Szwajcarii. Wizyta u Wilda: niezwykle serdeczne przyjęcie, długie i bardzo szczegółowe zwiedzanie zakładu, solidny obiad dla wszystkich oraz… 300 franków daru do kasy wyprawy. Na paliwo!
Przekraczając Alpy w drodze do Włoch, wchodzimy na jeden z trzytysięczników, wielka przygoda dla niektórych. Wspaniała pogoda, zapierająca dech panorama Alp.

Wizytę w zakładach Fiata w Rivalcie koło Turynu wymyślili studenci. Napisali do nich i dostali pozytywną odpowiedź. Spotkało nas tam bardzo serdeczne przyjęcie, obejrzeliśmy cały ciąg technologiczny produkcji tempry i uno. Niestety, bez obiadu i bez tankowania.
Potem Mediolan. Przyjechaliśmy o świcie, by znaleźć jakieś miejsce do parkowania, najchętniej w pobliżu zamku Sforzów (w którym mieszkała kiedyś królowa Bona). Zapytana o drogę przypadkowa dziewczyna na wiadomość, że jesteśmy z Polski, wybuchła wielką radością. Dowiedzieliśmy się od niej, że Lech Wałęsa właśnie dostał pokojową nagrodę Nobla. Studenci wiedzieli, jak zaadresować list do Wałęsy, żeby do niego dotarł – wysłaliśmy gratulacje, podpisali się pod nimi wszyscy bez wyjątku.

Dalej: Genua, Florencja, Siena, kąpiel w morzu i wypoczynek na plaży. Rzym. Zaparkowaliśmy na rekomendowanym przez wcześniejsze wyprawy maleńkim parkingu na Galoppatoio przy Villa Borghese. W czasie manewrowania pod maską stara rozległ się huk – rozpadła się pompa paliwowa. W skrzyni mieliśmy tylko jedną jedyną część zapasową do silnika: pompę paliwową. Ciekawe, kto czuwa na wyprawami BARI? Jadący do Syrii mieli tylko tylny most, i tylko tylny most im się popsuł. Inna wyprawa miała tylko skrzynię biegów – i tylko skrzynia biegów wymagała wymiany na trasie.


Zwiedzanie Wenecji

Trzy dni na zwiedzanie Wiecznego Miasta i Watykanu (muzea!). Ostatni dzień pobytu to środowa audiencja na Placu Św. Piotra. W darze składamy opracowanie z BARI ’78 przedstawiające inwentaryzacje kościoła Vera Cruz w Segowii.

Rezygnujemy z dalszej podróży na południe Włoch trasą planowanego powrotu z M’Zab. Wracamy: Wenecja (muzea, vaporetto, czyli tramwaj wodny, do późna w nocy błądzenie po zaczarowanych zaułkach), Triest, Zagrzeb, Wiedeń. I ostatnia granica: Zebrzydowice. Razem z Piotrem Szajtem z teczką pełną paszportów stanęliśmy w kolejce do odprawy granicznej. Przed nami piloci z kilku turystycznych autokarów. Słuchamy takich oto dialogów (W – wopista, P – pilot, liczby oddają proporcje):
W: Jaka grupa?
P1: Orbis
W: Ile wyjechało?
P1: 54
W: Ile wraca?
P1: 40
W: W normie.
Stempluje paszporty.
W: Do odprawy celnej. Następny proszę. Jaka grupa?
P2: Gromada
W: Ile wyjechało?
P2: 52
W: Ile wraca?
P2: 42
W: W normie, proszę do odprawy celnej. Następny proszę. Jaka grupa?
My: Wyprawa studentów z AGH
W: Ile wyjechało?
My: 16
W: Ile wraca?
My: 16
W: Co??? (klasyczna „kopara”) Po czym do celników: Puśćcie ich bez kolejki!
Po niecałych trzech godzinach byliśmy w Krakowie.

Reasumując: wspaniała przygoda, choć mógłby ktoś powiedzieć, że w porównaniu z planami i osiągnięciami innych wypraw – bezowocna. Ważne było jednak odnowienie kontaktu z centralą UNESCO i przygotowanie gruntu dla następnych wypraw. Patrząc z perspektywy 28 lat – była to wyprawa o niewiarygodnym szczęściu: wróciliśmy cali i zdrowi, nie przydarzyła się żadna przygoda, żadne nieszczęście, wobec których bylibyśmy bezradni. Młodzi ludzie zobaczyli kawał Europy. Nawet nie marzyliśmy wtedy, że po niewielu w końcu latach będzie można tę trasę powtórzyć, nie wyjmując paszportu z kieszeni.

Opiekun wyprawy BARI ’83
wrzesień 2011 r.

Zdjęcia w Fotogalerii

Dokumenty archiwalne wyprawy BARI '83:
- sprawozdanie z wyprawy BARI '83
- kosztorys wyprawy



dodaj komentarz

KOMENTARZE Komentarze są wyłącznie opiniami osób je zamieszczających i nie odzwierciedlają stanowiska redakcji Geoforum. Zabrania się zamieszczania linków i adresów stron internetowych, reklam oraz tekstów wulgarnych, oszczerczych, rasistowskich, szerzących nienawiść, zawierających groźby i innych, które mogą być sprzeczne z prawem. W przypadku niezachowania powyższych reguł oraz elementarnych zasad kultury wypowiedzi administrator zastrzega sobie prawo do kasowania całych wpisów. Użytkownik portalu Geoforum.pl ponosi wyłączną odpowiedzialność za zamieszczane przez siebie komentarze, w szczególności jest odpowiedzialny za ewentualne naruszenie praw lub dóbr osób trzecich oraz szkody wynikłe z tego tytułu.

ładowanie komentarzy

Otwieranie modeli 3D GUGiK w QGIS
czy wiesz, że...
© 2023 - 2024 Geo-System Sp. z o.o.

O nas

Geoforum.pl jest portalem internetowym i obszernym kompendium wiedzy na tematy związane z geodezją, kartografią, katastrem, GIS-em, fotogrametrią i teledetekcją, nawigacją satelitarną itp.

Historia

Portal Geoforum.pl został uruchomiony przez redakcję miesięcznika GEODETA w 2005 r. i był prowadzony do 2023 r. przez Geodeta Sp. z o.o.
Od 2 maja 2023 roku serwis prowadzony jest przez Geo-System Sp. z o.o.

Reklama

Zapraszamy do kontaktu na adres
redakcji:

Kontakt

Redaktor prowadzący:
Damian Czekaj
Sekretarz redakcji:
Oliwia Horbaczewska
prześlij newsa

facebook twitter linkedIn Instagram RSS