Rozmawiała Barbara Stefańska
Na prawo most...
O budowie mostu Północnego w Warszawie mówią Wojciech Remiszewski, Marek Markiewicz i Krzysztof Gantner z WPG SA
fot. WPG
|
BARBARA STEFAŃSKA: Czym zajmują się geodeci z Warszawskiego Przedsiębiorstwa Geodezyjnego na budowie mostu Północnego w Warszawie?
WOJCIECH REMISZEWSKI, szef produkcji w WPG: Na budowie jesteśmy od grudnia 2009 roku. Nadzorujemy wykonawcę robót geodezyjnych, czyli firmę Polservice Geo, a także innych wykonawców (Geo-Bor). Przede wszystkim sprawdzamy, czy inwestycja powstaje zgodnie z projektem. Zaczęliśmy od kontroli osnowy realizacyjnej założonej przez firmę Polservice metodą kombinowaną: czyli klasycznie i za pomocą GPS. Sformułowaliśmy zalecenia dotyczące jej uzupełnienia, ponieważ wiele punktów zostało zniszczonych podczas budowy, głównie wzdłuż Wisłostrady. Uwagi dotyczyły także pomiarów, które poprawiałyby dokładność położenia punktów w miejscach realizacji obiektów inżynierskich. W wielu przypadkach nie było to proste, chociażby ze względu na skomplikowane układy węzłów komunikacyjnych na trasie.
MAREK MARKIEWICZ, kierownik projektu z ramienia WPG: Naszym obowiązkiem było również sprawdzenie położenia głównych elementów wszystkich obiektów inżynieryjnych, np. wiaduktów, podpór mostowych itd.
W jakim układzie współrzędnych pracują geodeci na tej budowie?
MM: W układzie lokalnym, czyli Warszawa 25.
WR: Zalecenie geodety Warszawy mówi, że mamy przekazywać dokumenty do składnicy w układzie 2000, ale mapa do projektu powstała w układzie Warszawa 25 i w takim inwestycja jest realizowana.
Jaki sprzęt geodezyjny wykorzystujecie?
MM: Niwelatory precyzyjne Leica NA 3003, odbiorniki Leica GPS 1200 i najdokładniejsze, jakie mamy, tachimetry Leica TC 2003. Tymi instrumentami posługiwaliśmy się, obsługując mosty: Świętokrzyski i Siekierkowski w Warszawie, Sucharskiego w Gdańsku i obecnie w Toruniu na autostradzie A1.
Jakie dokładności obowiązują przy pomiarach?
MM: Zgodnie ze specyfikacją nie można przekroczyć jednego centymetra, jeśli chodzi o dokładności wysokościowe obiektów betonowych, a także dla wyznaczenia położenia krawężnika. A co do osnowy realizacyjnej, to przede wszystkim musi mieć wewnętrzną zgodność. Błąd średni położenia punktu wynosi ok. 2 milimetrów.
WR: W przypadku osnowy realizacyjnej ciekawe były pomiary kontrolne odległości pomiędzy punktami zastablizowanymi na przyczółkach po obu stronach Wisły. Wyniki były zaskakująco dokładne, a różnica pomiarów naszych i wykonawców wyniosła jedynie 3 mm.
Na czym polega specyfika mostu Północnego?
MM: Most składa się z trzech niezależnych konstrukcji: dwóch dla ruchu samochodowego, które mają być oddane w grudniu tego roku, oraz trzeciej tramwajowej z ciągiem dla pieszych i ścieżką rowerową. Przeprawa tramwajowa ma być gotowa w przyszłym roku. Mamy więc trzy niezależne mosty, między którymi są prawie 2-metrowe przerwy, ale filary każdego mostu wspierają się na wspólnej podporze. Cała trasa mostu Północnego liczy ok. 3,4 km, a odcinek przez Wisłę ok. 795 metrów.
Newralgicznymi momentami było nasuwanie i podnoszenie elementów konstrukcji mostu. Jak to się odbywało?
MM: Gotowe elementy mostu przywożono zestawami drogowymi od wytwórcy – spółki Vistal z Gdyni. Tutaj były łączone na stanowiskach montażowych, a potem ruszyła „nasuwka”. Odcinki były nasuwane na podpory od strony Białołęki i Bielan za pomocą siłowników i dla każdego z mostów osobno. Byliśmy przygotowani na to, że zobaczymy wózki, rolki, ale nic z tych rzeczy. Konstrukcje były przesuwane na płytach z tworzywa. Ciekawostką jest wykorzystanie do tej operacji płynu do mycia naczyń o wysokim „współczynniku poślizgu”. Co istotne, konstrukcje musiały być nasuwane symetrycznie, żeby się nie „zsunęły” z osi trasy. Nasuwanie każdego elementu o długości ok. 20 m trwało kilkadziesiąt godzin. Kolejnym etapem był montaż elementów, które były podnoszone z brzegów rzeki na śrubach rzymskich za pomocą pomp hydraulicznych i następnie dopasowywane. Dotyczy to odcinków mostu MD31 (osie 30-40, 50-60) o długości ok. 60 m.
A na koniec została przerwa na najdłuższe przęsło, które płynęło z Gdyni do Warszawy z przygodami, gdyż utknęło na 3 tygodnie na mieliźnie. Jak udało się dopasować je co do milimetra?
MM: Przęsło miało ok. 60 metrów, gdyż takiej długości konstrukcję można było przetransportować rzeką. Było ono dziesięć centymetrów dłuższe niż potrzeba. Przęsło zostało podciągnięte pompą hydrauliczną na śrubach rzymskich, z jednej strony dopasowane, wstępnie przyspawane, a z drugiej ustawione nieco pod kątem, ścięte na odpowiednią długość. Samo podciąganie trwało ok. 7 godzin.
Jaka była rola nadzoru geodezyjnego przy tych operacjach?
WR: Nasze zadanie polegało na kontrolowaniu prac zespołu Polservice, poczynając od osnowy, poprzez stosowane instrumenty (atesty, dokładność), metody pomiaru, elementy częściowego pomiaru aż do dopasowania przęseł z milimetrową dokładnością.
MM: Na przesuwanych elementach konstrukcji naklejone były wskaźniki dalmiercze i po każdej nasuwce geodeci wykonawcy i my kontrolowaliśmy poszczególne odcinki.
Jakie przeszkody najbardziej dały się we znaki w czasie budowy mostu?
WR: Brak możliwości rozwinięcia czworoboku geodezyjnego (brak wizur) i powodzie w 2010 roku. Ponadto utrudnieniem był ruch na Wisłostradzie i ul. Modlińskiej, który nie został wyłączony na czas budowy, oraz duże prace rozbiórkowe na skrzyżowaniu Pułkowej i Marymonckiej.
MM: Po stronie zachodniej nasypy dochodzą do 13 metrów wysokości, trzeba je było wzmacniać palami żwirowymi, ponieważ grunty nie spełniały wymaganych parametrów nośności.
Jakie jest następne wyzwanie stojące przed budowniczymi mostu?
MM: Zdążyć przed mrozami założyć izolację na moście środkowym. Powierzchnię pokrywa się specjalną substancją, przykleja na gorąco warstwę papy i potem kładzie jeszcze dwie warstwy: asfalt twardo lany oraz warstwa ścieralna SMA. Tego nie powinno się robić przy ujemnych temperaturach; wtedy trzeba by rozbijać namiot i podgrzewać płytę mostu.
Ile godzin średnio geodeci spędzają na budowie?
WR: To zależy od potrzeb. W czasie nasuwania konstrukcji byliśmy na okrągło, także w nocy. Zwykle pracujemy 8 godzin dziennie.
Inwestor płaci za godziny?
WR: Niestety, mamy ryczałt na kompleksową obsługę, co jest teraz dość powszechne w geodezyjnej obsłudze inwestycji. Mówię: niestety, ponieważ ilość prac, których wymaga od nas zleceniodawca, rośnie. A niektóre z nich mogliby równie dobrze wykonać majstrowie budowy.
A co się dzieje, gdy pomiary nadzoru wykażą, że obiekt leży nie tam, gdzie trzeba?
WR: Odstępstwa względem projektu zdarzają się najczęściej ze względu na infrastrukturę podziemną. Takie zmiany wynikają z faktu, że niemożliwe jest wcześniejsze określenie z dużą dokładnością np. położenia istniejących przewodów wodociągowych pod ziemią. Jeśli więc w momencie realizacji przewód zostanie odkryty, należy sporządzić odpowiednią dokumentację i budowę zrealizować inaczej niż w pierwotnym projekcie.
KRZYSZTOF GANTNER, szef marketingu WPG: Specyfikacja mówi o wartościach granicznych odchyłek od projektu. To inżynier kontraktu decyduje, czy je dopuścić, czy nie.
Z jaką częstotliwością dokumentacja jest przekazywana do miejskiego ośrodka dokumentacji?
KG: Wykonawca ma obowiązek zrobić inwentaryzację i zgłosić do ośrodka; po jakimś czasie otrzymuje stamtąd dokument w postaci mapy i dopiero wtedy uruchamiana jest płatność. To dzieje się sukcesywnie po zakończeniu każdego odcinka. My pilnujemy, aby po zakończeniu danego etapu od razu wprowadzić zmiany na mapie zasadniczej miasta. W przeciwnym razie na zakończenie budowy geodeci musieliby mieć co najmniej 3 miesiące, żeby to wszystko pomierzyć.
W jakiej formie odbywa się obieg dokumentów: papierowej czy cyfrowej?
MM: Zarówno mapa dyżurna, jak i wszystkie projekty są prowadzone numerycznie, wykonawca przesyła nam w plikach TXT współrzędne. Obieg dokumentów odbywa się więc elektronicznie, jedynie szkic jest dokumentem papierowym służącym do rozliczeń geodezyjnych. Przy opracowywaniu i wektoryzacji korzystamy z oprogramowania MicroStation, ale podstawowym programem do realizacji budowy i kontroli obiektu jest AutoCAD.
Budowa jest realizowana z wykorzystaniem procedur FIDIC [Międzynarodowej Federacji Inżynierów Konsultantów]. Takie warunki kontraktu mają zapewnić terminowość i wysoką jakość produktu końcowego. A jak wygląda stosowanie tych procedur z punktu widzenia geodetów?
WR: Wymagania FIDIC nie pozwalają na oszustwa, np. podwójne liczenie materiału itp. Jednocześnie geodetom z tego powodu przybyło mnóstwo pracy związanej z wykonywaniem obmiarów. Każdy element budowy musi być udokumentowany (ile zużyto asfaltu, piasku itp.) i przygotowany operat.
Dlaczego dokładne pomiary są tak istotne na budowie?
MM: We wszystkich zagadnieniach geometrycznych czy powierzchniowych, objętościowych ostatnie słowo należy do nas i na tym bazuje wykonawca inwestycji.
Z drugiej strony mówi się, że geodeta to niewdzięczny zawód, ponieważ kiedy na budowie coś idzie nie tak, to odpowiedzialność spada na niego.
WR: My kontrolujemy prawidłowość prac geodezyjnych naszych kolegów geodetów, ale nie traktujemy ich jako konkurentów i łagodzimy sprawy konfliktowe. Ale uwaga jest cenna i z życia wzięta; najłatwiej znaleźć przyczynę niedokładności czy złego usytuowanie obiektu w pracach geodezyjnych. Nie mówię, że geodeta się nie myli, ale przypadków, w których udowodniono by winę naszej firmie, dawno nie było.
KG: W naszym zawodzie musimy pamiętać o dokumentach. Nie broni nas słowo, ale dokument przedstawiany wykonawcy, na którym są wykazane kontrole.
Ilu geodetów łącznie przewinęło się przez budowę?
MM: Najwięcej z Polservice, pracowało bowiem jednocześnie 8 zespołów, do tego kameraliści, czyli ok. 20-25 osób. U nas na kontrakcie jest 5 osób. W sumie daje to ok. 30 geodetów. Ciekawostką jest obecność ornitologa w zespole nadzoru, który sprawdza, jak most oddziałuje na przyrodę. I to się przydaje. Jest on partnerem do rozmowy z ekologami. Mamy też wolontariuszy, którzy pasjonują się budową i przychodzą wieczorami lub w wolne dni, żeby zobaczyć postęp prac.
Jakie warunki musi spełnić pracownik, który chciałby się zatrudnić jako geodeta przy tego typu budowie?
WR: Przede wszystkim konieczne jest posiadanie uprawnień z zakresu 4 [geodezyjna obsługa inwestycji – red.].
MM: Dodałbym znajomość programów i obliczeń, w tym AutoCAD-a. Nie ma teraz w zespole osób, które mogą wykonywać tylko pomiary. Geodeta robi wszystko: mierzy i liczy.
WR: I co nie mniej ważne: dyspozycyjność, odporność na warunki atmosferyczne i na stres.
Rozmawiała Barbara Stefańska
powrót
|