Rozmawiała Katarzyna Pakuła-Kwiecińska
Pale wagi państwowej
Prace rozbiórkowe, ziemne oraz związane ze wzmocnieniem gruntu na budowie Stadionu Narodowego w Warszawie zakończą się wcześniej, niż planowano, bo jeszcze w marcu. Obsługę geodezyjną tych robót prowadzi firma Czerski Trade Polska Sp. z o.o. z Warszawy. Na budowie uwija się 7 geodetów, którzy od października wytyczyli pod przyszły obiekt, bagatela, ponad 16 tysięcy pali.
|
KATARZYNA PAKUŁA-KWIECIŃSKA: Przyznam, że jestem pod wrażeniem tego, co zobaczyłam na budowie. To jest olbrzymie, ale dobrze zorganizowane przedsięwzięcie. Do tej pory takie prestiżowe inwestycje od strony geodezyjnej obsługiwały od lat te same przedsiębiorstwa. A tu taka niespodzianka – firma Czerski! ANDRZEJ KONOPKA (dyrektor Działu Usług Geodezyjnych Czerski Trade Polska Sp. z o.o.): Ma pani rację. Myślę, że nie bez znaczenia był fakt, iż firma Czerski od lat wdraża na polskim rynku najnowsze technologie, stąd też mieliśmy dostęp do nowości z dziedziny GPS. Przy palowaniu nie mogło być lepszego rozwiązania niż zastosowanie technologii RTK, która bardzo zmniejsza pracochłonność pomiarów. W teren wychodzi jeden geodeta i wykonuje swoją robotę bez statywu, ciężkiego instrumentu i drugiego człowieka do chodzenia z lustrem. Żadnych papierów – wszystko jest zapisane w kontrolerze GPS. Cóż, świat pędzi do przodu, a my staramy się za nim nadążyć.
Zlecenie zdobyliście w wyniku przetargu? AK: Najpierw duży przetarg na roboty rozbiórkowe, ziemne oraz palowanie – rozpisany przez Narodowe Centrum Sportu – wygrała firma Pol-Aqua. My byliśmy najbardziej konkurencyjni w przetargu na roboty geodezyjne zorganizowanym przez tę spółkę i jesteśmy tutaj podwykonawcą.
Kiedy weszliście na budowę? PIOTR SZULC (inżynier geodeta): Oficjalnie wszystko zaczęło się 10 października ub.r., choć bywaliśmy tutaj już we wrześniu. Pod koniec października prace szły pełną parą.
Od czego zaczynaliście? MICHAŁ ANDRZEJEWSKI (inżynier geodeta): Najpierw tyczyliśmy platformy do ograniczenia ściankami oporowymi (larsenami). Obsługiwaliśmy także prace ziemne związane ze ściągnięciem z tych platform zbędnej ziemi, by osiągnęły projektowane wysokości. Później na platformach zaczęło się sukcesywne palowanie. Jako pierwsze były wbijane pale wielkośrednicowe, później żwirowe i prefabrykowane.
Jak kilka zatrudnionych tu osób daje sobie radę z obsługą geodezyjną tak dużej inwestycji? AK: Zaczynamy równo z wykonawcą i pracujemy na dwie zmiany od 6 rano do 22 (z tej racji zespół jest tylko męski). Na pierwszej zmianie zawsze są 4 osoby, ponieważ wtedy jest najwięcej pracy. Na popołudnie i wieczór, kiedy jest trochę luźniej, zostają 3 osoby.
Trzeciej zmiany nie ma? AK: Nie ma, co wynika z obwarowań związanych z hałasem wywoływanym przez palownice. Nie mogą pracować w nocy, bo są zbyt uciążliwe dla otoczenia...
Pełna treść wywiadu w marcowym wydaniu GEODETY
powrót
|